ZAKSA w finale Ligi Mistrzów znalazła się więc nie tylko dlatego, że ostatecznie zwyciężyła na włoskiej ziemi po tie breaku. W związku z tym, iż kędzierzynianie u siebie triumfowali 3:1, to w starciu numer dwa mogli nawet przegrać 2:3. Byleby wygrać dwie partie. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo nie trzymali nas jednak długo w niepewności i po prostu byli lepsi zarówno w pierwszej, jak i w drugiej odsłonie.
Co do samego meczu to po dwóch nieudanych atakach Kamila Semeniuka goście wyszli na prowadzenie 3:1. I potem przez pewien czas nadawali ton grze. Aczkolwiek w pewnym momencie rywale wygrali trzy akcje z rzędu i było 7:6 dla nich. Później już jednak mieliśmy bardzo wyrównany bój. Tak mniej więcej do „połowy” tej odsłony. Wówczas to kędzierzynianie przechylili na swoją korzyść trzy kolejne piłki (z czego dwukrotnie Bartosz Bednorz). To sprawiło, że tablica wyników pokazywała 13:11 dla Zaksy. Od tego momentu obrońcy tytułu prawie do samego końca tej części trzymali już „rękę na pulsie”. Niestety, na finiszu dali się dogonić… ale nie dali się złamać. Najpierw świetny atak Bednorza, po chwili blok i triumf do 23!
ZAKSA zagrała na maxa!
Taki „zimny prysznic” mocno podziałał na miejscowych, bo w drugą partię weszli świetnie. Zaczęli od 5:2, a potem było już 10:6. Tuż po tym jednak na serwisie pojawił się David Smith i zszedł z niego przy stanie 13:10 dla drużyny w której gra. Team z Opolszczyzny wygrał zatem siedem akcji z rzędu! Wtedy to u ekipy z Perugii znowu zaczął dawać o sobie znać Wilfred Leon. Nawet i on na dłuższą metę jednak niewiele pomógł. Niemniej jeszcze przed pewien czas mieliśmy małą zabawę „w kotka i myszkę”. Raz to bowiem kędzierzynianie nieco uciekali, raz to miejscowi ich nieco doganiali. Tak było aż do stanu 20:18 dla tych pierwszych. Od tego momentu znowu zaliczyli oni kapitalną serię. Tym razem bowiem wygrali pięć akcji z rzędu. I tym samym całą partię. Przede wszystkim jednak zapewnili sobie awans do finału Ligi Mistrzów!
Nic więc dziwnego, iż w kolejnym secie Tuomas Sammelvuo desygnował do gry „drugą” szóstkę. Oczywiście gospodarze również dokonali paru zmian. Jak się okazało w starciu rezerwowych lepsi byli miejscowi, którzy dość szybko zaczęli budować przewagę, a potem już kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Ostateczni skończyło się wynikiem 25:19 dla nich.
W czwartej części gra falowała i obie drużyny zdobywały punkty małymi seriami. Początek co prawda należał do naszej ekipy, ale z biegiem czasu przeciwnicy zaczęli przejmować inicjatywę. U nich szczególnie wykazać próbował się Semeniuk. Jak choćby asem. Gdy tym samym odpowiedział Adrian Staszewski to było już tylko 16:15 dla Włochów. I zaczął się bój na całego. Aż doszło do gry na przewagi. Wówczas to najpierw pojedynczym blokiem popisał się Przemysław Stępień, a po chwili pomylił się Oleg Płotnicki i tie break nie był potrzebny! ZAKSA znowu wygrała.
Polski finał 20 maja
Teraz naszych siatkarzy czeka wielki finał w którym zagrają po raz trzeci z rzędu, a przecież bronią trofeum, po które sięgali także w 2021 roku. Tym razem zmierzą się jednak nie z włoskim Trentino, a z polskim Jastrzębskim Węglem. Dlatego nieoficjalnie mówi się o zmianie gospodarza tego spotkania, wszak zaplanowano je pierwotnie w Turynie. Po przenosinach miałoby się ono odbyć w katowickim Spodku. Ile w tym prawdy, na razie nie wiadomo. Wiadomo, że starcie to przewidziano na 20 maja.
Sir Sicoma Monini Perugia – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (23:25, 18:25, 25:19, 25:27)
ZAKSA: Janusz (1 pkt), Bednorz (13), Smith (6), Kaczmarek (5), Śliwka (4), Paszycki (6), Shoji (libero) oraz Stępień (1), Wiltenburg (4), Staszewski (9), Kluth (9), Żaliński (4), Huber (6) i Banach (libero).