Żniwa w woj. opolskim. Loteria z kukurydzą
Choć już dawno po dożynkach, to żniwa w woj. opolskim jeszcze trwają. Kończy się zbieranie kukurydzy, a zbiór buraków cukrowych potrwa do końca listopada. Tegorocznym wygranym jest soja, nowa roślina na opolskich polach.
– Kończą się zbiory późnych odmian kukurydzy – mówi Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. – Jej plantatorów w naszym województwie jest dużo, bo w ostatnich latach kukurydza dawała znaczne plony, na południu Opolszczyzny rekordowe, około 14-16 ton z hektara. Większość tej produkcji trafia do Bioagry w Nysie, na spirytus spożywczy i paliwowy. Za tonę kukurydzy punkty skupu płacą 800-900 złotych za tonę.
Nie wszędzie jednak kukurydza tak dobrze obrodziła. Tam, gdzie dokuczała susza, rolnicy zbierali tylko 2-3 tony z hektara. Tak było m.in. w okolicach Nysy, Łosiowa i Opola.
– Plantatorzy piszą wnioski suszowe, żeby otrzymać odszkodowania – dodaje Marek Froelich.
Ile za tonę soi, rzepaku i pszenicy?
Zakończyły się też żniwa soi, coraz bardziej popularnej wśród opolskich rolników.
– To późno siana roślina, na przełomie kwietnia i maja, i niemal niewymagająca wkładu finansowego, bo nie potrzebuje nawożenia azotowego, a to bardzo drogie nawozy – podkreśla prezes OIR.
Tegoroczne plony soi są bardzo dobre – ponad dwie tony z hektara, a za tonę w skupie płaci się około 2,5 tys. zł.
W przypadku rzepaku cena waha się w granicach 2,4–2,7 tys. złotych za tonę.
Jeśli chodzi o pszenicę, to niewielu sprzedało ją „spod kombajnu”. Rolnicy ją przechowują, bo liczą na wyższą cenę. Obecnie za tonę można dostać 1450-1500 złotych, a ci, co sprzedali ją zaraz po żniwach, stracili na tonie 50-100 złotych.
Nowością jest pszenica ciasteczkowa, przeznaczana na wyroby cukiernicze. Mąka z niej jest zwłaszcza używana do produkcji andrutów. Im są bardziej chrupkie, tym lepsza jakościowo była pszenica ciasteczkowa, za którą można dostać zdecydowanie więcej.
Zboże z Ukrainy budzi obawy opolskich rolników
– Rolnicy nadal czekają na wzrost cen pszenicy, a to powoli będzie się działo – przekonuje prezes opolskich rolników. – Naturalna droga eksportu pszenicy z Ukrainy cały czas jest blokowana przez Rosję, a infrastruktura wywozowa niszczona. Porty w Odessie, skąd przez setki lat ukraińską pszenicę wywożono w stronę Azji i Afryki, przestały działać.
Zostaje droga lądowa, przez Polskę. Ukraińskie zboże jest transportowane tirami i koleją. Szerokimi torami trafia do Nowej Huty, skąd potem jedzie do portów. Nikt jednak nad tymi przewozami nie sprawuje kontroli, przez co część tańszego ukraińskiego ziarna jest sprzedawana w Polsce.
– To są niewyobrażalne ilości zboża, one zakłócają nasz rynek zbożowy – podkreśla Marek Froelich.
Lądem nie da się jednak wywieźć z Ukrainy całego zboża z tegorocznych i jeszcze ubiegłorocznych zbiorów, co spowoduje wzrost cen ziarna na światowych giełdach. U nas już lekko podrożało.
– Ale to wzrost pozorny, wynika ze wzrostu cen nawozów sztucznych, które zdrożały o kilkaset procent – twierdzi Marek Froelich. – Cena nawozów azotowych doszła do sześciu tysięcy złotych za tonę. Wprawdzie ostatnio obserwujemy spadek tych cen, ale nawozów nadal nie można kupić. To tylko ruchy w cennikach.
Jednak to, czy rolnik dostaje niższą cenę w skupie, nie ma to przełożenia spadek cen na półkach sklepowych.
– Teraz dodatkowo ceny energii powodują, że jest tak droga żywność w sklepach – mówi Marek Froelich