Nie jestem już komisarzem plebiscytowym, ale jestem krwią z krwi, kością z kości waszej, synem biednego ludu górnośląskiego, który od 20 lat cieszy się waszym zaufaniem, który przez 20 lat walczy razem z wami za prawa i wolność Górnego Śląska. Jako wasz brat, zawezwany przez walczących powstańców, strajkujących robotników i w porozumieniu z naszemi partiami politycznymi, staję na czele naszego ruchu. Czynię to dlatego, aby ruch ten szlachetny przez zbrodnicze jednostki nie został zamieniony na anarchię, by nie działy się zbrodnie i przestępstwa, by normalny bieg życia czem prędzej został przywrócony – pisał Wojciech Korfanty 3 maja 1921 roku, w dniu rozpoczęcia III powstania śląskiego w „Manifeście do Ludu Górnośląskiego”.
Zachowanie powstańców ma być wzorowe
Nominację na komisarza plebiscytowego z podpisem naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego otrzymał 20 lutego 1920 roku. Kiedy wybucha III powstanie śląskie, staje się jego dyktatorem. W pamięci podkomendnych zostanie jako wymagający szef i świetny agitator. „(…) Zwycięstwo osiągniemy za wszelką cenę i nie ma takiego mocarza na świecie, który by nas mógł okuć ponownie w kajdany germańskie.(…) Od tej chwili jesteście żołnierzami i czynicie, jak honor żołnierski nakazuje. Zakazuję wszelkich gwałtów, grabieży, znęcania się nad ludźmi, bez względu na ich język, wiarę lub pochodzenie. Zachowanie się powstańców powinno być wzorowe, mienia, życia i zdrowia bezbronnych ludzi naruszać nikomu nie wolno” – pisał w tym samym manifeście.
Na świat przyszedł 150 lat temu, 20 kwietnia 1873 roku w Sadzawkach, w przysiółku Siemianowic. Przez wiele lat używał oficjalnie imienia Albert, traktowanego jako skrócona wersja Adalberta. Polskim imieniem Wojciech zaczął się posługiwać dopiero w 1901 roku. Nie od razu też miał polską tożsamość.
O swojej edukacji pisał w „Odezwie do ludu śląskiego” w 1927 roku: „Czytania nauczyła mnie matka moja na Żywotach świętych Skargi, które nieboszczyk mój ojciec otrzymał w upominku, opuszczając szkołę ludową. Zasługę mojego uświadomienia narodowego przypisać muszę moim hakatystycznym profesorom w gimnazjum w Katowicach, którzy zohydzaniem wszystkiego co polskie i co katolickie wzbudzili we mnie ciekawość do książki polskiej, z której pragnąłem się dowiedzieć, czem jest ten lżony i poniżany naród, którego językiem w mojej rodzinie mówiłem. I pokochałem naród mój, przeszłość i dolę jego i poczułem się synem jego”.
Korfanty znaczy rogaty
Cytat brzmi świetnie, ale młody Wojtek dochodził i do matury, i do polskiej tożsamości z trudem. „Pana Tadeusza” czytał z polsko-niemieckim słownikiem, ośmioletnia szkoła kosztowała go 10 lat nauki. W maturalnej klasie zostaje relegowany za „agitację wszechpolską”. Kiedy zrobiło się o nim głośno, pomógł mu ziemianin wielkopolski Józef Kościelski. Dzięki jego wsparciu pozwolono Korfantemu zdać maturę w Gimnazjum św. Elżbiety we Wrocławiu. Egzamin stał się słynny, skoro eksternista podjechał pod szkołę bryczką, a potem stanął przed komisją egzaminacyjną w meloniku.
Może ma więc rację profesor Jan Miodek, który nazwisko Korfanty wywiódł od łacińskiego określenia corn, co się tłumaczy róg. Korfanty to zatem mniej więcej tyle co rogaty, niepokorny, może i trochę diabelski.
Jego „rogatość” ujawniła się w 1903 roku, kiedy odmówiono mu ślubu w kościele Trójcy św. w Bytomiu z powodu ataku w „Górnoślązaku” na księży, którzy z „kościołów zrobili hale jarmarczne dla wrogiej nam polityki niemieckiej”. Korfanty odmawia opublikowania przeprosin. Małżeństwo z Elżbietą Sprott zawiera w Krakowie.
Wojciech Korfanty studiował – także przed maturą, jako wolny słuchacz – na Uniwersytecie Technicznym w Berlinie Charlottenburgu, potem przeniósł się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Wrocławskiego, by na końcówkę studiów raz jeszcze wrócić do Berlina. Zakres tego, co próbował zgłębić, jest imponujący: filozofia prawa, historia prawa rzymskiego, gramatyka i literatura polska, ekonomia polityczna, pruskie prawo państwowe, niemieckie prawo konstytucyjne itd.
Wojciech Korfanty – Król na Śląsku
Wykształcenie i ogłada były dobrym wstępem do kariery parlamentarnej W latach 1903–1912 i 1918 Korfanty był posłem do Reichstagu. Także do pruskiego Landtagu (1903–1918), gdzie przystąpił do Koła Polskiego.
W Reichstagu Wojciech Korfanty szybko zyskał sobie miano świetnego mówcy, przyciągającego posłów do ław sejmowych, a publiczność na galerię. 25 października 1918 roku wygłasza chyba najlepsze swoje przemówienie. Żąda przyłączenia do państwa polskiego wszystkich ziem polskich zaboru pruskiego i Górnego Śląska.
– Nie chcemy ani jednego powiatu niemieckiego, ale żądamy polskich powiatów Górnego Śląska, Śląska Średniego, Poznańskiego, polskich Prus Zachodnich i polskich powiatów Prus Wschodnich – mówił. – Życzymy narodowi niemieckiemu szczęśliwszych czasów aniżeli te, do których prowadzili dotychczasowi możnowładcy. (…) Dobrym właściwościom narodu niemieckiego nigdy nie odmawiałem uznania, ale dla dotychczasowego systemu pruskiego czuję nie nienawiść, tylko pogardę.
Wojciech Korfanty był uważany za „polskiego króla” na Śląsku. Dla wielu „korfanciorzy” jest nim właściwie do dziś. Jego sukcesem były zarówno osiągnięcia militarne powstania, jak i poprawne stosunki ze stacjonującymi na Śląsku aliantami. Angażował się zarówno w walkę na miejscu, jak i w rozmowy dyplomatyczne w Paryżu. Kiedy w październiku 1921 roku alianci dokonali podziału Górnego Śląska, przyznając Polsce większość obszaru przemysłowego, Korfanty odniósł swój największy życiowy sukces.
Nie ma błazna ani hurys
Zachodni korespondenci przyglądali mu się z zaciekawieniem.
– „Le Petit Parisien” (5 V 1921) nie krył na swych łamach pewnej dozy podziwu dla dyktatora powstania, ukazując go niczym ojca opatrznościowego sprawy polskiej, pisząc chociażby, że to sami powstańcy poprosili go o objęcie dyktatury nad powstaniem, czy próbę utworzenia rządu tymczasowego na Górnym Śląsku, a on dokładał wszelkich starań, aby strajkujący robotnicy powrócili do pracy i zaprowadzał spokój na walczącym Śląsku – mówi dr Agnieszka Misiurska z Instytutu Śląskiego. – Będący już wówczas organem francuskich komunistów „L’Humanité” pisał zaś o nim używając często określenia „szowinista”.
– Korespondenci brytyjscy, zwłaszcza ci, którzy na Górny Śląsk przyjeżdżali z Berlina, mierzyli się z opiniami o Korfantym, które były rozpowszechniane przez niemiecką prasę – dodaje doktor Misiurska. – Jeden z nich pisał: „Niemcy mówią, że Korfanty trzyma w swoim pokoju karabin maszynowy. Nie dojrzałem go. Mówią też, że żyje w luksusie jak wschodni monarcha, trzyma dworskiego błazna i tłum hurys. Ja jednak nie dostrzegłem ani luksusu, ani błazna, ani hurys. Korfanty żyje prosto i oszczędnie. Polacy skarżą się, że wydaje kiepskie kolacje”.
Jego zasługi docenił generał Szeptycki, który 20 czerwca 1922 roku przekraczał w Szopienicach Brynicę, zmierzając do Katowic i tym samym obejmując Śląsk w imieniu Polski. Wojciech Korfanty, honorowy prezes Komitetu Przyjęcia, otrzymał wówczas od generała kwiaty ze słowami: „Tę radosną chwilę dziejową należy zawdzięczać i Tobie, Panie Pośle, który przez wiele lat pod zaborem pruskim utrzymywałeś pracą swoją polskość prastarej ziemi piastowskiej”.
W czasie walki politycznej i zbrojnej był obiektem ostrych ataków niemieckiej satyry i propagandy. Przedstawiano go m.in. jako szpiega Rosji.
Wojciech Korfanty i podzielone środowisko powstańców
W wolnej Polsce w latach 1922–1930 sprawował mandat posła na Sejm I i II kadencji. Związany był wówczas z Chrześcijańską Demokracją. Był wicepremierem w rządzie Wincentego Witosa i trzykrotnie kandydatem na premiera, najmocniejszym w lipcu 1922. Jednak wobec protestu naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego i groźby przeprowadzenia strajku generalnego przez PPS, nie rozpoczął formowania gabinetu, a Komisja Główna Sejmu RP wycofała jego kandydaturę. Stworzony przez niego Blok Narodowy stał się natomiast najsilniejszym klubem poselskim w Sejmie Śląskim. Na inauguracyjnym posiedzeniu 10 października 1922 roku Wojciech Korfanty przemawiał jako pierwszy mówca.
Wojciech Korfanty był przeciwnikiem zamachu majowego 1926 roku. Na zjeździe wojewódzkim górnośląskiej chadecji nazwał go nawet zbrodnią. Jego sytuację utrudniał dodatkowo sięgający okresu powstańczego konflikt z pochodzącym z Małopolski wojewodą śląskim Michałem Grażyńskim. Grażyński, podczas powstania uczestnik puczu przeciw Korfantemu, postawiony przez dyktatora przed sądem polowym, nigdy mu zniewagi nie zapomniał. Obaj panowie zwyczajnie się nie znosili. Grażyński zwalczał mniejszość niemiecką, Korfanty bronił prawa do Śląska zróżnicowanego. Korfanty nie był łatwym przeciwnikiem. W sierpniu 1929 roku osobiście poprowadził – bez zgody władz – pochód w 10. rocznicę pierwszego powstania śląskiego.
Ubolewał, że po przewrocie majowym środowisko śląskich powstańców pękło podzielone na – kuszonych przywilejami – zwolenników Grażyńskiego i korfanciorzy.
Wojciech Korfanty bity, poniżany, głodzony
Pod koniec września 1930 roku został aresztowany i osadzony w twierdzy w Brześciu. Nie oskarżono go w procesie brzeskim, ale był tam szykanowany i bity. Jeden ze strażników, kapitan Kazimierz Kaciukiewicz, pobił Korfantego dotkliwie za nie dość dokładnie – zdaniem oprawcy – wyczyszczony kubeł z fekaliami. Po kilkunastu godzinach spędzonych w karcerze kazano mu wynieść, opróżnić i wyczyścić kubły z wszystkich cel.
O wyrafinowanym znęcaniu się nad „śląskim królem” pisał z oburzeniem inny więzień Brześcia, Wincenty Witos. W czasie pobytu w więzieniu Korfanty stracił 25 kilogramów. Kiedy opuszczał miejsce uwięzienia, był cieniem siebie. Przemoc i głód nie były jedynymi szykanami, Nie pozwolono mu się spotkać z przybyłą do twierdzy córką.
Na Śląsku jednak nadal był popularny. Mimo, że uwięziony nie mógł prowadzić żadnej kampanii wyborczej, wybrano go ponownie do Sejmu, do Senatu (wybrał mandat senatora) i do Sejmu Śląskiego. Wypuszczony z więzienia na Mokotowie, gdzie traktowano go trochę lepiej, triumfalnie wraca do Katowic, a w połowie 1931 roku staje na czele zjednoczonej chadecji.
Wiosną 1935 roku, zagrożony ponownym aresztowaniem, wyjeżdża do Czechosłowacji. Z Pragi nadal redaguje założone przez siebie czasopisma „Polonia”. Nie przyjeżdża na ślub starszego syna Zbigniewa, ani na pogrzeb młodszego 28-letniego Witolda (zmarł na białaczkę). Władze odmawiają jego prośbie o wystawienie listu żelaznego, choć czekał na ów list w granicznym Czeskim Cieszynie. Po aneksji Czechosłowacji wyjeżdża do Francji.
Śląsk dobry, Brześć zły
Był jednym z założycieli Frontu Morges, a później organizatorem i prezesem Stronnictwa Pracy (połączenie Chadecji i Narodowej Partii Robotniczej). W kwietniu 1939 po wypowiedzeniu przez III Rzeszę układu o nieagresji i niestosowaniu przemocy, wrócił do Polski. Mimo deklarowanej chęci walki z Niemcami, został aresztowany i osadzony na Pawiaku. Mimo protestów opinii publicznej, spędził tam prawie 3 miesiące. W tym czasie stan jego zdrowia ciągle się pogarszał. Niemal co tydzień lekarze stawiali nowe diagnozy: uszkodzenie wątroby, zapalenie pęcherzyka żółciowego, anemia, nadciśnienie tętnicze, zapalenie opłucnej. 20 lipca 1939 sędzia śledczy podjął decyzję o zwolnieniu Korfantego – prawdopodobnie z obawy, by nie zmarł w więziennej celi. Zaraz po uwolnieniu został natychmiast przewieziony do szpitala św. Józefa przy ul. Hożej.
Operowano go 11 sierpnia, pięć dni później ksiądz udzielił mu sakramentu chorych.
– Zabieram ze sobą dwa największe wspomnienia – mówił wówczas Wojciech Korfanty. – Jedno dobre: Śląsk, drugie złe: Brześć.
Zapewniał spowiednika, że przebaczył prześladowcom.
Zmarł 17 sierpnia 1939. Jedna z nigdy nieudowodnionych hipotez mówi, że miał jakoby zostać otruty arszenikiem, którego roztworem myto ściany jego celi. Przeciwnicy tej hipotezy są zdania, że nawet niechętna Korfantemu sanacja nie odbierałaby mu życia w tak skomplikowany sposób.
Tuż przed najazdem Niemiec na Polskę, 20 sierpnia 1939 – po mszy św. w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy udziale biskupa Stanisława Adamskiego – i po manifestacyjnym pogrzebie gromadzącym około 5 tys. ludzi, został pochowany w grobowcu rodzinnym na cmentarzu przy ul. Francuskiej w Katowicach.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.