Awantura o odśnieżanie…
Film jednak już po godzinie został przez autora usunięty. Być może dlatego, że posypały się komentarze w obronie pracownika służby miejskiej. Sęk w tym, że ofiara zanim została ofiarą, doznając złamania ręki od uderzenia łopatą, długo prowokowała sprawcę. A internauci – mieszkańcy miasta – doceniają, jak się okazuje, ciężką pracę służb.
Nagranie TUTAJ.
Opublikowane zostało nagranie tylko z końcówki zajścia, a pracownik, który stracił nad sobą panowanie zabrał głos na Facebooku, publikując oświadczenie. Wynika z niego, że 32-letni mężczyzna szedł kilkaset metrów za pracownikami, którzy odśnieżali i posypywali drogę. Krytykował ich i obrażał, a także nagrywał telefonem.
„Zwracałem Panu Kamilowi uwagę, by mnie nie nagrywał podczas mej pracy, latał za nami masakra: od Żabki na Kilińskiego aż do ul Damrota i tam też zwracałem mu uwagę kilka razy, żeby nie nagrywał nas i wtedy już nie wytrzymałem. Zamiast stać z telefonem mógł wziąć i odgarniać, jak nie umie obsługiwać łopaty to ja bym go nauczył (…) myślał że jak będzie stał nad nami z telefonem, że udzieli mu się przebaczenia za wyzwiska?” – napisał sprawca ataku [pisownia oryginalna – przyp. red].
… zakończyła się złamaniem ręki
Prawdopodobnie zostanie mu przedstawiony zarzut uszkodzenia ciała.
– Zawiadomienie w sprawie zostało złożone w poniedziałek, a zdarzenie miało miejsce 3 grudnia – mówi „O!Polskiej” mł. asp. Ewelina Karpińska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. – Prowadzone są czynności sprawdzające i ustalane są okoliczności. Za uszkodzenie ciała grozi sprawcy maksymalnie kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
Zajście na ul. Kilińskiego jest szeroko komentowane w mieście. Pomimo usunięcia z Facebooka film jest dalej przesyłany i mocno omawiany. Pracownik służb miejskich sprawia wrażenie, jakby wpadł w furię.
Jak się okazuje, policja interweniowała na miejscu jednak zaraz po zajściu. Mundurowi zbadali trzeźwość uczestników zdarzenia: napastnik był trzeźwy. Ofiara po spożyciu, ale „komunikatywna”.
– Zgłoszenie dotyczyło naruszenia nietykalności cielesnej, nie było mowy wtedy o złamaniu ręki – dodaje Ewelina Karpińska. – 32-latek został pouczony, że może złożyć oficjalne zawiadomienie na policję. A sprawca został zlokalizowany niedaleko i przyznał się, że puściły mu nerwy.
Z krótkiego filmu i relacji świadków wiadomo o co poszło. Poszkodowany zarzucał służbom, że źle prowadzona jest akcja „zima”, bo drogi nie są posypywane solą. O komentarz w sprawie poprosiliśmy więc prezesa spółki Wodociągi i Kanalizacja w Krapkowicach, która odpowiada za zimowe utrzymanie ulic.
Poszło o rzekomy brak soli
– Ulice są posypywane mieszanką soli i piasku, a w niektórych miejscach samą solą, to zależy – mówi prezes Piotr Wiora. – Sól „nie działa” bowiem w temperaturze poniżej minus 5 stopni Celsjusza. Przy intensywnych opadach, gdy na dodatek śnieg jest utwardzany przez pieszych i samochody, nie da się sprawić, aby mniej uczęszczane ulice były czarne. Chyba, że przy pomocy chlorku magnezu, ale to kosztowne – tłumaczy dodając, iż o zajściu z łopatą słyszał, ale filmiku nie widział. – Nie znam szczegółów. Zwróciłem się do pracowników o wyjaśnienia, będziemy to też konsultować z kancelarią prawną. Wiem, że ten poszkodowany wcześniej zaczepiał naszych pracowników.
Udało się nam skontaktować również z pracownikiem, któremu puściły nerwy. On też czuje się poszkodowany.
– To był stalking, prześladowanie. Ja jestem spokojny człowiek, ale nerwy w końcu puściły, bo on szedł za nami pół kilometra i ubliżał. Nie szło pracować, bo wchodził specjalnie pod nogi, trzeba go było omijać i robił wszystko, by nas wkurzyć. Dyrygował nami „szybciej, szybciej”, „a gdzie sól”. Było widać, że pijany szukał zaczepki. Chyba z 15 razy prosiłem… Dogadywał „tak pracują ludzie burmistrza” – że niby źle, a my od tygodnia harujemy po 12 godzin. Od godziny 2 w nocy! Żadnego szacunku nie ma. Do krytyki jesteśmy przyzwyczajeni, ale czegoś takiego to jeszcze nie było.
Czytaj także: Nastąpił całkowity rozkład jazdy pociągów. Dyrekcja PLK: Taki mamy klimat