Raport NIK o katastrofie na Odrze to owoce pracy szeregu kontrolerów. – Wykazaliśmy, że państwo polskie nie było przygotowane na taką katastrofę. Jednocześnie sytuacja z 2022 roku wykazała, że to tylko wierzchołek góry lodowej – mówił Marian Banaś, prezes NIK.
– Sytuacja w naszych rzekach jest zła. Zanieczyszczają je ścieki, odprowadzane legalnie i nielegalnie. Na tę sytuację wpłynęły wieloletnie zaniechania – stwierdził.
Kontrolę ws. działań instytucji państwowych w związku z katastrofą ekologiczną na Odrze NIK prowadziła na terenie województwie, przez które rzeka przepływa. To woj. śląskie, opolskie, dolnośląskie, lubuskie i zachodniopomorskie. Do tego doszły kontrole w resortach i jednostkach działających na obszarze ochrony środowiska. Koordynacją kontroli zajmowała się delegatura NIK w Opolu.
– Podczas katastrofy wyginęło 80 proc. organizmów odpowiadających za samooczyszczenie rzeki. Skutki nie ograniczają się tylko do środowiska, ucierpiała też gospodarka – mówiła Iwona Zyman, dyrektorka NIK w Opolu.
Druzgocący raport NIK o katastrofie na Odrze
Kontrolerzy NIK już na starcie wskazali, że „organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo obywateli pozostawały bierne w pierwszej fazie kryzysu”.
Przypominają, że pierwsze sygnały na temat masowego śnięcia ryb pochodziły z połowy lipca 2022 i dotyczyły Kanału Gliwickiego. Potem były śnięte ryby w Odrze w Oławie. Mimo tego – jak stwierdziła NIK – ani wojewoda opolski, ani dolnośląski nie nadali im właściwej rangi. Podobny zarzut pada pod adresem ministerstw infrastruktury oraz klimatu i środowiska. Informacje te nie trafiły też od razu do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Skutek był taki, pierwsze działania zaradcze instytucje państwowe podjęły dopiero 10 sierpnia – a więc blisko miesiąc po pierwszych sygnałach o problemie.
„Tymczasem brak niezwłocznych działań na rzecz usunięcia martwych ryb z Odry i powstrzymania ich przemieszczania w dół rzeki powodował wtórne jej zanieczyszczenie. W wyniku rozkładu materii organicznej następował spadek poziomu tlenu rozpuszczonego w wodzie powodujący śmierć organizmów wodnych w niższych odcinkach rzeki. Skutki te szczególnie mocno były widoczne w województwie zachodniopomorskim” – wskazują kontrolerzy NIK.
Raport NIK o katastrofie na Odrze dowodzi, że w pierwszej fazie kryzysu zabrakło ostrzeżeń ludności. Nikt nie ograniczał dostępu do Odry, a „oczyszczaniem rzeki z martwych ryb zajmowały się osoby nieprzygotowane (np. członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego czy wolontariusze)”.
Inne nieprawidłowości stwierdzone przez NIK to m.in. brak poinformowania sąsiadów, by ci mogli odpowiednio przygotować się na zagrożenie. A także kilkunastodniowe opóźnienie w ostrzeganiu ludności przez RCB oraz spóźnione zakazy korzystania z Odry ze strony wojewodów.
Raport NIK w sprawie katastrofy na Odrze. „Nikt go nie przewidział”
Raport NIK w sprawie katastrofy na Odrze obnażył też fakt, że nikt nie przewidywał, iż do takiej sytuacji może dojść. I w związku z tym nikt nie był na to przygotowany. Kontrolerzy wytykają brak koordynacji oraz zwłokę w podejmowaniu działań. Zauważają, że regularne badania jakości wody w rzece rozpoczęły się dopiero w dwa tygodnie od pierwszych przypadków śnięcia ryb.
Autorzy raportu wskazują, że nikt nie zrobił nic, aby wyeliminować główną przyczynę pojawienia się złotej algi w Odrze. Mowa o ograniczeniu limitów zawartych w pozwoleniach do dokonywania zrzutów do rzeki, co skutkuje wzrostem jej zasolenia.
„Zły stan Odry, powodowany m.in. wprowadzaniem zasolonych wód dołowych powstających w wyniku działalności przemysłu górniczego, od wielu lat był znany organom władzy publicznej. Świadczą o tym wyniki ocen dokonywanych okresowo przez organy Inspekcji Ochrony Środowiska, jak też informacje gromadzone na potrzeby bieżącego gospodarowania wodami powierzchniowymi” – informuje NIK.
Kontrolerzy przypominają, że o wysokim zasoleniu wspomnianych wód dołowych informowali już w 1999 roku. I nic się w tym względzie nie zmieniło.
Złe wyniki badań? Łagodzimy normy
Raport NIK o katastrofie na Odrze obnaża poważne luki w przepisach, które powinny sprzyjać ochronie wód. Okazuje się, że nie ma mechanizmu, który uzależniałby legalne odprowadzanie ścieków od tego, jaki to ma wpływ na środowisko.
„Potwierdzeniem tego stanu są wyniki analiz przeprowadzonych w trakcie niniejszej kontroli NIK, zgodnie z którymi legalnie odprowadzane ścieki mogą powodować wielokrotne przekroczenie dopuszczalnych poziomów zasolenia w Odrze i jej dopływach (w skrajnym przypadku doprowadziły do trzykrotnie wyższego stężenia soli niż występujące w Bałtyku)” – czytamy w dokumencie.
Jakby tego było mało, resort infrastruktury zmienił kryteria oceny jakości wód. Od 2021 nie uwzględniają one wskaźników zasolenia: substancji rozpuszczonych, siarczanów, chlorków, wapnia, magnezu i twardości ogólnej. Liczy się tylko przewodniość elektrolityczna wody. Zaś w 2023 roku – a więc już po katastrofie na Odrze! – złagodził kilkukrotnie wartość tego ostatniego wskaźnika. Kontrolerzy NIK alarmują, że w ten sposób otwarto drogę do powiększenia zrzutów zasolonych ścieków do Odry. I tym samym do tworzenia doskonałych warunków do rozwoju złotej algi.
– Obowiązki państwa nie były realizowane. I w perspektywie wieloletniej, i podczas samego kryzysu. Nadal istnieje zagrożenie dla rzek – stwierdza Iwona Zyman w opolskiej NIK.
Pełne opracowanie można przeczytać TUTAJ.
Czytaj także: Katastrofa w Kanale Gliwickim. Ekspert: Działania zaradcze są spóźnione
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.