Pożar składowiska chemikaliów w Kędzierzynie-Koźlu wybuchł w czwartek 23 listopada. Płomienie ogarnęły nielegalny magazyn niebezpiecznych substancji około godz. 10.40. Strażacy przez wiele godzin walczyli z płomieniami. Nad okolicą unosił się gęsty, czarny dym. Służby wydały ostrzeżenie dla mieszkańców, aby zamknęli okna i nie wychodzili z domów.
Ekspert: Groźne substancje najpewniej spłynęły do Odry
Akcja gaśnicza trwała przez wiele godzin. Uczestniczyło w niej łącznie około 40 zastępów strażaków. Pracowali na miejscu do rana. Nie tylko, by dogaszać zgliszcza, ale i by uniemożliwiać spływ wód pogaśniczych do pobliskiej Odry i Kanału Gliwickiego. W to zadanie zaangażowani byli też pracownicy Wód Polskich.
Prof. Bogdan Wziątek zauważa, że istnieje ryzyko, iż niebezpieczne substancje i tak dostały się do wód.
– Nocne opady deszczu prawdopodobnie spowodowały, że wszystko to, co znajdowało się w pogorzelisku, spłynęło do Odry. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu powinien przeprowadzić dokładne badania na śluzie w Krapkowicach. Jeśli coś dostało się do rzeki, to właśnie tam się osadzi, powodując skażenie – mówił.
Pożar składowiska w Kędzierzynie-Koźlu. Będą zmiany w przepisach?
Ekspert zaznacza, że pożar składowiska w Kędzierzynie-Koźlu to dowód na bezwład państwa.
– Państwo przez kilka lat nie było w stanie rozwiązać problemu tego składowiska. Jego organy długo wiedziały, że są tam substancje niebezpieczne. Nic nie stało na przeszkodzie, aby te odpady zutylizować, a równolegle działać w kierunku obarczenia kosztami i odpowiedzialnością tego, który je tam ulokował. Czekanie na to, aż znajdzie się winny doprowadziło do tragedii, jakiej byliśmy świadkami w Kędzierzynie-Koźlu. I takie sytuacje będą się powtarzać, jeśli nic się nie zmieni – uważa.
Posłowie Izabela Bodnar i Adam Gomoła z Polski 2050 oraz Witold Zembaczyński z Koalicji Obywatelskiej podkreślają, że ta sytuacja pokazała też, iż szereg instytucji powstałych na przestrzeni lat aby zajmować się tematami ochrony środowiska nie stanął na wysokości zadania. Podkreślali, że główny pożytek z nich był taki, że było więcej posad dla osób związanych z obozem władzy.
Adam Gomoła zaznaczył, że skierował do premiera interpelację w temacie działań zaradczych po głośnym pożarze nielegalnego składowiska w Zielonej Górze. Wraz z posłanką Izabelą Bodnar zapowiedział też stworzenie instytucji, która będzie działać kompleksowo w temacie wydawania zgód środowiskowych na tworzenie składowisk, a te nielegalne będzie w stanie szybko likwidować.
Pożar składowiska w Kędzierzynie-Koźlu. To było podpalenie?
– Byliśmy w czwartek na miejscu z profesorem Wziątkiem. Pożar składowiska chemikaliów w Kędzierzynie-Koźlu był jak obraz rodem z apokalipsy. Wszędzie był toksyczny, gryzący dym. Nie sposób było pobierać próbek wody – opowiadał Witold Zembaczyński.
Poseł KO podkreślał, że władze centralne pozostawiły kędzierzyński samorząd samemu sobie w temacie likwidacji nielegalnych składowisk odpadów na jego terenie. To, które spaliło się przy ulicy Chełmońskiego, nie jest bowiem jedynym w Kędzierzynie-Koźlu. Dodajmy, że na terenie całego województwa mamy około 20 podobnych składowisk.
– Będziemy dążyli do tego, aby samorządy miały wsparcie w tym względzie. Tego nie da się zrobić jedną decyzją, to praca na lata. Ale jesteśmy zdeterminowani, aby ją przeprowadzić do końca. Tak, jak do końca trzeba wyjaśnić przyczyny pożaru w Kędzierzynie-Koźlu. Zachodzi podejrzenie, że ktoś postanowił skorzystać z pewnego rozchwiania towarzyszącego zmianie władzy w kraju i podpalił składowisko. Po to, by w ten sposób pozbyć się problemu i zmyć z siebie odpowiedzialność – stwierdził Witold Zembaczyński.
Dodajmy, że policjanci pracujący na miejscu nie wykluczają, że pożar nielegalnego składowiska chemikaliów w Kędzierzynie-Koźlu był skutkiem podpalenia.
Czytaj także: Druzgocący raport NIK w sprawie katastrofy na Odrze. Nie brak wątków opolskich