Piotr Guzik: Od odejścia z Polski 2050 milczał pan na temat tego, co działo się w partii. Skąd ta zmiana?
Piotr Sitnik: Redaktor „NTO” zadzwonił do mnie mając już zebrany materiał. Sprawę postawił tak, że zrozumiałem, iż jeśli się nie wypowiem, to będzie to znaczyło, że mam coś do ukrycia. Dlatego nie mogłem się nie wypowiedzieć. Nie znałem jednak tego najgorszego, czyli treści nagrań. Jeśli są autentyczne, to jest to bardzo zła sytuacja.
Wraz z panem z zarządu Polski 2050 w regionie odeszły jeszcze dwie osoby. „Handlowanie” miejscami na listach było powodem?
– Jak powiedziałem, nie wiedziałem o tym ani ja, ani dziewczyny. Ale doszło do sytuacji, która była dla nas dzwonkiem alarmowym, która legła u podstaw naszego odejścia, a o której jeszcze nie mówiłem.
Co nią było?
– Współpraca regionalnego zarządu z Adamem Gomołą od dłuższego czasu układała się źle. Przy czym nie można powiedzieć, że „sodówka” uderzyła mu do głowy po tym, jak został posłem. Już wcześniej był bardzo pewny siebie. Próbował pewne rzeczy narzucać. I z tej pozycji w styczniu zaproponował, abyśmy jako zarząd podpisali umowę z „firmą pani Basi”, by ta zajęła się kampanią samorządową.
Pani Basia to Barbara Łabędzka, która współpracowała z posłem Gomołą?
– Tak. Zaczęliśmy pytać o szczegóły. Usłyszeliśmy, że ona miałaby się zajmować koordynacją w kampanii. Poseł kusił, że jest sponsor gotów wyłożyć 20 tys. zł. Ale zaznaczał, że aby go pozyskać, potrzebna jest umowa z firmą pani Basi. Bardzo na to naciskał, a my nie chcieliśmy się zgodzić.
Dlaczego?
– Wie pan, dla mnie to nie była pierwsza kampania i wiem, że takiej koordynacji to być może potrzeba na poziomie sejmiku, ale na niższych szczeblach samorządu jest zbędna. Poza tym dziewczyny zauważały, że nie mamy jeszcze formalnie zgłoszonego komitetu i nie ma możliwości, aby zawrzeć taką umowę. Zapytaliśmy też, czy darczyńca wpłaci tych 20 tys. zł jak komitet powstanie. Adam Gomoła stwierdził, że bez współpracy z panią Basią tych pieniędzy nie będzie, on wycofuje się z kampanii samorządowej i nie będzie nam pomagał. Skupi się tylko na pracy poselskiej.
Próbowali państwo wyjaśniać sprawę w centrali Polski 2050?
– Przesłaliśmy pismo, w którym przedstawiliśmy nasze wątpliwości.
Jakie konkretnie?
– Nie mogę tego ujawnić, obowiązuje mnie klauzula poufności. Powiem tylko, że owo pismo, a także wcześniejsze prośby o wsparcie, pozostały bez reakcji. Co przeważyło szalę na rzecz rezygnacji. Nie mieliśmy jednak zielonego pojęcia, że tych 20 tys. zł ma wpłacić kandydat, który stara się o miejsce na liście wyborczej. Gdybyśmy o tym wiedzieli, to na pewno byśmy to zgłosili.
Handlu miejscami na listach nie było przy wyborach parlamentarnych?
– Ja startowałem z trzeciego miejsca. Nic za to nie zapłaciłem i z własnych pieniędzy sfinansowałem swoją kampanię. Zdobyłem blisko 7 tys. głosów, w Kluczborku byłem najlepszy.
Ale miał pan być „jedynką”. A potem się okazało, że pan jako lider opolskich struktur Polski 2050, musi zrobić miejsce dla regionalnego rzecznika. Pieniądze tutaj nie grały roli?
– Nic mi na ten temat nie wiem i o tym nie słyszałem.
A co jeśli nagranie Adama Gomoły to owoc intrygi, w którą i pan mógł być zaangażowany?
– Ja go nie nagrałem i nie wiedziałem nawet, że takie nagranie istnieje. Nic mi też nie wiadomo o żadnej intrydze. Zresztą, jaki miałbym mieć motyw?
Na przykład taki, że miał pan objąć posadę prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Opolu. A potem okazało się, że zostanie na nim aktualna pani prezes. Do tego dochodzi też fakt, że musiał pan zrezygnować z „jedynki” na liście do Sejmu.
– To, że pani prezes zostanie, okazało się jak już odszedłem z partii. Owszem, czułem się kompetentny do objęcia tej funkcji, ale też nigdy nie było żadnych oficjalnych przymiarek do tego. Co do miejsca na liście, to przyjąłem „trójkę” z pokorą. I gdybym miał się za to mścić, to zrobiłbym to właśnie w kampanii parlamentarnej. A nie teraz, gdy miałem szanse na to, by – mając na uwadze wynik z wyborów z jesieni 2023 roku – być liderem listy w swoim okręgu do sejmiku, zrezygnowałem z partii. Zrezygnowałem też z trzech lat pracy na rzecz Polski 2050. Nie komentowałem jednak niczego wcześniej, z przyzwoitości, by nie szkodzić partii. Ostatnie okoliczności nie zostawiły mi jednak wyjścia.
Powiedział pan o nagraniach „jeśli są autentyczne”. Dopuszcza pan możliwość, że nie są?
– Ja ich nie słyszałem, więc pewności stuprocentowej nie mam. Zachowanie Adama Gomoły, brak odniesienia do sytuacji, jest zastanawiające.
Czytaj także: Adam Gomoła wykluczony z Polski 2050. Partia wydała komunikat
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.