Liderzy regionalnych struktur PO mieli mieli wskazać po 12 kobiet i 12 mężczyzn, których widzą w roli kandydatów, ale bez konkretnego wskazania miejsc. Listy były alfabetyczne.
– W większości to tylko ludzie Platformy. Chyba, że dana struktura ma dobre relacje z lokalnymi działaczami naszych partnerów z Koalicji Obywatelskiej. Wtedy i oni znaleźli się na proponowanych listach – mówi nam osoba znająca kulisy sytuacji.
Na Opolszczyźnie partnerem PO jest Nowoczesna, której wiceprezesem krajowym jest poseł Witold Zembaczyński. Od działaczy opozycji słyszymy, że z racji swojej dotychczasowej aktywności ma szanse na wysoką pozycję na liście. Ale raczej nie na „jedynkę”, jak cztery lata temu.
– Listy osób przekazane do centrali to jedno. Dopiero na jej poziomie zapadną decyzje, co do jej ostatecznego kształtu – słyszymy.
Marszałek Andrzej Buła nieobecny na liście. „Ale może być”
Ustaliliśmy, że wśród 24 osób na liście są też wszyscy obecni posłowie PO: Tomasz Kostuś, Rajmund Miller i Ryszard Wilczyński.
– Tak, wyraziłem gotowość do ponownego startu – potwierdza Ryszard Wilczyński.
W kilku źródłach potwierdziliśmy, że na liście jest również Szymon Ogłaza, członek zarządu województwa. W urzędzie marszałkowskim odpowiada m.in. za infrastrukturę i komunikację. O tym, że może wystartować, mówiło się już od jakiegoś czasu.
– Długo nie był chętny, ale udało się go namówić – mówi nam jeden z działaczy opolskiej PO.
Zapytaliśmy Szymona Ogłazę o start w wyborach do Sejmu. – Jeśli pan marszałek będzie chciał ujawnić nazwiska osób na liście, to to uczyni – odpowiedział.
Na liście znalazł się też Robert Węgrzyn, sekretarz PO na Opolszczyźnie. Teraz jest radnym sejmiku, ale w przeszłości był już posłem. – I marzy, by do Sejmu wrócić – twierdzi działacz PO.
W kilku źródłach usłyszeliśmy, że na liście nie ma samego lidera PO w regionie. Nasi rozmówcy zaznaczają, że marszałek broni się przed startem ze wszystkich sił.
– Pamiętajmy, że Andrzej Buła już kiedyś był posłem. Potem został marszałkiem za Józefa Sebestę. I bardzo mu się ta rola spodobała. Ale może się okazać, że Donald Tusk wyda dyspozycję, że wszyscy liderzy w regionach mają startować, jako lokomotywy list. I wtedy nie będzie miał wyboru – komentuje działacz PO.
Roszada wśród kandydatów do Senatu?
Ale to nie jest jedyny scenariusz brany pod uwagę. Innym jest postawienie na senator Danutę Jazłowiecką.
– Wszyscy obecni senatorowie mieli obiecane, że za niezłomność w tej kadencji mają zapewniony start w kolejnych wyborach – mówi polityk opolskiej PO.
– Ale faktem jest też, że mamy mało rozpoznawalnych kobiet wśród kandydatek do Sejmu. A pani senator ma wyrobioną markę i mogłaby być jeśli nie „jedynką”, to numerem dwa na liście, jeśli Andrzej Buła wystartuje – opisuje.
Na takiej zmianie na pewno skorzystałby Tadeusz Jarmuziewicz. Były wiceminister infrastruktury od kilku miesięcy jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Niektórzy twierdzą nawet, że aż za bardzo. I pojawia się, gdzie tylko może.
– Póki Danuta Jazłowiecka miała startować z okręgu obejmującego Opole i powiat opolski, a Beniamin Godyla na wschodzie regionu, dopóty Tadek mógł liczyć tylko na start do Senatu z zachodu regionu – twierdzi nasz rozmówca. – Wiele wskazuje jednak na to, że w ramach paktu senackiego ten okręg oddamy Lewicy albo PSL, które się o niego żrą. Gdyby więc Danuta startowała do Sejmu, on miałby drogę wolną do startu do Senatu z jej okręgu.
Pytana, czy może być na szczycie listy KO do Sejmu, Danuta Jazłowiecka odpowiada, że obecnie nie ma takiego tematu.
– Mam ponownie kandydować do Senatu – mówi i dodaje: – Oddałam się do dyspozycji przewodniczącego Donalda Tuska. Jeśli będzie mnie widział w innej roli, to jestem gotowa podjąć się wyzwania. Uważam jednak, że w przypadku Sejmu już czas na to, aby robić miejsce przedstawicielom młodszego pokolenia. Powinno być też więcej kobiet na „jedynkach”.
Przygrywka do samorządówki? „To samobójstwo”
Od kilku osób z PO słyszymy, że szereg osób, który trafił na listę kandydatów przekazanych do partyjnej centrali, ma wykorzystać najbliższą kampanię do tego, aby „wypromować” się przed wyborami samorządowymi. Te mają odbyć się wiosną 2024 roku.
Stąd m.in. obecność Tomasza Kaliszana na wspomnianej liście. To wieloletni radny Opola, który przymierzany jest do roli kandydata na prezydenta Opola.
Ale takie podejście nie wszystkim się w opozycji podoba.
– To fundamentalny błąd, który może nas drogo kosztować. Traktowanie kampanii parlamentarnej jako przygrywki przed wyborami samorządowymi to przepis na polityczne samobójstwo – komentuje jeden z polityków.
– Nie wiem, jak można nie rozumieć, że najbliższe wybory są grą o wszystko. Jeśli je przegramy, to może to być koniec samorządu, jaki znamy. Nie tylko dlatego, że możemy kolejny raz oglądać „efekt Komorowskiego”, którego przegrana w wyborach na prezydenta RP wiosną 2015 roku miała też wpływ na porażkę Platformy pół roku później. Jeśli teraz przegramy, to nasi ludzie oddadzą też pola w samorządach. Nie ma też pewności, czy PiS przed tymi wyborami nie namiesza znów z ordynacją, by ją przygotować pod siebie – argumentuje.
– Andrzej Buła chyba tego nie rozumie. Ale zrozumie, gdy zetknie się z tymi, którzy to rozumieją, w tym z Donaldem Tuskiem. On tak tego nie zostawi – stwierdza nasz rozmówca.
Co z ludźmi ruchu „Tak! Dla Polski”?
Na opolskiej liście wysłanej do centrali PO nie ma też przedstawicieli ruchu samorządowego „Tak! Dla Polski”. To ciekawe o tyle, iż jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się, że to pierwszy pewny koalicjant PO w tych wyborach.
– Nikt z nami na temat propozycji kandydatów nie rozmawiał – mówi Piotr Pośpiech, działacz opolskich struktur ruchu. – Obecnie wygląda na to, że PO postanowiła zmarnować potencjał, który jest w samorządach. Nadal jesteśmy jednak gotowi wspierać całą demokratyczną opozycję.
Od działacza Platformy słyszymy, że kandydatów „Tak! Dla Polski” nie było na opolskiej liście, ponieważ kwestia tego, kto z nich się na niej znajdzie, będzie omawiana w Warszawie na poziomie liderów.
– Ale już na wstępie zaznaczono, że prezydenci czy burmistrzowie miast, którzy sami nie startują, nie mają prawa wskazywać swoich ludzi na listy. A na pewno nie na wysokie miejsca – twierdzi.
– A skoro Arkadiusz Wiśniewski do Sejmu nie startuje, to nie może też wskazywać, kto z jego ludzi miałby się znaleźć na ostatecznej liście do Sejmu. Poza tym pomimo jego zwrotu i krytyki PiS, Donald Tusk ma świadomość, że prezydent Opola przez lata budował swoją pozycję z pomocą ludzi prawicy – zauważa.
Prace nad listą PO utrudnia też niepewność, czy w najbliższych tygodniach do jej obozu nie dołączy Szymon Hołownia i jego ludzie. Bo ich rozmowy z PSL o koalicji wyborczej nie idą tak gładko, jak się z początku mogło wydawać.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.