Inauguracyjna połowa nie zapowiadała jednak takiego obrotu spraw. Tym bardziej na początku. Opolanie wówczas świetnie bronili i w ciągu pierwszych pięciu minut stracili tylko jednego gola, a sami zdobyli trzy. Świetnie w bramce rywali jednak zaczął prezentować się Piotr Wyszomirski, jak się okazało późniejszy MVP zawodów.
Do jego poziomu dostosowali się także koledzy z pola. I najpierw, dość szybko, doprowadzili do remisu po 5, a następnie poszli za ciosem i niebawem było już 9:6 dla nich. Na szczęście podopieczni Bartosza Jureckiego nie dali się już im bardziej rozkręcić. Ponadto sami nieco się obudzili i przed przerwą minimalnie zniwelowali straty. Dzięki czemu do szatni schodzili przegrywając 11:13.
Tak jak goście dobrze weszli w spotkanie, tak kiepsko zaczęli po zmianie stron. Przez blisko 300 sekund nie udawało się im trafić do siatki rywala, a gdy to zrobili to nie z akcji, a z rzutu karnego. Od stanu 17:12 zabrzanie już nie tylko trzymali ich na dystans, ale przeważnie go powiększali. Tym bardziej, że przez kwadrans drugiej odsłony nasi szczypiorniści zdobyli ledwie cztery gole.
Zresztą potem było niewiele lepiej, bo do końca spotkanie jedynie podwoili ten wynik. Jakby tego było mało miejscowi zdobyli po przerwie dwa razy więcej bramek i triumfowali finalnie przewagą dziesięciu trafień.
Tym samym po dwóch kolejkach Orlen Superligi opolanie mają na koncie trzy punkty i legitymują się bilansem bramkowym 44:48. To na ten moment daje im szóste miejsce w zestawieniu.
Górnik Zabrze – Gwardia Opole 29:19 (13:11)
Gwardia: Malcher (25 proc. obron) Ałaj (21) – Hryniewicz 4, Kawka 4, Czyczykało 3, Jankowski 3, Jędraszczyk 2, Monczka 2, Sosna 1, Jendryca, Milewski, Scisłowicz, Stempin, Wandzel, Wojdan.
Czytaj także: ASG Stanley Brzeg jednak na zapleczu futsalowej elity!