Nie dość więc, że zwycięstwo podopiecznych Roberta Skibniewskiego było z tych o „podwójną stawkę” to jeszcze pozwoliło awansować im na siódme miejsce na zapleczu elity. Po 11. kolejkach legitymują się oni bilansem sześciu wygranych i pięciu porażek.
Przyjezdni świetnie zaczęli, bo od prowadzenia 9:2, a potem dość długo w inauguracyjnej odsłonie zdawali się mieć wszystko pod kontrolą (21:15). Niestety na przełomie tej i kolejnej „ćwiartki” praktycznie zatrzymali się w ofensywie. Dość napisać, iż przez blisko sześć i pół minuty zdobyli tylko punkt, podczas gdy rywale zanotowali ich 14.
Gdy w końcu ten zastój przełamał „trójką” Dominik Rutowski, to i tak następne 100 sekund znowu było bezowocne. Za to miejscowi nie próżnowali i uciekli na 35:25. Na szczęście opolanie nie odpuścili i w końcu się obudzili. Najpierw zdobyli siedem punktów pod rząd, a potem nie pozwalali rywalom zbytnio odskoczyć, aczkolwiek ci do przerwy mieli siedem „oczek” przewagi (45:38).
Po zmianie stron taki stan rzeczy utrzymywał się mniej więcej do półmetka trzeciej odsłony (57:48). Wtedy sygnał do ataku dał Adam Kaczmarzyk. Trafił z dystansu i w ciągu najbliższych niespełna czterech minut opolanie zdobyli łącznie 15 punktów, tracąc tylko dwa!
Niemniej na ostatnią kwartę wychodzili prowadząc 63:62. I wówczas zaczął się prawdziwy bój. Obie drużyny długo szły łeb w łeb aż znowu zaczęła krystalizować się lekka przewaga gości. Tym razem wytrzymali oni ciśnienie, jak choćby Rutkowski, gdy na samym finiszu znowu udanie przymierzył „zza łuku”.
Enea Basket Poznań – Weegree AZS Politechnika Opolska 75:80 (22:22, 23:16, 17:25, 13:17)
Weegree: Kaczmarzyk 16, Lis 14, Reid 14, Jodłowski 10, Kobel 10, Rutkowski 10, Białachowski 6, Salkiewicz.
Czytaj także: Gwardia w Opolu pokonała Chrobrego Głogów, ale nie bez problemów na finiszu