UNI Opole gra drugi sezon w elicie…
Przede wszystkim należy zacząć od tego, iż tę część zmagań zakończyły na 11. miejscu w gronie 12 ekip Tauron Ligi. Przynajmniej początkowo tak to wyglądało, o czym więcej poniżej. Do tego z 11 meczów, które rozegrały, wygrały tylko trzy, a poniosły osiem porażek. To dało im w tym czasie 10 punktów. Z drugiej strony, do ósmej lokaty, gwarantującej grę w play off, brakowało im i wciąż brakuje, tylko trzech „oczek”.
– To pokazuje, jak bardzo wyrównana jest stawka w tej części tabeli. I że jeszcze wszystko może się zdarzyć. Nieco więcej szczęścia, dwie trzy wygrane piłki więcej i nasza pozycja mogłaby inaczej wyglądać w tym niełatwym sezonie – podkreśla prezes klubu Maciej Kochański, zwracając przy tym uwagę, iż „pierwsza runda była pełna wyzwań”. – Często o wyniku decydowały niuanse. Niestety, te przeważnie nie działały na naszą korzyść. Szukamy powodów, dlaczego tak się działo, ale też z dużą nadzieją patrzymy w przyszłość.
Nie bez znaczenia jest fakt, iż to drugi sezon w elicie podopiecznych Nicoli Vettoriego. Stara sportowa prawda głosi przecież, że takowy „dla beniaminka jest najtrudniejszy”. W pierwszym roku gry w Tauron Lidze nasze siatkarki, na fali entuzjazmu po awansie, radziły sobie więcej niż dobrze. I ostatecznie finiszowały na siódmej lokacie. Teraz o powtórzenie takiego wyniku może być ciężko.
– Poprzedni sezon był grany trochę „na fantazji”. Teraz już rywalki nas znają. Musimy się do tego przyzwyczaić i trochę okrzepnąć – obrazuje prezes Kochański.
…będzie i trzeci?
Nie brakowało także opinii, że taki wynik zespołu to pochodna długiej nieobecności Vettoriego w trakcie przygotowań. Szkoleniowiec opolanek na początku tego okresu był bowiem w sztabie kadry Polski kobiet, która tak udanie zaprezentowała się podczas mundialu AD 2022, zajmując siódmą lokatę.
– Jego absencja była tylko fizyczna, ponieważ pozostawał on w stałym kontakcie ze swoimi asystentami, którzy pracowali z dziewczynami na miejscu. Oglądał wideo niemal z każdej codziennej jednostki, a potem dołączył do nas najszybciej, jak mógł – tłumaczy prezes UNI Opole. – To nie tylko jego osobisty sukces, ale i sukces naszego klubu. Wiąże się to z pewnymi konsekwencjami, ale jesteśmy tego świadomi.
Warto także zauważyć, iż nasze siatkarki lepiej spisywały się na początku sezonu. Pierwszą rundę w ich wykonaniu można niejako podzielić na dwie części. Po pięciu kolejkach miały na koncie siedem punktów, czyli prezentowały się lepiej niż przyzwoicie. Potem jednak w ich poczynaniach coś się zacięło. W kolejnych pięciu meczach z rzędu, z czego czterech w grudniu, ugrały tylko trzy sety. Na finiszu rundy przełamały się jednak w starciu z Legionovią w Legionowie, choć był to swoistego rodzaju obowiązek, bo z ta ekipą wygrywają wszyscy.
Wywalczone pod koniec listopada sensacyjne zwycięstwo u siebie z Chemikiem Police pokazało, że UNI Opole stać na wiele. Choć kto wie, czy wygrana z hegemonem polskich parkietów nie sprawiła, iż triumfatorki tego pojedynku za szybko uwierzyły, że reszta spotkań „sama się wygra”.
– Kibice mogą mieć takie spostrzeżenia, ale ja znam te dziewczyny i wiem, że gdyby w paru poszczególnych starciach tych kilka piłek inaczej wyglądało, to może w tej chwili byśmy je chwalili za dużo lepsze miejsce – zauważa Kochański. – Żadnego meczu nie oddały. Decydowały detale. Oczywiście, że te potem przesądzają o końcowym sukcesie, ale tych detali szukamy. Chcemy to skorygować, żeby w następnej części sezonu poprawić swój dorobek.
Legionovia wycofana!
Swoją drogą świadomość, że do 1 ligi miał spać tylko najgorszy zespół w stawce – a takim był zdecydowanie Legionovia – sprawiał, że opolanki nie musiały zbytnio oglądać się za siebie. Zresztą właśnie okazało się, że nie muszą się tym zupełnie martwic. Niestety, klub spod Warszawy zrezygnował bowiem z dalszego udziału w rozgrywkach…
Jako, że jego przedstawicielki nie rozegrały więcej niż połowy spotkań, to ich dotychczasowe wyniki zostały anulowane. W związku z tym nasze siatkarki mają teraz na koncie nie 10 punktów, a siedem. Co ciekawe jednak nie pozostały na 11. obecnie ostatniej pozycji, a awansowały na 10! Tyle samo „oczek”, ale gorszy bilans setów mają bowiem panie z Radomki Radom (odpowiednio 12:26 do 11:24).
– Znamy swoje miejsce w szeregu i w lidze. Z naszym budżetem zawsze będziemy zespołem walczącym o play off i środek tabeli. To cały czas jest plan na kolejną część rywalizacji – zaznacza Kochański.
Niemniej w klubie myślą o wzmocnieniach i niebawem ma pojawić się co najmniej jedna nowa zawodniczka. Choćby po to, żeby uzupełnić środek. Wszak od sześciu tygodniu, ze względu na kontuzje, pauzuje Marta Orzyłowska i czeka ją przerwa przynajmniej do końca stycznia. W tym czasie jej koleżanki rozegrają jeszcze dwa mecze. Najpierw inaugurują na wyjeździe rundę rewanżową. Już w niedzielę zagrają na wyjeździe z niepokonanym do tej pory ŁKS-em Łódź. Natomiast w czwartek 26 stycznia ugoszczą wspomniane radomianki.