Upamiętnienie artystów, którzy odeszli, a którzy byli związani z festiwalem, to tradycja imprezy. Jednak to, co na inaugurację 61. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu zrobili Gaba Kulka i Łukasz Lach, wiele wspólnego z hołdem nie miało. Być może zabrakło prób, być może zjadła ich trema. Andrzej Zieliński, brat Jacka, występujący z nimi na scenie, musiał mocno zaciskać zęby i liczyć na jak najszybsze zakończenie muzycznej katorgi.
Po tym – delikatnie mówiąc – mało udanym wstępie, przyszedł czas na Premiery na festiwalu Opole 2024. I tak, jak w poprzednich latach, tak i tym razem dominowały kompozycje popowe i melancholijne – wtórne, wpadające jednym uchem, a wypadające drugim.

Mało było utworów energetycznych i na tym tle zdecydowanie wybiła się Lanberry. Występ zadziorny i z ikrą – takich w tym koncercie brakowało.
Opole 2024 – Premiery. Artyści nie radzili sobie z piosenkami
Premiery na festiwalu Opole 2024 pokazały też, że sporo wokalistów nie radzi sobie z wykonywanymi piosenkami. Alicja śpiewała na ściśniętym gardle, Monika Lewczuk nie radziła sobie z melodią. Janek Górka był bez wyrazu, a zaś Tatiana Okupnik w piosence zaserwowała mało wysublimowaną tekstowo kontemplację przemijalności i ulotności. Braki wokalne często udanie maskowały chórki. Za wyjątkiem Marcina Sójki, któremu chórzystki popsuły występ.
Na tym tle wokalnie wyróżnił się Piotr Cugowski. Niezależnie od tego, czy budzi sympatię, czy nie, pokazał, że głos ma nie od parady. Tyle, że sama piosenka do oryginalnych nie należała.

Czym innym był utwór „Ławeczka” w wykonaniu duetu Zabłocki Osobiście – Czesław Mozil. Ten pierwszy znany był bardziej w branży, jako autor kompozycji wykonywanych przez innych artystów. Tym razem postanowił wyjść z cienia. Jeśli chodzi o umiejętności wokalne, to raczej powinien w tym cieniu pozostać.
Co więcej, mogłoby się wydawać, że piosenka, jaką zaprezentował z Czesławem Mozilem bardziej, niż na Premiery na festiwalu Opole 2024 nadaje się na festiwal OFF, jednak publiczność właśnie im przyznała swoją nagrodę. Duet ten wyjeżdża z Opola z Karolinką. Co pokazuje, że widzowie nie łapią się już na mdłe kompozycje. Chcą czegoś oryginalnego.
Wybijającą się na tle pozostałych konkursowych piosenek była też ballada, jaką wykonali Józefina i Skubas. I za nią zostali docenieni przez jurorów oceniających występy muzyków. Nastrojowa kompozycja z poetyckim tekstem ma prawo się podobać.

Miała być nowa jakość, były stare grzechy
Z własnymi piosenkami wyraźnie nie radziła też sobie Kayah. Wokalistka, która wróciła na festiwal po latach, była współprowadzącą koncert do spółki z Andrzejem Piasecznym. Gdy zakończyła się prezentacja utworów konkursowych, obydwoje zaprezentowali wiązanki swoich przebojów. O ile Piasek zaprezentował swój zwyczajowy poziom, to Kayah nie raz ratowała się wokalnymi improwizacjami.
Jako prowadzący, Kayah i Andrzej Piaseczny wypadli dosyć sztucznie. Trudno było też nie odnieść wrażenia, że Kayah swoimi komentarzami irytuje Piaska. Mimo tego ów duet nie była też aż tak męczący, jak to potrafiło się zdarzać prowadzącym Premiery w poprzednich latach. Nie obyło się przy tym bez zwyczajowego zachęcania, by słać wiadomości sms. Ale tego już w tych konkursowych koncertach uniknąć się nie da.
Zasadniczo festiwal Opole 2024 zapowiadany był jako nowa jakość, jednak Premiery w szeregu przypadków powtórzyły grzechy z przeszłości. Należy liczyć, że pozostałe koncerty 61. KFPP wypadną lepiej.
Czytaj także: KFPP na Krajowej Liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego? Zdecydują podpisy Opolan
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.