Siatkarki NTSK Nysa mierzą w awans…
– I taki jest nasz cel. Dostać się do nich, a potem walczyć o drugi poziom. Wiadomo, że nie będzie to łatwo, ale w tej grupie nigdy nie jest. – nie kryje Andrzej Roziewicz, trener NTSK PANS Komunalnik Nysa.
Jakby nie było jednak jego podopieczne na ten moment wygrały dziewięć z 11. spotkań i uzbierały 27 punktów przy bilansie setów 31:14 (pełna tabela TUTAJ). To tyle samo „oczek” ile w przypadku liderek z KS-u Silesia Częstochowa. Choć te mają jeden mecz zaległy, aczkolwiek z trzecią w zestawieniu Silesią Volley Mysłowice. Poza tym starciem wszystkim uczestniczkom zmagania do rozegrania w ramach sezonu zasadniczego zostało już tylko po siedem gier. Jest to o tyle ważne, że u siatkarek nie ma fazy play off.
Tymczasem czwarty w zestawieniu Chełmiec Wałbrzych do nysanek traci pięć punktów. Z tym zespołem nasze siatkarki już grały dwukrotnie. Po razie wygrały i przegrały w tie breakach. Z duetem z podium natomiast rywalizowały po razie i oba te starcia wygrywały. Z liderkami u siebie w pięciu setach, a w Mysłowicach po trzech.
… na zaplecze elity
– Na razie jednak jeszcze długa droga przed nami. Niemniej drugi sezon jesteśmy w czubie tabeli i to pokazuje naszą siłę. Dziewczyn póki co są zdrowe, chętne do pracy i do walki o najwyższe cele. Oby tak dalej – zauważa Roziewicz. – Władze uczelni są zadowolone, miasto też. To przecież promocja Nysy w Polsce. Potwierdzenie tego, że mocno się tu stawia na siatkówkę, także kobiecą.
Warto odnotować, iż nysanki do gry powrócą 13 stycznia. I od razu czeka je dość prestiżowe zadanie, albowiem w Częstochowie zagrają z niżej notowaną Częstochowianką, z którą w pierwszej rundzie przegrały u siebie po tie breaku.
– W tym meczu dziewczyny miały chyba pierwszy raz w życiu taki mocny doping. Przez to były bardzo spięte, przerosło je to, z kolei rywalki grały na luzie. Teraz już się jednak z tym oswoiły i wsparcie trybun naprawdę je niesie – tłumaczy Roziewicz.
Czytaj także: ZAKSA praktycznie straciła szansę na wygranie grupy w Lidze Mistrzów