Jakby nie było przecież aktualną kampanię mieli zainaugurować 15 września w Rzeszowie. Wtedy jednak fala powodziowa zbliżała się do ich miasta i władze klubu poprosiły o przełożenie tego spotkania. Następnie w czwartek zawitać miała do nich Skra Bełchatów, ale w związku z tym, iż Nysa walczyła ze skutkami wielkiej wody to starcie również przesunięto. Ba, nawet z katowiczanami mieli grać w innym terminie i miejscu, bo w niedzielę i to u siebie. Doszło jednak do kolejnego przetasowania.
Stal Nysa zaczęła sezon.
Gdy doszło jednak do inauguracji to niemalże nie było widać po nich trudów ostatnich dni. W stolicy województwa śląskiego zaprezentowali się wręcz kapitalnie. W pierwszej partii wiedli prym od początku do końcu. Szybko odskoczyli rywalom na 9:5. A potem nie tylko trzymali rękę na pulsie, ale i finalnie podwoili różnicę.
Po zmianie stron początkowo mieliśmy zacięty bój, ale w pewnym momencie u nysan zaczął funkcjonować blok na tyle, że tablica wyników pokazywała 8:6 dla gości. Później jednak w jej grze coś się zacięło, a z kolejnych dziewięciu akcji wygrali tylko dwie i katowiczanie zdawali się przejmować kontrolę nad setem. Nasi siatkarze jednak nie dali się bardziej rozkręcić i wciąż deptali im po piętach. Aż w końcu finisz należał do nich i triumfowali najmniejszą potrzebną ku temu przewagą.
Wydawało się, że to podziałało na rywali, którzy „zaczęli” trzecią partię od prowadzenia 5:3. To jednak były ich ostatnie podrygi. Od tego momentu na parkiecie rządzili już bowiem podopieczni Daniela Plińskiego. Niebawem mieli pięć punktów więcej (13:8), a później nie zamierzali się zatrzymywać. Ostatecznie wygrali taką samą różnicą jak w odsłonie numer 1.
Tymczasem następny mecz Stal rozegra już 26 września. Wówczas to w Warszawie zmierzy się z Projektem.
GKS Katowice – PSG Stal Nysa 0:3 (17:25, 23:25, 17:25)
Stal: Paes (6 pkt), Gierżot (13), Jankowski (5), Dulski (14), Włodarczyk (9), Zerba (5), Szymura (libero) oraz Kapica, Kosiba.