Jolanta Jasińska-Mrukot: – Polska weszła do Unii Europejskiej w 2004 roku i nie przyjęła euro. Chorwacja jest w strefie euro, choć jest najmłodszym członkiem wspólnoty. Co byśmy zyskali, decydując się na taki krok?
Dr Rafał Parvi: – Przede wszystkim mielibyśmy niższe stopy procentowe. Nasze stopy są prawie czterokrotnie wyższe niż ma Europejski Bank Centralny! A niższe stopy procentowe, to duże ułatwienie dla gospodarki, kredytobiorców, przedsiębiorców i osób fizycznych. Chodzi głównie o drogie kredyty, które mamy w Polsce. Do tego dochodzą różnice kursowe, wahania walut wywołane spekulacjami na rynku kapitałowym, a ponieważ importujemy dużo towarów i usług, to musimy za nie więcej płacić. To wpływa na wzrost inflacji, a tylko przy stabilnym rynku następuje rozwój. Dlatego jestem za przyjęciem euro.
– Czyli przysłowiowy Kowalski, gdybyśmy byli w strefie euro, mógłby bez obaw zaciągnąć kredyt mieszkaniowy, ponieważ stopy procentowe byłyby stałe?
– Dokładnie tak. Ponadto stopy procentowe, jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, są znacznie niższe w krajach, które należą do strefy euro. Rozliczenia handlowe między jej członkami są proste, bo nie ma przecież różnic kursowych. To ułatwiłoby rozwój nie tylko w budownictwie, ale nastąpiłby ogólny rozwój. Przyjęcie euro byłoby korzystne dla całego naszego społeczeństwa. Jedną walutą moglibyśmy operować niemal w całej Europie.
– Chorwacja jest w strefie euro, a dlaczego Polacy tak się go boją? To kwestia psychologiczna, czy może obawy, że nasza siła nabywcza się zmniejszy, bo przedsiębiorcy przejście na euro wykorzystają do podwyższenia cen towarów i usług. Jak np. coś kosztuje 5 zł, to potem będzie kosztować 5 euro?
– Polacy obawiają się, że po przyjęciu euro wszystko podrożeje dwukrotnie. A tak nie jest, bo jak coś staje się drogie, to przestaje być na to popyt. To tak, jak teraz w restauracjach. Jeśli ktoś ma wydać na obiad dla 3-osobowej rodziny 400 złotych, to po prostu nie wyda. Pójdzie do restauracji wtedy, kiedy cena obiadu dla trzech osób spadnie np. do 300 zł. To nie jest więc tak, że po przyjęciu euro wszystko będzie drogie, ponieważ będzie przelicznik, więc każdy zacznie przeliczać i nie da więcej niż cena czegoś wynosiła w złotówkach.
– Czyli jak coś kosztuje około 4,5 zł, to będzie kosztować jedno euro, a jeśli ktoś zarabiał około 4500 zł, to dostanie tysiąc euro wypłaty?
– Tak. Dlatego wpajanie społeczeństwu, że będzie drogo i się nie opłaca, jest nieprawdą. Wręcz odwrotnie, dla społeczeństwa oznacza to niskie stopy procentowe i niskie stopy kredytowe. Ja do strefy euro mógłbym wejść już dzisiaj. Ale jest taki mały warunek, żeby to, co Polacy mają na kontach, było sensownie przewalutowane. Statystycznie przeciętny Polak posiada 10 tysięcy złotych oszczędności, chodzi o to, żebyśmy przy przejściu na euro za dużo nie stracili.
– Rządzący przekonują, że złotówka ponad wszystko, bo to narodowy skarb, i są przeciwnikami wejścia do unii walutowej.
– Powiem tyle, że wejściu do strefy euro polskie rezerwy walutowe miałyby wyższą wycenę i byłoby więcej w budżecie państwa.
– Słowacja dekadę temu weszła do strefy euro i stało się dla tego małego kraju trampoliną w rozwoju.
– Nie mają wspomnianych różnic kursowych, nie potrzebują nic wymieniać. To zaleta od turystyki, po biznes i wymianę towarową. Mając jedną walutę można prowadzić swobodnie handel. To wszystko sprzyja rozwojowi.
– Chorwacja jest w strefie euro od niedawna, choć Chorwaci kupując samochód czy dom już od dawna operowali euro.
– Nawet w turystyce, na której opiera się głównie ich gospodarka, już od dłuższego czasu operowano euro, chociaż obowiązywały kuny. Euro już od dawna było w obiegu także w spożywczych sklepach. Widać Chorwaci przygotowywali się do przyjęcia euro, bo od dawna wiedzieli, że 1 stycznia 2023 roku wejdą do unii walutowej i rozwiążą się ich problemy. Wszystkie te problemy, które występują też u nas, czy droższe kredyty, różnice kursowe i wahania kursu złotówki.
– Kuna stała wyżej od złotówki, a teraz, po przyjęciu euro, dla Polaków wyjazd do Chorwacji będzie jeszcze droższy.
– Wakacje w ogóle są drogie, nie tylko w Chorwacji. Kiedyś w Grecji nie było drogo, a jak zaczęło być drogo, to znaleźliśmy Chorwację. Teraz w Chorwacji jest drogo, bo nabierają pewności, rozwijają się w turystyce, więc częściej wybieramy inne, tańsze kraje w basenie morza Śródziemnego, np. Albanię, czy Północny Cypr.
– Po wejściu do strefy euro NBP nie mógłby już drukować pieniędzy na życzenie polityków.
– Właśnie! Wówczas bylibyśmy zależni od EBC i nie byłoby takiego dobrowolnego drukowania pieniędzy. Jest norma dla wszystkich krajów, której nie można przekroczyć. Więc te banki narodowe tracą pewną samodzielność.
– To jednak coś byśmy stracili narodowego?
– Tego w ogóle nie trzeba się obawiać, bo to jest tylko system finansowy! A narodowość byśmy stracili po odcięciu od waluty gotówkowej i wprowadzeniu wyłącznie pieniądza elektronicznego.