O korzeniach rodziny sięgających dzisiejszego województwa opolskiego Alice Weidel opowiedziała latem 2024 w wywiadzie dla niszowego magazynu „Der Eckart”, który jest wydawany przez Austriackie Ziomkostwo.
– Weidel to górnośląskie nazwisko, moja rodzina ze strony ojca pochodzi z Leobschütz. Zawsze wzbraniałam się przed sprawdzeniem polskiej nazwy tego miasta i nazywania go inaczej. Mój ojciec miał straszne dzieciństwo, stracił rodziców i brata – mówiła w wywiadzie cytowanym przez „Deutsche Welle” liderka AfD.
Alice Weidel odmawa uznania polskiej nazwy Głubczyc
Nazwa, której pani Weidel wolała nie sprawdzać, to oczywiście Głubczyce. Przy tej okazji komentatorzy niemieccy zwracali uwagę na złożone dzieje tego miasta, oczywiste dla Ślązaków oswojonych z wielokulturowością. Leżące na Morawach Głubczyce były częścią monarchii habsburskiej. W połowie XVIII stulecia stały się częścią państwa pruskiego. W 1945 odbite z niemieckich rąk przez żołnierzy Armii Czerwonej znalazły się w granicach Polski.
Niechęć Alice Weidel do uczenia się trudnej dla niemieckiego ucha i języka nazwy Głubczyce ostro skrytykował profesor historii z Uniwersytetu w Jenie i dyrektor Fundacji Miejsc Pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora, profesor Jens-Christian Wagner.
– Kiedy pani Weidel mówi, iż odmawia uznania obecnej polskiej nazwy miejsca urodzenia jej ojca, kwestionuje de facto granice wytyczone po 1945 r. i sprzeciwia się pojednaniu z Polską, a tym samym niezbędnej bazie dla istnienia pokojowych Niemiec – mówił dziennikowi „Die Welt”, cytowany przez „Deutsche Welle” niemiecki profesor. – Ponadto ignoruje wcześniejsze wydarzenia i przyczynę ucieczki i wypędzenia Niemców: wojnę rabunkową i eksterminacyjną rozpoczętą przez Niemcy przeciwko państwom Europy Środkowo–Wschodniej.
Zarzuty te odpierał rzecznik Alice Weidel. Jego zdaniem, liderka AfD w żaden sposób nie odnosi się do kwestii prawa międzynarodowego. Odczytanie jej wypowiedzi jako formy relatywizacji niemieckiej odpowiedzialności za wojnę rzecznik ocenił jako bardzo naciągane.
Dziadek Alice Weidel był w NSDAP
Do głubczyckich korzeni Alice Weidel wrócił pod koniec roku 2024 „Die Welt”. Przypomniał, że w Głubczycach w roku 1939 urodził się ojciec Alice, Gerhard, o którego trudnym dzieciństwie opowiadała w cytowanym wcześniej wywiadzie. Ale prestiżowe niemieckie pismo skupiło się na przeszłości jej dziadka.
Hans Weidel był członkiem NSDAP. Najwyraźniej z przekonania, skoro do partii wstąpił w roku 1932, zaś do SS w styczniu roku 1933, czyli jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy. Już po wojnie – w roku 1948 – będzie przekonywał prokuratora zarzucającego mu przynależność do organizacji uznanej za przestępczą, że wstąpił do partii nazistowskiej tylko po to, by móc kontynuować zawód prawniczy. „Politycznie byłem tylko nieznacznie aktywny” – zapewniał.
W Głubczycach w lipcu 1932 dziadek Alice Weidel został asesorem sądowym, by wkrótce potem zostać przyjętym do grona adwokatów. Uczestniczy w wielu procesach w miejscowym Sądzie Okręgowym. Mieszka tuż obok, w pięknym budynku przy Doktorgang 6. W marcu 1933 zostaje głubczyckim radnym z listy NSDAP. W październiku 1936 żeni się.
Rok później zabiegał o wakujące stanowisko starosty w Prudniku. Obszerne CV i poparcie kilku nazistowskich osobowości nie pomogło. Weidel starostą nie został. Poprzestał na otwarciu w tymże Prudniku – w dobrym miejscu, bo blisko ratusza – kancelarii adwokackiej.
Sędzia w okupowanej Warszawie
W 1941 wyjeżdża do Warszawy na szkolenie dla sędziów wojskowych, by zostać najpierw sędzią sądu polowego, a potem wojennego. W 1944 otrzymuje nominację na sędziego sztabowego, co wymagało aprobaty Kwatery Głównej Hitlera.
Jak czytamy w „Die Welt”, dostępne dokumenty nie ujawniają w sposób szczegółowy, w jakich procesach brał udział. Być może pomogły mu także świadectwa podobne do opinii jednego z prokuratorów: „Oceniając jego osobowość, zachowania i wypowiedzi powiem, że nigdy nie był wewnętrznym narodowym socjalistą”.
Wszystko to wystarczyło, by inny prokurator pod koniec 1948 roku umorzył postępowanie „z powodu braku wiedzy”. Może to nie było kryształowe świadectwo moralności, ale to było dosyć, by Hans Weidel mógł nie tylko wrócić w Gütersloh do praktyki adwokackiej, ale także zaangażować się w działalność Związku Wypędzonych i zabiegać skutecznie o odszkodowanie za majątek pozostawiony na Śląsku.
Wymijająca odpowiedź liderki AfD
Jakkolwiek by oceniać działalność dziadka Alice Weidel, trudno zrobić z niej zarzut obecnej, urodzonej w 1979 roku, a więc długo po wojnie liderce AfD. Przyznają to zresztą jednoznacznie autorzy materiału w „Die Welt”. Ale jednocześnie pytają ją o dziadka. Charakterystyczne, że otrzymują odpowiedź cokolwiek wymijającą.
Do redakcji niemieckiego dziennika przysłała ona oświadczenie. Zapewniła w nim, że nie trywializuje czasów nazistowskich. Ale też przekonuje, że rola dziadka w okresie nazistowskim była jej nieznana. Z dziadkiem z powodu – jak to określiła – dysonansu rodzinnego nie było kontaktu, nie był on także tematem rozmów w rodzinie.
Taka tendencja do „zapominania” przeszłości i łatwego akceptowania niewiedzy o zbrodniach jest biegunowo niezgodna z dotychczasową niemiecką kulturą pamięci. Ta zakłada właśnie pamięć o zbrodniach i o ofiarach. Tymczasem tuż przed rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz Elon Musk utwierdzał jej członków, że Niemcy kładą zbyt wielki nacisk na winy z przeszłości.
Jak ma się takie podejście do linii politycznej AfD? To ważne pytanie, bo część politologów, ale i zwykłych Niemców zarzuca tej partii ciążenie ku nazizmowi.
– Mam duże problemy z zarzucaniem AfD wprost związków z nazizmem – przyznaje prof. Piotr Madajczyk, niemcoznawca z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.
Alice Weidel i Elon Musk
– Alice Weidel dystansuje się mocno od wszelkich wystąpień antysemickich. Wiele organizacji muzułmańskich w Niemczech ma bardziej antysemicki charakter niż AfD. Widoczna wyraźnie jest natomiast niechęć do dystansowania się tej partii od nazistów i ich rządów w Niemczech. Politycy Alternative für Deutschland chętnie natomiast mówią, iż to był mało ważny okres w niemieckiej historii i że nie należy się na tym koncentrować. Ale jednocześnie nawiązują bardzo chętnie do haseł i terminów charakterystycznych dla III Rzeszy. Bo ta partia nie tylko w tej sprawie jest dziwnie wewnętrznie niespójna – argumentuje.
– Alice Weidel – o czym wszyscy wiedzą – żyje w związku z kobietą, szwajcarską producentką filmową urodzoną na Sri Lance. Równocześnie do programu swojej partii wpisuje, że rodzina to mężczyzna i kobieta, którzy razem mają dziecko – dodaje profesor.
– Politycy AfD bardzo są dumni z poparcia, które wyraża im Elon Musk. A jednocześnie postulują, że uzależnienie Niemiec od polityki amerykańskiej powinno się skończyć, bo to jest sprzeczne z niemieckim interesem. Natomiast trzeba odbudować relacje z Rosją itd. Wydaje się, że takie pomieszanie jest charakterystyczne dla skrajnych i populistycznych ugrupowań – zauważa prof. Madajczyk.
– W działalności AfD znajdziemy elementy faszyzujące, nawiązania, o których mówiłem. Ale generalnie partia ta jest po prostu radykalnie prawicowa i bardzo silnie nawiązuje do dawnego niemieckiego nacjonalizmu. Do takich tendencji należą: współpraca z Rosją, własna silna armia, pilnowanie „naszych interesów”, tradycyjne definiowanie narodu jako wspólnoty, niechęć do międzynarodowych paktów itd. – wylicza.
Uznanie wpływów Rosji na w programie AfD
Fundamentalne elementy programu AfD: restrykcyjne kontrole graniczne, cofanie i wydalanie imigrantów, czyli w praktyce uniemożliwienie działania strefy Schengen, uznanie wpływów Rosji, osłabienie więzi z Unią Europejską itd. na dziś zdają się być odległe od polityki niemieckiego rządu. Tym większy niepokój wzbudziły zapowiedzi polityków CDU/CSU o zaostrzeniu polityki migracyjnej. Liderka AfD natychmiast zadeklarowała, że poprze projekt i nie będzie się kłócić o to, że został skopiowany z programu jej partii.
Niemieccy politycy otwarcie krytykują chadeckiego kandydata Friedricha Merza za politykę zaostrzania, a zwłaszcza za współpracę z partią skrajnej prawicy. Przewodniczący SPD ostrzegł Merza przed popełnieniem „historycznego błędu”, za jaki uznał forsowanie uchwał z pomocą AfD. A przewodniczący klubu poselskiego SPD nazwał próbę wspólnego głosowania z tą partią w Bundestagu postawieniem Niemiec na równi pochyłej.
To tylko słowa, ale mogą nabrać wagi kamieni, kiedy po lutowych wyborach przyszłoby chadekom i socjalistom tworzyć rząd. Taka koalicja (kiedyś nazywało się ją w Niemczech wielką) wydaje się dzisiaj najbardziej prawdopodobna. Ale łatwa nie będzie.
Czytaj także: Oglądaliście „Mianujom mie Hanka”? Jeśli nie, musicie zobaczyć!
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania