Historia lubi się powtarzać
Nieudana misja obecnego premiera osłabi go. I jeśli Andrzej Duda myśli o stworzeniu w przyszłości szerokiego centrowo-prawicowego bloku, to będzie mu łatwiej bez odsuniętego na emeryturę Kaczyńskiego i bez ośmieszonego Morawieckiego.
W tygodniu, w którym przypada Narodowe Święto Niepodległości, działania prezydenta RP każą przypomnieć wydarzenia sprzed 101 lat. Wtedy właśnie – 14 lipca 1922 roku – Sejm desygnował na premiera Wojciecha Korfantego opromienionego politycznym zwycięstwem III powstania śląskiego.
Korfantemu nie pomogła sejmowa większość ani złożona Piłsudskiemu deklaracja: „Panie Naczelniku, nigdy nie będzie Pan miał bardziej oddanego premiera, niż będzie go Pan miał we mnie”. Nie pomogło przekonanie wielu obywateli, że takiego premiera – energicznego, kreatywnego i realistycznego – Polska potrzebuje. Marszałek nominacji nie podpisał i zagroził dymisją z funkcji Naczelnika Państwa. Sejm się cofnął, a Korfanty premierem nie został nigdy.
Józef Piłsudski też grał pod siebie. W 1922 roku Polska miała już wywalczone i ustalone granice z wszystkimi sąsiadami. Wyczerpała się jego rola wybitnego wodza. Trzeba się było skupić na polityce wewnętrznej, a w niej skuteczny polityk i świetny mówca Korfanty mógłby marszałka przesłonić. Padł więc ofiarą politycznej walki. Tym bardziej, że jako chadek Korfanty nie cieszył się – mówiąc bardzo delikatnie – sympatią socjalisty Piłsudskiego.
„Nam w historii zawsze lepiej udawały się państwa podziemne niż państwa naziemne”
Jaki z tego wniosek? Jest ich nawet kilka.
Polityka okazuje się – jak mnie uczono na studiach – działalnością publiczną związaną z walką o władzę i jej utrzymaniem. Nie ma w tej definicji ani słowa o dobru wspólnym ani o interesie narodowym.
Polska przez ponad sto lat wcale tak bardzo się nie zmieniła. I dobrze mają się te same mechanizmy: pomagać trzeba swoim i sobie. I te same emocje, czytaj osobiste niechęci.
Być może trzeba się zgodzić – choć to smutne w perspektywie 105. rocznicy odzyskania niepodległości – z prof. Januszem Tazbirem, który w filmie o Polskim Państwie Podziemnym powiedział bez ogródek: Nam w historii zawsze lepiej udawały się państwa podziemne niż państwa naziemne.
Ta błyskotliwa myśl wybitnego, zmarłego w 2016 roku, badacza i znawcy dziejów Polski świetnie by się nadawała na puentę tego komentarza. Ale w perspektywie niepewności, jak długo potrwa wojna w Ukrainie i jak się skończy, ciśnie się na usta inna i gorzka refleksja: Obyśmy skuteczności działania państwa podziemnego nie musieli doświadczyć na sobie.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.