Czego takiego dokonały podopieczne Nicoli Vettoriego w premierowym secie? Ano proszę sobie wyobrazić, że potrafiły odwrócić losy tej części gry mimo tego, iż najpierw przegrywały 2:8, a potem 12:18. Wówczas to rywalki zaczęły popełniać błędy, a i opolanki poprawiły grę w obronie. Na tyle, że do końca tej partii straciły już tylko pięć punktów i wygrały do 23.
Po zmianie stron przez moment wydawało się, że przyjezdne „pójdą za ciosem”. Było wszak 4:2 dla nich. Później, przez pewien czas, wynik oscylował wokół remisu. Nawet gdy miejscowe odskoczyły, to dzięki zagrywkom Gabrieli Makarowskiej-Kulej opolanki znowu miały kontakt. Dopiero as Karoliny Drużkowskiej i pomyłka w ataku Marty Orzyłowskiej spowodowały, że było 22:19 dla rywalek, co finalnie miało przełożenie na ich wygraną przewagą dwóch piłek.
Trudno wytłumaczyć to, co się stało w trzeciej odsłonie. Po akcji Lany Conceicao przyjezdne prowadziły już bowiem 4:1… po czym z kolejnych 15 akcji wygrały tylko jedną! 15:5 dla kaliszanek i szybko stało się jasne kto wygra tego seta. Ostatecznie skończyło się pogromem do 12.
W czwartej partii nasze siatkarki próbowały przejąć inicjatywę, ale im bardziej próbowały… tym bardziej się to udawało miejscowym. Najpierw delikatnie, bo było 11:8, a następnie już coraz bardziej sugestywnie. Od stanu natomiast 18:12 „trzymały pieczę” nad tym co się dzieje na parkiecie i już nie dopuściły do powtórki z inauguracji.
Energa MKS Kalisz – Uni Opole 3:1 (23:25, 25:23, 25:12, 25:20)
Uni: Makarowska-Kulej (3), Conceicao (13), Pellegrino (8), Sieradzka (10), Stronias (3), Orzyłowska (12), Adamek (libero) oraz Janicka, Senica, Kraiduba (9).