O ile rezerwy UNI Opole od początku rywalizacji w grupie III były raczej skazywane na porażkę i ich degradacja nikogo nie dziwi, o tyle w przypadku NTSK PANS Komunalnik Nysa apetyty z każdą kolejką rosły. Przedstawicielki tego klubu przez znaczną część sezonu bowiem przewodziły stawce… ba, tak było nawet przed ostatnią serią gier. Po czym finalnie spadły na najniższe miejsce podium. To było równoznaczne z tym, iż nie uzyskały prawa gry w półfinałach baraży o awans do 1 ligi.
Jest żal…
– Gdyby mi ktoś przed startem rozgrywek powiedział, że na ich zakończenie zajmiemy trzecią lokatę, to brałbym taką propozycję w ciemno. Z drugiej jednak strony, jak się pomyśli, jaka szansa przeszła „koło nosa”, to jest zwyczajnie żal. Bo już byliśmy w ogródku, już się z tą „gąską witaliśmy”, a tu zabrakło jednego punktu. To boli – dość obrazowo przedstawia swój punkt widzenia trener nysanek Andrzej Roziewicz.
I trudno się z nim nie zgodzić. Wszak jego podopieczne długo mogły mieć prawo do marzeń, po czym przeszły prawdziwą drogę „z nieba do piekła”. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego w tabeli prowadziły zdecydowanie. Miały wówczas osiem punktów przewagi nad wiceliderkami z Silesia Częstochowa i dziewięć nad trzecią w stawce Silesią Mysłowice. Do szczęścia brakowało im wówczas jednego „oczka”. Niestety, na finiszu rozgrywek już nie powiększyły swojego dorobku, przegrywając kolejno we Wałbrzychu z Chełmcem, u siebie z AZS-em AWF Sokół Katowice i w Mysłowicach. Porażka w trzecim z tych wymienionych pojedynków boli tym bardziej, że gdyby poległy po tie breaku to wygrałyby tę część sezonu. A skończyło się na 1:3…
– Przed tymi meczami kontuzji doznała główna atakująca, która potem jeszcze próbowała grać, ale to już nie było to – zauważa Roziewicz. – Niemniej w tym ostatnim pojedynku rywalki górowały pod każdym względem. Team z Mysłowic, jak dla mnie, był najlepszy w lidze i to nie ulega wątpliwości. Tam nie grają przypadkowe siatkarki. Umiały wykorzystać nasze słabości i przewagę wzrostu. Dziewczyny starały się ugrać cokolwiek więcej, ale nie udało się. No cóż, taki jest sport – przyznaje, dodając też, iż jego ekipie nie sprzyjał terminarz, albowiem wszystkie te trzy wyżej wymienione zespoły zakończyły zmagania w „pierwszej” piątce. – Inne przeciwniczki też się na nas mobilizowały i z każdym kolejnym starciem grało się ciężej, bo każdy chciał pokonać liderki.
…ale będzie radość
Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że choć teraz wciąż czuje rozczarowanie, to gdy już opadną emocje, taką lokaty prowadzonej przez siebie drużyny będzie rozpatrywał pozytywnie. Jakby nie było przecież, choćby w porównaniu z poprzednią kampanią, nysanki poprawiły swoje miejsce o cztery pozycję.
– Jakby nie patrzeć z sezonu i tak jesteśmy zadowoleni. Dziewczyny zrobiły postępy, nie tylko pod względem wymiernego wyniku, ale i tego jak się rozwinęły sportowo. Obyło się też bez przykrych dla zdrowia poważniejszych kontuzji. Organizacyjnie, jako klub, też poszliśmy do przodu. Tak że jeszcze przyjdzie czas na bardziej optymistyczne spojrzenie na to czego wszyscy dokonaliśmy – wylicza trener NTSK.
Zresztą, jak sam przyznaje, dość szybko zauważył sportową złość wśród swoich podopiecznych. Te już zapowiedziały walkę o jak najlepsze miejsca w zbliżających się Akademickich Mistrzostwach Polski. Ponadto sam myśli już coraz bardziej o… nowym sezonie. Z tego co udało się nam ustalić, to do Nysy mają trafić trzy ograne, jak na 2. ligę, zawodniczki.
– Na razie mogę zdradzić tylko tyle, nazwisk nie podam, niemniej trzon drużyny zostanie – przyznaje Roziewicz. – Rozpocząłem też starania o odpowiednie finanse, bo wiem, że w innych klubach, nawet tych, które z nami rywalizowały, nie jest z tym łatwo. Docierają do mnie głosy, iż ich start w przyszłym sezonie, stoi pod znakiem zapytania. My jednak podchodzimy do tego z optymizmem.
Grało też UNI II
Znacznie gorzej od NTSK poszło za to drugiej naszej ekipie biorącej udział w omawianych tu rozgrywkach. Rezerwy UNI Opole, o których tu mowa, zakończyły rywalizację na ostatniej lokacie w tabeli. Kadrę beniaminka zmagań tworzyły jednak juniorki klubowej akademii. Wspomagane czasem nawet nie seniorkami, a juniorkami młodszymi. Trudno więc się dziwić, iż opolanki nie ugrały choćby punktu, aczkolwiek w paru meczach pokazały się z niezłej strony. I na przestrzeni paru setów potrafiły postawić się znacznie bardziej doświadczonym rywalkom.