Tadeusz Mazowiecki w ogniu bieżącej politycznej walki został mocno zapomniany lub przypominają go przede wszystkim ci, którzy chcą go pamiętać źle. A wspomnienia pierwszego niekomunistycznego premiera domaga się po prostu kalendarz – 3 listopada 2013 odbył się w Laskach jego pogrzeb.
Podczas mszy za jego duszę kaznodzieja wymienił cztery cechy Mazowieckiego i prowadzonej przez niego polityki: myślenie, budowanie, przebaczenie i pojednanie. Jeśli w zwierciadle tych czterech słów spojrzeć na klimat polityki prowadzonej dziś w Polsce, widać, że żyjemy w świecie na opak wywróconym. Dominują w niej bowiem: emocje, twarde utrwalanie podziału na my i oni, brak gotowości do przebaczenia, albo – by przywołać słynny cytat z Jarosława Kaczyńskiego – postawa typu: Przebaczenie jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i po wymierzeniu odpowiedniej kary.
Trudno też – słuchając lidera partii rządzącej – czekać z nadzieją na społeczne pojednanie. Ono bowiem zakłada bicie się we własne, a nie w cudze piersi oraz rezygnację z pogardy, nienawiści, za to każe zakładać, że ten drugi – także gdy się z nim nie zgadzamy – może chcieć dobrze. Tymczasem usłyszeliśmy całkiem niedawno w Zamościu o politycznych rywalach: – To formacja, która jest jawnie, bezpośrednio związana z Niemcami i w związku z tym o niezależności, o suwerenności, podejmowaniu decyzji tutaj nie będzie mogło być mowy.
Co ma do tego Tadeusz Mazowiecki? Nie był entuzjastą Helmuta Kohla i obawiał się jego polityki prowadzącej do zjednoczenia Niemiec. Twardo obstawał, by Niemcy – zanim się połączą – zagwarantowały trwałość zachodniej granicy Polski. Tak szybko, jak to było możliwe, podpisał z Niemcami traktat graniczny. Chciał mieć pewność.
Ale twardość polityki nie oznaczała u niego osobistych niechęci. „Widziałem w oczach Helmuta Kohla autentyczne wzruszenie, autentyczne przeżycie tego momentu” – mówił o historycznym znaku pokoju wymienionym z kanclerzem Niemiec podczas pamiętnej Mszy Pojednania w Krzyżowej.
Ja mam przed oczami premiera Mazowieckiego, który w 20 lat po Mszy Pojednania podpisuje w tej samej Krzyżowej razem z abp. Alfonsem Nossolem – dla nieobecnego, chorego Helmuta Kohla – pozdrowienia z wyrazami nadziei, że kanclerz jest duchowo z nimi razem.
Takie myślenie, taka postawa nie powinny pozostawać w grobie. Także w grobie niepamięci.