Podsumowując sezon, w obu przypadkach możemy pisać o niedosycie. Większym lub mniejszym, ale jednak. Pierwsza z tych ekip zapowiadała się bowiem na zwycięzcę ligi i miała awansować wyżej, druga – mogła być na podium. Ostatecznie brzeżanie na samym finiszu dali się wyprzedzić futsalistom Śląska Wrocław i zajęli drugą lokatę, a ich koledzy z Niemodlina skończyli na czwartej pozycji.
ASG Stanley Brzeg
– Przyznam szczerze, że to nie jest mały niedosyt, to jest ogromy niedosyt – nie kryje rozczarowania Monika Lech, prezes ASG Stanley.
– Okazało się, że w takich rozgrywkach jak 2. liga futsalu właściwie jedno potknięcie, czyli jedna przegrana może mocno odwrócić los całego sezonu. Z pozycji lidera, którą zajmowaliśmy praktycznie przez cały czas, finalnie spadliśmy na drugą lokatę – dodaje.
Pani prezes ma na myśli sensacyjną porażkę w przedostatniej kolejce ze znacznie niżej notowanym AZS AWF Profi Wrocław. I to u siebie. Z pozostałych 11 spotkań podopieczni Artura Adasika siedem wygrali (wliczając walkower) i cztery zremisowali. To dało im 25 punktów przy bilansie bramek 77-36.
– Tak na dobrą sprawę zadecydowała niedyspozycja jednego dnia i to nie jednego zawodnika, ale kilku. Przed ostatnim meczem została nam „matematyka” i liczenie na inne drużyny, ale wiadomo, jak to się z reguły kończy. Happy endu nie było – przyznaje Monika Lech. – No nic, musimy „przełknąć tę żabę”, nic innego nam nie pozostaje. Jest to jednak o tyle trudne, że byliśmy w pełni gotowi na 1. ligę. I sportowo i organizacyjnie – zaznacza.
Żeby jednak tak całkiem nie spisać sezonu na straty, pani prezes potrafi też dostrzec plusy tej sytuacji. Cieszy ją choćby to, że futsal w Brzegu – pomimo wcześniejszego przesunięcia drużyny o dwa poziomy w dół – nie stracił na popularności i hala podczas meczów była pełna. Ponadto cały czas przy klubie rozwija się młodzież w ramach roczników U17 i U19.
– Cieszymy się także tym, iż w zespole grało paru zawodników, którzy byli w nim, gdy ten był w elicie – podkreśla Monika Lech. – Zostali, bo czuli się związani z miastem i z klubem. Nie chcę tutaj „chwalić dnia przed zachodem słońca”, bo jeszcze nie było czasu na konkretniejsze rozmowy, ale większość powinna zostać z nami. Na pewno nie obrażamy się na siebie, nie obrażamy się na futsal. Przed przyszłym sezonem chcemy odpowiednio zabezpieczyć klub i drużynę, na tyle, żebyśmy mogli znowu podjąć próbę awansu.
Bongo Niemodlin
– Faktycznie czujemy mały niedosyt, bo celowaliśmy w podium. I uważam, że stać nas było na to. A czemu się nie udało wypełnić tego planu? Wpływ na to miało wiele przyczyn, o których teraz już nie ma co mówić. Ten sezon traktujemy jako preludium wobec przyszłej kampanii, gdzie celem będzie gra o 1. ligę – nie kryje prezes Michał Winsze.
W zakończonych rozgrywkach niemodlinianie zajęli ostatecznie czwartą lokatę z 16 punktami. Warto tu zauważyć, że grali bardzo równo. Po cztery mecze bowiem wygrali, zremisowali i przegrali. Zdobyli przy tym 53 gole i stracili 52.
– Dla mnie poza „suchymi wynikami” ważne jest to, że zespół cały czas się rozwijał, co można było zobaczyć w końcówce sezonu. Ostatnie spotkania wyglądały naprawdę dobrze jak na tę liczbę jednostek treningowych, które wspólnie wszyscy odbyli – zauważa Winsze.
– Wiedziałem, że mamy chłopaków, którzy potrafią grać w piłkę, ale na trawiastych boiskach, a futsal to jednak inna sprawa i trzeba ich było wielu rzeczy nauczyć. Na finiszu widać było, że coraz bardziej to „łapią” – dodaje.
Na plus prezes zalicza także zainteresowanie lokalnych kibiców z Niemodlina, bo tu również na frekwencję nie można było narzekać. Co tym bardziej istotne, że przecież to dopiero pierwszy rok gry Bongo w tym mieście. Wcześniej bowiem klub grał w Krapkowicach. Są i minusy: np. strata paru punktów w niektórych spotkaniach, gdy drużyna powinna wygrać lub przynajmniej zremisować. Tu Winsze wymienia inaugurację w Niemodlinie przeciwko przyszłym mistrzom ligi z Wrocławia, czy pierwsze derby w Brzegu.
Już myślą o nowym sezonie
W klubie już jednak myślą o przyszłych rozgrywkach 2. ligi. O ambitnych planach niech świadczy fakt, iż podopieczni Jakuba Budycha, który parę dni temu przedłużył kontrakt, nie kończą teraz zajęć i będą trenować do końca kwietnia. Natomiast przed nowymi wyzwaniami spotkają się już na początku sierpnia. Wszystko po to, aby jak najlepiej się do nich przygotować. Jakby tego było mało, już przyszłym tygodniu na treningach pojawią się nowi zawodnicy.
– Chcemy się wzmocnić, żeby była jeszcze większa rywalizacja w drużynie i po to, żeby ten skład był na tyle mocny, aby umożliwiło to nam nasz cel główny, czyli awans do 1. ligi. Taki jest plan ze strony zarządu i trenera – zaznacza Winsze.