ZAKSA i Start rywalizowały w ramach grupy III. Przedstawiciele pierwszej z wymienionych ekip zajęli finalnie trzecią lokatę, co przełożyło się na brak awansu do baraży o prawo gry na zapleczu elity. Natomiast Start Namysłów finiszował na przedostatnim miejscu czyli 11., co z kolei oznacza spadek do 3. ligi.
ZAKSA Strzelce Opolskie
– Nie było jakiegoś szczególnego parcia na awans, ale chcieliśmy chociaż pojechać na turnieje półfinałowe i sprawdzić się z najlepszymi zespołami z innych grup. Pod tym względem więc szkoda, że nie udało się zająć przynajmniej drugiej lokaty, bo gralibyśmy dalej – zauważa prezes strzelczan Grzegorz Ratajczak.
W tym przypadku boli to tym bardziej, że na półmetku można było mieć nadzieję na coś więcej. Wszak drużyna przewodziła wówczas tabeli z 28 punktami na koncie. Rundę rewanżową zaczęła jednak kiepsko od dwóch porażek, a potem jeszcze przytrafiła się jej wpadka z Bielawianką Bielawa u siebie. Od tego momentu jednak wygrała sześć razy z rzędu. Niemniej jej dorobek w drugiej części sezonu to „tylko” 22 punkty, co dało ich łącznie 50. Drugi w stawce WKS Wieluń miał „oczko” więcej.
– Niewiele zabrakło, ale i tak jesteśmy zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć w tym sezonie. Jako spadkowicz nie odpuściliśmy i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie cały czas być w czołówce. I jeżeli kiedyś pojawi się jakaś konkretniejsza opcja powrotu na zaplecze elity, to będziemy w stanie to zrobić – podkreśla sternik strzeleckiej Zaksy.
– Cieszy to, że udało nam się stworzyć fajną atmosferę wokół drużyny. Fani zbudowali świetny klub kibica, za co chciałbym im podziękować. Podobnie jak i wszystkim sponsorom, którzy pomimo spadku do niższej ligi zostali z nami.
Warto tu przypomnieć, iż podopieczni Dawida Krupy mecz z ostatniej kolejki rozegrali awansem w połowie marca i w miniony weekend czekali „tylko” na wieści z Wielunia. Byli wszak na drugiej lokacie, ale zepchnąć z niej mógł ich tamtejszy WKS, przy ewentualnej wygranej z Volleyem Sieradz. Niestety dla strzelczan, gospodarze wygrali 3:1. Nie ma jednak załamywania rąk, bo awans do 1. ligi nie był celem na ten sezon.
– Podchodzimy na spokojnie do tego tematu. Prowadzimy rozmowy i z zawodnikami, i z podmiotami, które nas wspierają o przyszłości i raczej dalej chcemy kontynuować, to co robimy. Bez jakiejś presji na awans – podsumowuje Ratajczak.
Start Namysłów
W Namysłowie dramatu także nie ma i to mimo pozycji oznaczającej degradację. To co warte zauważenia, to fakt, iż czerwono-czarni wywalczyli łącznie cztery zwycięstwa, czyli o dwa więcej niż w ich debiutanckim sezonie na trzecim szczeblu.
– Mimo wszystko jestem zadowolony z chłopaków. Parę razy postawiliśmy się wyżej notowanym ekipom, a do tego ograliśmy zwycięzców ligi z AZS-u Częstochowa, tak więc było parę fajnych momentów radości – nie kryje Stefan Kostecki, trener Startu.
Poza ekipą spod Jasnej Góry jego podopieczni ograli w pierwszej rundzie Hetmana Włoszczowa, a w drugiej – Volley Jelcz-Laskowice oraz Tygrysy Strzelin. To dało im łącznie 10 punktów. To i tak całkiem przyzwoicie jak na amatorski team, którego przedstawiciele spotykają się na zajęciach tylko dwa razy w tygodniu.
– Naprawdę niewiele zabrakło do utrzymania się. Właściwie to jednego zwycięstwa w rundzie rewanżowej we Włoszczowej – zauważa szkoleniowiec namysłowian.
Z drugiej strony sezon – mimo pozycji „spadkowej” – wcale nie musi zakończyć się opuszczeniem trzeciego szczebla. Wszak w siatkówce zdarza się, iż ktoś rezygnuje z miejsca w rozgrywkach i można go wówczas zastąpić.
– Nie wiem jak to będzie, bo też musimy podjąć stosowne decyzje. Na razie jeszcze nie myśleliśmy ani o tym, by wykupywać miejsce, ani też o tym, by tego nie robić. Czekamy co się wydarzy, zobaczymy jakie będą opcje – wyjaśnia Kostecki, choć nie kryje, że na pewno byłoby to przyjemne rozwiązanie zarówno pod względem sportowym jak i dla kibiców.
– W Namysłowie praktycznie co mecz, to pełna hala, czyli jest potrzebna siatkówka w mieście na tym poziomie – podkreśla.