Kiedy kobieta ma złe dni, tygodnie, miesiące… Nie daje żyć innym. Mieszkańcy bloku w Opolu mówią, że sąsiadka ich nęka. I załamują ręce. – Bo ile razy można dzwonić na policję, która odsyła do dzielnicowego, a ten z kolei potrafi odezwać się po czterech godzinach? – pyta jeden z mieszkańców bloku.
Agresywna i wulgarna sąsiadka. Mieszkańcy i ona – bez pomocy
Pani Maria (imię nadane na potrzeby artykułu), uciążliwa sąsiadka, od lat spędza mieszkańcom sen z powiek. Starsza pani bywa agresywna, posuwa się do bezpośrednich ataków. Stale wykrzykuje przez okno nieprawdziwe i obraźliwe informacje pod adresem sąsiadów, często po nazwisku.
Jak mówi nam jedna z mieszkanek, już wielokrotnie padła ofiarą oszczerstw i oskarżeń ze strony pani Marii – m.in. o romans. Choć niektórym może się to wydawać śmieszne, w połączeniu z innymi sytuacjami staje się jednak elementem zastraszania i uporczywego nękania.
– Jak wzywamy policję, a ta jest u nas często, to funkcjonariusze nie mogą wiele zrobić, bo pani jest chora – opowiada pani Paulina. – Oprócz wyzwisk przez okno, jest też trzaskanie drzwiami, krzyki pod adresem mieszkańców na korytarzu. Zdarzają się sytuacje, że pani goni sąsiadów po schodach i pluje na nich. Do innych sąsiadów dobija się do drzwi, kopie w nie i szarpie za klamki. Jednym sąsiadom kredą napisała na drzwiach „diabły”. Często telefonujemy do MOPR, ale problem jak był, tak jest.
Sąsiadka nęka lokatorów bloku w Opolu. „Mieszkamy jak na tykającej bombie”
– Poprzednim razem, kiedy pani Maria zabrana została na leczenie, to wcześniej mogła… podpalić blok – mówi nam inna lokatorka. – Sąsiadka ma turystyczną kuchenkę, ponieważ gaz jej odłączono, i zostawiła na niej olej w patelni. Z jej mieszkania zaczął wydobywać się dym, była interwencja straży. Ona cały czas była w mieszkaniu, ale strażacy musieli się włamać, bo ich nie chciała wpuścić.
– Kto wie, co jeszcze może jej przyjść do głowy – dodaje. – Kiedy biegnie za mną lub moim mężem, to nie wiem, czy chce nas tylko opluć, czy może którymś razem weźmie do ręki nóż. A może zepchnie ze schodów. Małe dzieci boją się zarówno zostawać w domu, jak i samodzielnie wracać ze szkoły. A dzielnicowy przyznaje, że jego działania są mocno ograniczone, bo konieczność przestrzegania procedur uniemożliwia szybkie rozwiązanie problemu.
Ludzie z bloku w Opolu skarżą się, że sąsiadka ich nęka i że mieszkają jak na tykającej bombie. Pani Maria nie tylko zadymiła blok, ale również go zalała. Według relacji mieszkańców, kobieta musiała zostawić odkręconą wodę na bardzo długo. Lokal piętro niżej wymagał gruntownego remontu…
– Ta pani kiedyś z wiaderek i misek wylewała wodę przez okno. Ale tak, by strumień dotykał przynajmniej parapetów poniżej i ludziom wlewało się do mieszkań – opisuje.
Sprzedali mieszkanie, bo nie umieli żyć obok uporczywej sąsiadki
Pani Paulina mieszkanie w bloku przy Grota Roweckiego kupiła z mężem około siedem lat temu.
– Dopiero później się dowiedziałam, że ludzie, którzy je nam sprzedali, właśnie przez panią Marię się wyprowadzili – opowiada. – I tak z chorą sąsiadką zmagamy się od początku. Mam dwójkę dzieci, starszy 9-letni syn wraca sam ze szkoły. On się boi wejść sam do domu.
Jak dodaje, pani Maria nie powinna mieszkać samodzielnie, bo stwarza zagrożenie nie tylko dla lokatorów, ale przede wszystkim dla siebie.
– Ona potrafi w nocy wyjść z mieszkania i trzaskać drzwiami, nawet kilkukrotnie – żali się pani Paulina. – To nie jest jednak takie zwykłe trzaśnięcie. Ona to robi z dużą siłą, celowo.
Jak może być to dokuczliwe, doskonale wiedzą rodzice małych dzieci. Szukając często oddechu podczas drzemki, czy chwili dla siebie, siedzą jak na szpilkach. Martwi ich zbyt długa cisza u pani Marii, jak i wykańcza nagminny hałas.
– Niestety, nie wiemy, jak dalej radzić sobie z tą sytuacją – przyznaje nasza rozmówczyni. – Paczki ze słodyczami, które pani Maria zostawia pod drzwiami, wyrzucamy. Chociaż nie wiemy, z jaką intencją to robi, to wolimy unikać z nią kontaktu.
– Jesteśmy bardzo często w kontakcie zarówno z policją, jak i MOPR-em – dodaje pani Paulina. – Zgłaszamy, reagujemy, ale co z tego. Mijają dni, tygodnie, lata… Jak było, tak jest nadal. Pani Maria również dzwoni do MOPR, nawet kilkanaście razy dziennie i wyzywa pracowników. Potrafi nawet zadzwonić do miejsca pracy sąsiadów i tam mówić niestworzone rzeczy.
„Daję gwarancję, że nikt do tej pani nie zagląda”
– Mieszkam tu od kilku lat i z uwagi na mój tryb pracy obserwuję, co się tu dzieje – opowiada „O!Polskiej” jeden z lokatorów bloku przy Grota Roweckiego. – Pani była zabierana na leczenie i czasem był długi czas, kiedy była spokojna. Potrafiła nawet porozmawiać. Jednak kiedy ma ten gorszy czas, a taki potrafi się ciągnąć długimi miesiącami, to mamy tutaj tragikomedię w kilku aktach. Kiedyś pojawiała się tutaj opiekunka, przynajmniej ktoś czuwał nad tym, czy sąsiadka w ogóle je jakieś posiłki, czy przyjmuje leki. Niestety, mijają kolejne miesiące, a nikt tu nie przychodzi. Daję gwarancję, że nikt do tej pani nie zagląda. Czasem pojawi się policja z interwencji, ale w zasadzie, po co? Do mieszkania nikogo nie wpuści i tak cała interwencja wygląda. MOPR? To chyba jakiś żart, nikt się nią nie interesuje.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że ostatnio pani Maria źle wygląda.
– Jakby nie jadła, prawdopodobnie nie przyjmuje też leków i ma swój świat – słyszymy. – Ten jej świat, niestety, wygląda ostatnio w ten sposób, że biega w koszuli nocnej po schodach i wyzywa nas. Wszystkich sąsiadów wyzywa. Jak nie ma już siły wyzywać na korytarzu, to otwiera okna i krzyczy. Pora dnia czy nocy nie stanowi żadnej przeszkody.
Ludzie podzielili się na dwa fronty
Jednocześnie dodają, że pani Maria nie przyjmie od nikogo pomocy, ani jedzenia. Nikt nie wie, czym i kiedy się to skończy, frustracja tylko narasta. Lokatorzy podzielili się na dwie grupy – jedna za wszelką cenę chce pozbyć się „seniorki-terrorystki”, a druga myśli, by pani Marii jakoś pomóc.
I ta druga grupa boi się do tego przyznać przed sąsiadami.
– Wszyscy są na skraju wytrzymałości, tak, że niedługo my, sąsiedzi, zaczniemy ze sobą walczyć o to, kto chce pomóc, a kto pozbyć się problemu, czyli pani Marii – przyznaje nam jedna z lokatorek. – Są też zrezygnowani, oni już tylko czekają na chwilę, kiedy sąsiadka zejdzie z tego świata.
Sąsiadka nęka ludzi w bloku w Opolu. MOPR: Mamy związane ręce
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu nie odpowiadają wprost, czy sytuacja w bloku przy Grota Roweckiego, w którym sąsiadka nęka lokatorów, jest im znana. Usłyszeliśmy tylko, że z uwagi na RODO nie mogą udzielać informacji w tej sprawie.
Małgorzata Kozak, wicedyrektor opolskiego MOPR, tłumaczy, jak wygląda procedura w przypadku osób, które odmawiają leczenia.
– W takich sytuacjach, jeśli brak jest bezpośredniego zagrożenia życia, sąd nie wyda postanowienia o ubezwłasnowolnieniu takiej osoby, ani o umieszczeniu jej w Domu Pomocy Społecznej – mówi Małgorzata Kozak. – My, jako instytucja, nie możemy decydować za taką osobę, tu potrzebna jest opinia biegłego lekarza, powołanego przez sędziego. „Dom Złotej Jesieni” to jedno z miejsc, gdzie osoby starsze mogą znaleźć opiekę, ale aby uruchomić taką procedurę, sprawa musi znaleźć się w sądzie.
Wobec tego zapytaliśmy, czy w przypadku pani Marii taka procedura ruszyła, ewentualnie, czy MOPR złożył już stosowny wniosek. Niestety, to pytanie pozostało bez konkretnej odpowiedzi.
Zwróciliśmy też uwagę na relacje sąsiadów, którzy twierdzą, że MOPR nie interesuje się sprawą, a pani Maria nie przyjmuje leków i bardzo źle wygląda.
Oto odpowiedź: „Sprawa się toczy zgodnie z obowiązującymi przepisami. Pozdrawiam, a sąsiadów zapraszam do bezpośredniego kontaktu z MOPR”.
– Czy warto? Co jeszcze mamy powiedzieć MOPR? – dziwią się lokatorzy bloku przy Grota Roweckiego.
Czytaj także: Ciało w Krapkowicach. Nowe fakty w sprawie zbrodni, na miejscu płoną znicze
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania