Opolska onkologia bez dotacji z rządu
Do podziału w konkursie z Funduszu Medycznego w skali kraju było 4,2 mld zł. Wnioski miały dotyczyć projektów polegających na budowie, przebudowie, modernizacji lub doposażeniu infrastruktury związanej z leczeniem onkologicznym. Opolska onkologia złożyła do naboru projekt wart łącznie 202 mln zł. Polegał m.in. na rozbudowie, powiększeniu bloku operacyjnego i utworzeniu nowych miejsc dla pacjentów (szerzej na jego temat pod koniec tekstu). Nie zyskał aprobaty.
– Po raz kolejny mieszkańcy województwa opolskiego są dyskryminowani i wykluczani – mówiła z rozgoryczeniem Zuzanna Donath-Kasiura, wicemarszałek województwa, odpowiedzialna m.in. za zdrowie.
– Mówimy o pozbawieniu jedynego szpitala onkologicznego w województwie opolskim dotacji z funduszu inwestycji strategicznych. Nie może być tak, że mieszkańcy naszego regionu nie będą mogli być leczeni onkologicznie tylko dlatego, że ministerstwo postanowiło przeznaczyć dotację na wszystkie inne województwa, tylko nie na nasze – grzmiała pani wicemarszałek.
Podkreśliła, że opolska onkologia spełnia wszystkie merytoryczne kryteria do udziału w tym konkursie.
– Fundusz zwiększono z 2 mln zł do 4 mld zł. Mimo to nasz szpital został pozbawiony dofinasowania. Protestujemy i nie zgadzamy się na to. Wszystkie inwestycje biorące udział w konkursie były przeznaczone dla województw RP. Chciałam przypomnieć, że woj. opolskie jest w Rzeczpospolitej Polskiej od 1945 roku. Dlatego żądamy równego traktowania – mówiła Zuzanna Donath-Kasiura.
Opolska onkologia – tu na „chemię” się czeka już około sześciu tygodni
– Niestety rozstrzygnięcie konkursu z przedwyborczego piątku 13 października absolutnie pominęło inwestycje strategiczne dla opolskiej onkologii – stwierdził Marek Staszewski, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii.
Przypomniał, że od dłuższego czasu ze względu na leczenie pacjentów w trybie szybkim (onkologicznym), lekarze pracują na bloku operacyjnym do godziny 20.00, a nawet 22.00.
– Rozpoczynaliśmy od jednego dnia, dziś blok pracuje tak praktycznie co dnia – powiedział.
– Miesiąc temu, ze względu na wydłużające się do 5-6 tygodni kolejki do leczenia chemioterapią, podjęliśmy decyzję o tym, że dwa dni w tygodniu pracujemy do godz. 20.00. Dlatego, że nie możemy sobie pozwolić na to, by nasi pacjenci nie otrzymywali leczenia onkologicznego. To groźne, nie dajemy im wtedy szansy na przeżycie – wyliczał.
Cytował Ministerstwo Zdrowia, które szacuje, że zachorowalność na nowotwory będzie rosła o 30 proc.
– W takim scenariuszu nie będziemy w stanie zapewnić pacjentom dostępu do naszych usług. Dlatego, że nie będziemy mieli powierzchni, by to zrobić. Nasz blok operacyjny musi być większy – apelował Marek Staszewski.
– Nasza onkologia kliniczna musi się znaleźć w budynkach, w które spełniają standardy. A dziś mamy decyzje sanepidu, że powinniśmy zmniejszyć liczbę łóżek na klinice onkologii o 30 proc. Gdy my je musimy o te 30 proc. zwiększyć! To inwestycja rzędu 200 mln zł. Szpitala nie stać na to. Urząd marszałkowski tam, gdzie może, to nas dofinansuje, ale to wciąż nie takie kwoty – alarmował.
Dyrektor OCO interweniuje u opolskich posłów
Szef opolskiej onkologii punktował, że dofinansowania otrzymały te jednostki, które budują nowe szpitale.
– Na terenie woj. podkarpackiego, w Rzeszowie i Brzozowie – odległych od siebie o 50 km – dofinansowania wyniosły ponad 200 mln zł. We Wrocławiu to są dwa szpitale. Jeden z nich buduje nowe laboratorium za 300 mln zł. Nie wiem, jak to ocenić. Z pewnością jednak nie było kryteriów merytorycznych przy ocenie tych wniosków – stwierdził.
Wszystko wskazuje niestety na to, że wynik rządowego konkursu jest ostateczny.
– Podmiot, który otrzymał zerowe dofinasowanie, mimo tego, że spełniał warunki merytoryczne, nie ma prawa zrobić niczego – poinformował Marek Staszewski.
Dyrektor powiedział również, że wystosuje pisma do posłów ziemi opolskiej. Również w piątek 20 października osobne pismo trafi do Ministerstwa Zdrowia.
– Zwracamy się z apelem o ponowne przejrzenie listy rankingowej – mówił. – W specjalnym piśmie zażądamy również udostępnienia informacji publicznej na temat tego konkursu. Ktoś zdecydował, by z kwoty około 2,5 mld zł zwiększyć finansowanie do 4,2 mld zł. Dlaczego nie do 5,2 mld zł? – pytał retorycznie.
Instytucje biorące udział w konkursie z innych województw wnioskowały najczęściej o wsparcie w wysokości 100-300 mln zł.
Tuż po południu deklarację wsparcia złożył Tomasz Siemoniak z Koalicji Obywatelskiej.
„Zwracam się właśnie do Ministerstwa Zdrowia o pilne wyjaśnienie, dlaczego Opolszczyzna została pominięta, a jej mieszkańcom odbiera się możliwość szybszego i nowocześniejszego leczenia” – napisał poseł na swoim oficjalnym profilu Facebook.
O co wnioskowała opolska onkologia?
OCO w rządowym konkursie złożyła wniosek o wartości 200 mln zł składający się z czterech projektów – tak by w razie częściowej dotacji realizować osobno każde zadanie.
– Zrobiliśmy ten projekt w kilku modułach. Pierwszy to powiększenie bloku operacyjnego z dwóch do pięciu sal i zakupy robota. Drugi to nadbudowa pawilonu dziennej chemioterapii, by tam przenieść klinikę onkologii, która nie spełnia standardu. A także remont parteru w tej klinice. W budynku (od str. ul. Kośnego), który miał zostać opuszczony przez klinikę onkologii chcieliśmy zorganizować opiekę paliatywną, hospicyjną i długoterminową, których nie udało się uratować i powinni odejść w godnych warunkach – wyliczał Marek Staszewski.
Moduł numer trzy to czwarty akcelerator do leczenia radioterapeutycznego (w woj. opolskim powinno być cztery takie akceleratory). Ostatnim zadaniem była nadbudowa przychodni o kolejne trzy piętra: na pierwszym powiększenie oddziału chirurgii onkologicznej, po to by nie było szal sześcioosobowych. Do tego zorganizowanie w tej części pododdziału urologii i dodatkowych poradni.
– Dziś poradnie są rozsypane po wszystkich budynkach szpitala. Chcieliśmy skomasować tę działalność do jednego budynku – podsumował Marek Staszewski.
Więcej o kontrowersyjnym konkursie z Funduszu Medycznego w najbliższym wydaniu tygodnika „O!Polska”.
Czytaj także: Przyjechała z synem do nocnej opieki w USK, odesłali ją na SOR. „Bo nie miał dwóch lat”