W tym sezonie awans do najlepszej „ósemki” rozgrywek uzyskują tylko zwycięzcy pięciu grup. O pozostałe trzy miejsca w barażu walczyć będą ekipy z drugich lokat oraz najlepszy team z trzeciej pozycji. Przed Zaksą zatem jeszcze dodatkowe boje, bo drugiego miejsca w grupie D już nikt jej nie zabierze.
Mecz w Karlowych Warach
Po tym jak dwa pierwsze punkty w meczu zdobył Łukasz Kaczmarek (atak i blok), mało kto spodziewał się, że wkrótce premierowa odsłona przybierze taki obrót. Miejscowi nie tylko szybko się pozbierali, ale po ataku Marttiego Juhkamiego było już 9:5 dla nich. I wcale nie zamierzali się zatrzymywać, bo w pewnym momencie mieli nawet pięć „oczek” więcej (15:10). Na szczęście obrońcy tytułu przypomnieli sobie jak się gra blokiem i niebawem niemalże zniwelowali straty (19:18). Gdy po, m. in. po udanej kontrze Aleksandra Śliwki, był remis po 22, wydawało się, że finisz będzie należał do naszej ekipy. Nic bardziej mylnego, dwie spore pomyłki jej przedstawicieli spowodowały, że mistrzowie Czech triumfowali najniższą potrzebną ku temu przewagą.
Taki obrót spraw sprawił jednak, że po zmianie stron goście wyraźnie się obudzili. Zaczęli od szybkiego 5:1, a potem jeszcze powiększali dystans. Do tego stopnia, że gdy z przechodzącej udanie zaatakował David Smith, to było już 11:4 dla nich… Po czym rywale wygrali cztery akcje z rzędu. Wtedy jeszcze nie dogonili kędzierzynian, ale po paru akcjach praktycznie zminimalizowali straty (15:14). Na szczęście podopieczni Tuomasa Sammelvuo w końcu dali im odpór i szybki odskoczyli na trzy „oczka”, a po bloku Smitha nawet na cztery (21:17). Potem już trzymali „rękę na pulsie” zwyciężając do 21.
ZAKSA się nie poddaje
Po kolejnej zmianie stron wydawało się, że „pójdą za ciosem”. Wszak wyszli na prowadzenie 5:2. To jednak nie zraziło rywali, którzy po bloku na Adrianie Staszewskim „doszli ich” już na 7:8. Wtedy jednak przyjezdni zareagowali wyśmienicie. Z kolejnych 10 akcji wygrali osiem, w czym spora zasługa Norberta Hubera, i odskoczyli na 16:9. Dzięki temu mogli już do samego końca kontrolować wydarzenia na parkiecie.
Czwartą partię również lepiej zaczęli, ale z biegiem czasu to miejscowi przejmowali inicjatywę. Ostatni raz w tej odsłonie kędzierzynianie prowadzili przy stanie 10:9. Później już rywale byli przynajmniej o krok, dwa z przodu. Ba! W końcówce mocno pokazał się Patrick Lamanec i mieli oni nawet pięć punktów więcej. Nasi siatkarze jeszcze próbowali zniwelować dystans, choćby asem Staszewskiego. I było już tylko 22:23, ale ostatnie słowa należało do ekipy z Czech.
Tie break zatem. Tę cześć meczu z kolei lepiej zaczęli miejscowi, którzy przechylili na swoją korzyść dwie pierwsze akcje. Na szczęście przyjezdni nie tylko się obudzili, ale i zaczęli nadawać ton grze. Do tego stopnia, że już niebawem było 7:4 dla nich. Gdy środkiem na 11:7 zaatakował Smith wydawało się, iż jest „po wszystkim”. Nic z tego, albowiem rywale nie odpuszczali i po bloku na Huberze tracili już tylko punkt. Zaraz potem jednak zepsuli serwis i finisz należał już do Zaksy.
CEZ Karlovarsko – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:13, 21:25, 18:25, 25:23, 13:15)
ZAKSA: Janusz (3), Staszewski (19), Smith (17), Kaczmarek (15), Śliwka (14), Huber (19), Shoji (libero) oraz Kluth, Żaliński (2).