Jakby tego było mało w żadnym z tegorocznych spotkań podopieczni Tuomasa Sammelvuo nie zdobyli choćby punktu do tabeli. Tym samym spadli na 10. pozycję w zestawieniu elity.
W niedzielnym spotkaniu nasz zespół mierzył się z innym zespołem, który przeżywa ostatnimi czasy kryzys. Rywale jednak powoli wychodzą z dołka, m. in. także dzięki takim triumfom. Naszą ekipą ograli bowiem w trzech setach, a w przypadku inauguracyjnego rzućmy na niego zasłonę milczenia. Dość napisać, iż goście zdobyli w nim zaledwie 12 „oczek”! Mogło być nawet gorzej, ale rywale na finiszu nieco zwolnili tempo…
Wydawało się, że to podziałało na kędzierzynian niczym zimny prysznic, albowiem drugą partię rozpoczęli od prowadzenia 6:2, w czym spora zasługa serwisów Bartosza Bednorza. Niemniej miejscowi nie tylko nie pozwolili się im bardziej rozkręcić, ale i stopniowo niwelowali straty. I doszli ich w samej końcówce gdy doprowadzili do remisu po 22. Od tego czasu mieliśmy już bardzo wyrównany bój, łącznie z walką na przewagi. W jej trakcie chłodne głowy zachowali gracze Skry triumfując 28:26.
Po kolejnej zmianie stron znowu lepiej zaczęli nasi siatkarze (4:1), ale niebawem nie tylko był remis, ale trzy piłki przewagi uzyskali bełchatowianie (11:8). Oni nie odpuszczali i niebawem powiększyli dystans do czterech piłek różnicy. Na szczęście jeszcze raz do walki zerwali się przyjezdni. Na tyle, że niebawem tablica wyników pokazywała 21:20 na ich korzyść. Co z tego jednak skoro do końca spotkania wygrali już tylko jedną akcję…
PGE GiEK Skra Bełchatów – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:12, 28:26, 25:22)
ZAKSA: Janusz, Bednorz (14 pkt), Wiltenburg (5), Kaczmarek (4), Chiţigoi (10), Paszycki (8), Shoji (libero) oraz Kluth (3), Banach.
Czytaj także: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wciąż ma wiele do wygrania