Przypomnijmy, że plan, aby w Kluczborku powstał zakład recyclingu, wzbudził ogromny sprzeciw mieszkańców. Po petycją z żądaniem odmownej decyzji w sprawie budowy instalacji podpisało się blisko 2300 osób. Protestujący wręczyli dokument władzom miasta pod koniec stycznia. Pod urząd przyszli wtedy z transparentami.
Zakład recyclingu w Kluczborku. Inwestor się wycofał
Sporo było ich też na konferencji, jaką burmistrz zwołał w tej sprawie 29 lutego w ratuszu.
– Dziś możemy już ogłosić, że oficjalnym pismem firma Perlon poinformowała nas o podjęciu decyzji o rezygnacji z realizacji projektu recyklingu tworzyw sztucznych w zakładzie w Kluczborku – powiedział Jarosław Kielar.
– W uzasadnieniu swojej decyzji przedsiębiorca wskazał, że postanowił o budowie takiego zakładu w Niemczech. Decydującym czynnikiem podjęcia decyzji było zlokalizowanie zakładu bliżej miejsca produkcji materiałów i tym samym zmniejszenie kosztów transportu i poprawy śladu węglowego CO2. Jednocześnie inwestor podkreślił, że zdaniem Grupy Perlon projekt zawsze kwalifikował się do zatwierdzenia, a w kontekście zrównoważonego rozwoju tworzyw sztucznych jest korzystny pod każdym względem środowiskowym, czego potwierdzeniem są pozwolenia środowiskowe dla zakładu zlokalizowanego w Niemczech. Decyzja inwestora o odstąpieniu od inwestycji pozwoliła na trwałe zakończyć postępowanie – informuje burmistrz.
Zakład recyclingu w Kluczborku miał powstać przy ulicy Fabrycznej. Koncern Perlon GmbH chciał tam przetwarzać „frakcje polimerowe” (żyłka syntetyczna). Pomimo zapewnień, że instalacja będzie spełniać wyśrubowane normy ekologiczne, kluczborczanie obawiali się negatywnego wpływu na środowisko. Choćby w przypadku awarii.
Obawy dotyczyły też m.in. schładzania granulatu wodą, która miałaby być potem wprowadzana do kanalizacji. A także uciążliwości związanych z transportem. Mówiło się o 3 tys. ton odpadów rocznie przywożonych z Niemiec. Ostatnio pojawiły się informacje o ponad 8 tys. ton.
Zarzuty pod adresem burmistrza
Gra toczyła się o decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia. Tę już we wrześniu ubiegłego roku kluczborski sanepid zaopiniował pozytywnie. Mieszkańcy żądali w petycji, by decyzja była na „nie” i zarzucali burmistrzowi, że sprzyja inwestycji.
Jarosław Kielar zaprzeczał. Na konferencji 29 lutego odniósł się do tych zarzutów. W oświadczeniu stwierdził wprost: „Decyzja inwestora nie byłaby możliwa bez wielu rozmów prowadzonych przez burmistrza z inwestorem, a chęć i umiejętności wspólnego dialogu po obu stronach doprowadziły do oczekiwanego rezultatu”.
Już wcześniej argumentował, że obowiązują go procedury, trzeba zaczekać na opinie spółki Wody Polskie i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a jeśli one będą pozytywne, decyzja środowiskowa będzie musiała być wydana (i dopiero kolejnym etapem będzie analiza, czy przedsięwzięcie jest zgodne z planem zagospodarowania przestrzennego).
Zakład recyclingu w Kluczborku. „Presja ma sens”
W ocenia samych przeciwników inwestycji to jednak ich silna presja zaważyła na decyzji koncernu, aby zakład recyclingu w Kluczborku nie powstał.
– Usłyszeliśmy, jak to w negocjacjach udało się doprowadzić do wycofania wniosku. Ale dla mnie sprawa jest prosta: inwestor pod presją społeczną zrozumiał, że nie ma klimatu na lokalizację takiej inwestycji w Kluczborku – komentuje Piotr Pośpiech, wicewojewoda opolski.
Pośpiech jeszcze zanim objął to stanowisko (30 stycznia) reprezentował mieszkańców podczas działań protestacyjnych i w ich imieniu złożył petycję w urzędzie z podpisami blisko 2300 osób.
– To dowód na to, że obywatelska postawa i determinacja mieszkańców mają głęboki sens – stwierdza.
Jak dodaje, ta decyzja nie oznacza jednak, że mieszkańcy mogą być spokojni. Przekonuje, że nie ma pewności, czy za jakiś czas jakiś inny podmiot nie będzie chciał realizować w Kluczborku podobnej inwestycji.
– Zadałem burmistrzowi pytanie: co z planem zagospodarowania przestrzennego? Trzeba zrobić takie zapisy, aby w przyszłości żadne takie inwestycje nie mogły mieć miejsca w Kluczborku – postuluje.
W podobnym tonie sytuację komentuje Mateusz Dybka, kandydat na radnego z komitetu „Stąd Jesteśmy”, który też był na konferencji burmistrza:
– To jest ogromny sukces mieszkańców, którzy wyrazili swój sprzeciw – mówi Dybka.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.