Choć w UNI Opole po cichu liczono na play off i powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu, gdy opolanki zajęły siódmą lokatę, to w klubie nikt z pozycji trzy „oczka” niższej tragedii nie robi. Po tym sezonie w pamięci pozostanie na pewno fakt ogrania niedawnego hegemona z Chemika Police, czy trzy zwycięstwa nad Radomką Radom, która i tak skończyła wyżej w tabeli.
– Mówi się, że drugi sezon dla beniaminka zawsze jest najtrudniejszy. Patrząc pod kątem wyniku to tak było, bo skończyliście trzy miejsca niżej w porównaniu z debiutem w elicie…
Maciej Kochański, prezes UNI Opole: De facto to teraz między ósmą a dziesiątą lokatą decydowały detale. Punkt, dwa więcej i znaleźlibyśmy się w fazie play off, co można byłoby nazwać wielkim sukcesem. W meczu o dziewiąte miejsce też niewiele brakowało. Najpierw była porażka 1:3, potem zwycięstwo 3:1, a następnie „złoty set” przegrany 13:15. Tym samym możemy tutaj mówić o braku szczęścia. Co się w pewien sposób wyrównało, bo w zeszłym sezonie, ono nam sprzyjało w wielu momentach. To, co najważniejsze, jednak się udało. Zostajemy w elicie, możemy myśleć o kolejnej kampanii i z dużym optymizmem patrzymy na to, co przed nami.
– Większe jest rozczarowanie, że nie ma tego play off, czy jednak radość, że udało się utrzymać?
– Ani to, ani to. Robimy to, co do nas należy. Na pewno kolejny play off byłby czymś wyjątkowym i ważnym. Byłby też takim stempelkiem naszej działalności, ale nie przejmujemy się jakoś nadmiernie jego brakiem. Póki nie walczymy o medale, a na to potrzebujemy jeszcze kilku lat, to każde miejsce, dające nam utrzymanie i każde dające możliwość walki o play off, odbieramy pozytywnie.
– Po wycofaniu z rozgrywek Legionovii Legionowo było już łatwiej z poczuciem, że i tak się nie spadnie, czy jednak za bardzo to rozluźniło zespół?
– Myślę, że nie miało to jakiegoś szczególnego znaczenia. Z całą pewnością jednak ta sytuacja dała pewnego rodzaju oddech. Ponieważ spowodowała, że można było skupić się już na kolejnym sezonie, na kolejnych celach, a ten na spokojnie dokończyć. Na szczęście, co ma też wymiar prestiżowy, dziewiąte miejsce które zajęły dziewczyny po sezonie zasadniczym, dawało spokojne utrzymanie. Nie trzeba było więc się na nikogo oglądać. Nikt nam też potem nie powie, że uniknęliśmy spadku dzięki pozaboiskowym sprawom.
– A pod względem organizacyjnym? Ten drugi sezon był dla was łatwiejszy, bo już wczuliście się w elitę czy jednak wciąż się jej uczycie?
– Cały czas się uczymy i cały czas stawiamy sobie nowe wyzwania. Chociaż dużo rzeczy, takich jak np. przekształcenie stowarzyszenia w spółkę, było już za nami. Niemniej myślę, że decyduje też o tym nasza ambicja. Dlatego z całą pewnością nie mogę powiedzieć, że przyszłość będzie łatwiejsza, ponieważ stawiamy sobie kolejne wyzwania na każdym polu działalności klubu. I znowu będziemy chcieli stawać się lepsi. Ten sezon jest już za nami i uważamy go za udany. Czas jednak szybko go podsumować i przygotować się do kolejnego.
– Za to teraz na rynku transferowym może być wam nieco lżej, bo pokazaliście, że UNI zabawi w najwyższej lidze na dłużej…
– Jesteśmy klubem o jednym z najniższych budżetów w lidze, co nie stanowi żadnej tajemnicy. Oczywiście zabiegamy cały czas o jego zwiększenie, ale ta kwestia ma w tym przypadku znaczenie. Z całą pewnością udało nam się już udowodnić, iż nie jesteśmy „jednosezonowym” klubem, że mocno patrzymy w przyszłość. I siatkarki widząc nazwę UNI Opole też widzą, że to poważny klub. Nie tylko beniaminek, który jakoś tam awansował do najwyższej ligi, ale organizacja która może zagościć na mapie Polski na najbliższych kilka, kilkanaście lat.
– Bez rewolucji kadrowej jednak chyba się nie obejdzie. Vivian Pellegrino kończy karierę, Kingę Stronias kuszą Budowlani Łódź, a Gabrielę Makarowską-Kulej – Developress Rzeszów. To trzon drużyny…
– Pewnego rodzaju problemem naszego zespołu jest to, że dziewczyny, które „wyrastają” ponad możliwości klubu, idą dalej. I w naszym przypadku cieszymy się z tego, że Kinga po tylu latach ma opcję pójścia do przodu, że Gabriela która przyszła do nas po kontuzji, gdy miała kłopot ze znalezieniem klubu, a my daliśmy jej szansę, też ma teraz możliwość przejścia gdzieś wyżej. Oczywiście nie przesądzam, czy tak się stanie w ich przypadku. Ale jeśli się pojawiają takie zawodniczki z takimi umiejętnościami, to jest oczywiste, że w końcu przejdą do klubów, które oferują im sposobność walki o najwyższe cele. A my, póki co, jesteśmy w miejscu w jakim jesteśmy, angażujemy się w szkolenie kolejnych młodych, zdolnych zawodniczek. Wyszukujemy je i dajemy im szansę. Tak aby znowu spełniać następnie cele.
– Jakieś nowe nazwiska już można podać?
– Kadra jest w budowie. Potrzebujemy jeszcze chwili, żeby ją ostatecznie domknąć i ogłosić skład. Z całą pewnością kierujemy się tą zasadą, jaka przyświeca nam od lat, czyli dużo zdolnej młodzieży i kilka doświadczonych zawodniczek. Ta mieszanka przy naszych możliwościach budżetowych daje nam możliwość walki o cele, jakie sobie wytyczamy.
– To zapytam od drugiej strony: czy już wiadomo, kto zostanie na pewno?
– Śladem lat ubiegłych zostanie mniej więcej połowa składu. I do nich dołączymy kolejne siatkarki. Na razie jednak za wcześnie na konkretne nazwiska, także w kontekście tego, kto zostanie, a kto nie.
– Co ze sztabem szkoleniowym?
– W tym momencie zamykamy ten sezon, toczą się również dyskusje w tym zakresie. Główny trener Nicola Vettori jest jeszcze z nami do połowy maja i mocno wierzę w to, że potem będzie kontynuował dalej swoją opolską przygodę. Wiem, że on jest mocno „na tak”, więc wydaje się, że będziemy dalej mogli wspólnie budować przyszłość klubu.
– Kiedy dziewczyny się rozjeżdżają i kiedy pojawią się w Opolu, by sposobić się do nowych wyzwań?
– Dziewczyny w większości jeszcze zostają. Dla części z nich to także czas przygotowań do Akademickich Mistrzostw Polski. Oficjalnie w przyszłym tygodniu kończymy sezon. Cudzoziemki wyjeżdżają do siebie, część dziewczyn już powoli przygotowuje się do potencjalnych występów w kadrze U21. Ta siatkówka może w pewnym stopniu w tej chwili zostanie zawieszona w naszym mieście, ale to nie znaczy, że nie będziemy mieli jeszcze wielu fajnych okazji do spotkań. Za chwilę zaczynamy „plażówkę” w sekcjach młodzieżowych, zatem na pewno cały czas coś się będzie działo.
– Gdy już powrócą seniorki, to z jakimi zamiarami chcecie wkroczyć w nowe rozgrywki? Nie trzeba przecież zakończyć sezonu zasadniczego na czołowych miejscach, by potem wejść do półfinału, co pokazały zawodniczki Budowlanych Łódź.
– Wielki szacunek dla nich, ponieważ Chemik Police wydawał się być pewniakiem do awansu. To duża niespodzianka, ale taki obrót spraw znowu pokazuje, że pieniądze to nie wszystko. Ważny jest fundament, jeśli chodzi o budżet, niemniej można także w wielu innych kwestiach walczyć o to, aby cele wyższe również osiągać. My na ten moment jednak sobie ich nie wyznaczamy. Na początku chcemy złożyć skład. Potem – spotkać się z wszystkim dziewczynami, przedyskutować pewne sprawy i zobaczyć jaki mamy potencjał. Jak zawsze celem minimum będzie utrzymanie, a celem optimum playoffy. Co więcej uda się wyciągnąć, to zobaczymy.