Wiec i czerwona flaga na ratuszu w Opolu
W koszarach 63. Pułku Piechoty w Opolu przy obecnej ul. Ozimskiej zorganizowano wiec żołnierzy. Nie tylko stacjonujących w mieście. Uczestniczyła w nim także grupa zbuntowanych marynarzy, którzy prawdopodobnie przyjechali z Berlina. Bunt marynarzy w Kilonii, którzy nie chcieli – wobec nieuchronnego przegrania wojny – uczestniczyć w samobójczej w pewnym sensie walce z przeważającymi siłami brytyjskimi, rozpoczęty już 3 listopada, stał się początkiem rewolucji listopadowej w Niemczech.
Prawdopodobnie pierwszy był Filip Scheidemann, który ogłosił na stopniach Reichstagu powstanie Republiki Niemiec, a drugi Karol Liebknecht, ogłaszający przy zamkowej bramie początek republiki socjalistycznej. Oba te akty dzieliły zaledwie dwie godziny. Cesarz Wilhelm II świadomy, że stracił kontrolę nad wojskiem, abdykuje i opuszcza Niemcy. Wiadomości o tych wydarzeniach docierają do Opola stosunkowo szybko. I dają początek wspomnianemu wyżej wiecowi, który przeradza się w demonstrację.

W Opolu za namową marynarzy wypuszczono więźniów z pułkowego aresztu i garnizonowego więzienia. Koszarowemu wiecowi przyglądali się zaciekawieni mieszkańcy pobliskich domów. Widzieli oni formujący się w koszarach pochód. O 11.00 żołnierze poprzedzani wojskową orkiestrą ruszyli w stronę Rynku. Dołączali do nich licznie zmęczeni wojną i aprowizacyjnymi trudnościami mieszkańcy. Protestujący bez oporu ze strony lokalnych władz i ich urzędników zawiesili na wieży ratusza czerwoną chorągiew.
– Wszędzie wtedy maszerowano pod czerwonymi sztandarami, ale w Opolu protest szybko został spacyfikowany przez władze. A i w całych Niemczech ta rewolucja odbywała się stosunkowo bezkrwawo. W całym kraju zginęło co najwyżej kilkadziesiąt osób – podkreśla dr Bernard Linek, historyk, pracownik naukowy Instytutu Śląskiego.
Rewolucyjne wrzenie było jednak na tyle silne – z innych stron Niemiec napływały wieści o grabieżach własności, plądrowaniu sklepów itd. – że nadburmistrz, dr August Neugebauer, zaprosił do prac w zarządzie miasta pięć dodatkowych osób – zarówno żołnierzy i podoficerów, jak i marynarzy. Zapowiedziano powołanie rady żołnierskiej, tym samym wyciszając protest. Ostatecznie powołano dwie rady – robotniczą i żołnierską. Obie były gotowe działać bardziej obok władz miasta niż przeciwko nim.
- Jak zareagowano na abdykację cesarza Wilhelma II w innych częściach regionu?
- Jak wyglądało plądrowanie Nysy pod koniec wojny?
- Kto bardziej cieszył się z końca wojny – Niemcy, czy Polacy?
Odpowiedzi na te pytania w pełnej wersji tekstu „Wiluś z Holandyje śledzioma handluje” w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.