Co ciekawe po raz drugi rywalizowali na wyjeździe. I o ile wcześniej w Warszawie nie ugrali choćby punktu, o tyle teraz sięgnęli po pełną pulę. Szacunek za to należy się im tym większy, iż długo w czwartej partii zanosiło się na tie break, ale ostatecznie obyło się bez niego.
Proszę sobie bowiem wyobrazić, że wówczas prowadzili oni w setach 2:1, ale w kolejnym przegrywali 3:10 czy potem 10:15. Wówczas jednak solidnie wzięli się do odrabiania strat. Albowiem z kolejnych ośmiu akcji wygrali siedem i wyszli na prowadzenie. A potem poszli za ciosem zwyciężając przewagą czterech piłek.
To niewiele gorzej niż w trzeciej części, a w niej przecież kontrowali wydarzenia od początku do końca. Wszak „zaczęli ją” od prowadzenia 8:2. Z kolei w pierwszej rozgrywce jako takie problemy mieli do stanu 10:9. Potem jednak błyskawicznie odskoczyli na 16:10 i trzymali już rękę na pulsie.
Miejscowi najmocniej postawili się im w drugim secie. Nie tylko dlatego, że go wygrali. Niemniej na przewagi. To wówczas mieliśmy bój co się zowie. Aczkolwiek i tak „powinni” zwyciężyć znacznie wcześniej gdyż prowadzili 23:17, a nawet 24:20. Kędzierzynianie jednak walczyli do końca.
Warto przy tym podkreślić, iż na boisko nie wszedł Bartosz Kurek, który ma problemy z okiem od czasu meczu z Projektem. Świetnie zastąpił go jednak Mateusz Rećko, wybrany MVP zawodów w stolicy Warmii.
Po tym spotkaniu podopieczni Andrei Gianiego awansowali na 11. pozycję w tabeli (pełne zestawienie TUTAJ). A już 5 października czeka ich starcie z Treflem Gdańsk.
Czytaj także: Wygrane Volleya i Olimpu, porażka Orlika