Opolanin pobity na Sycylii
Do zdarzenia doszło przed tygodniem w nocy w samym centrum Katanii, w pobliżu Piazza Stesicoro. Turystę, mieszkańca Opola, zaatakował – jak określiły to włoskie media – „mężczyzna spoza Unii Europejskiej”.
Napastnik postanowił ukraść mu telefon. Polak otrzymał wiele ciosów. Wskutek pobicia 35-latek upadł i uderzył głową o chodnik. Ratownicy medyczni przybyli na miejsce określili jego stan jako krytyczny. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację urazów głowy. Służby ratunkowe wezwał jeden z mieszkańców, świadek zajścia. Mundurowi do tej pory nie zidentyfikowali napastnika.
Opolanin pobity na Sycylii może liczyć na przyjaciół. Utworzyli na portalu pomagam.pl zbiórkę pieniężną, aby pokryć koszty transportu karetką do Polski i rehabilitację. Na stronie zbiórki czytamy, że wypadek spowodował ciężki wylew krwi do mózgu mężczyzny i że „pomimo intensywnej opieki medycznej i operacji, jego stan wciąż jest krytyczny”.
W ciągu dziewięciu dni udało się zebrać dla Łukasza ponad 70 tys. zł. Udało się osiągnąć cel, ale nie wiadomo, czy kwota ta faktycznie wystarczy na transport do Polski. Oraz czy – lub kiedy – będzie on faktycznie możliwy. I czy zamiast karetki nie będzie konieczny samolot medyczny.
Próbowaliśmy uzyskać informacje na temat tego, jaki stan ma Opolanin pobity na Sycylii. Według przekazu portalu cataniaoggi.it sprzed paru dni, 35-letni Łukasz został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Polska ambasada ma być w codziennym kontakcie telefonicznym ze szpitalem.
Zwróciliśmy się z zapytaniem o zdrowie mieszkańca Opola oraz o możliwości jego transportu z Włoch – zarówno do ambasady w Rzymie, jak i do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Otrzymaliśmy potwierdzenie, że przypadek naszego krajana jest dobrze „znany służbie konsularnej”. Ze względu na charakter sprawy i przepisy dotyczące ochrony danych osobowych „ministerstwo nie może jednak udzielić informacji na ten temat”.
Zapewniono nas, że konsul podejmuje działania na wniosek zainteresowanych w granicach określonych prawem.
Czytaj także: Pożar autokaru na autostradzie A4. Jechały nim dzieci