– Te 560 hektarów zostanie podzielone na 19 działek. Potem drogą przetargu ofertowego trafi do rolników z powiatu głubczyckiego – mówi lakonicznie Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. – W 2023 roku kończy się czas dzierżawy gruntu przez Top Farms, więc będzie jej restrukturyzacja.
W szkole rolniczej w Głubczycach trwają spotkania z rolnikami, na których dowiadują się, jakie muszą spełnić warunki. Można się obawiać, że i tam może dojść do podobnej sytuacji, jaka miała miejsce po prywatnej spółce rolnej z powiatu nyskiego. Tam rolnicy łapczywie sięgnęli po grunt, a w efekcie 200 hektarów leżało później odłogiem. Życie pokazało, że apetyty na grunt były większe, niż możliwości sprzętowe i finansowe niektórych rolników.
Ziemia po Top Farms Głubczyce na zeszyt
Top Farms, spółka z kapitałem zagranicznym, powstał na bazie dawnego głubczyckiego kombinatu PGR. Obecnie to największy w Europie producent ziemniaka chipowego oraz jeden z największych ośrodków w kraju hodowli bydła mlecznego. Spółka jest także pionierem uprawy soi w Polsce, a jej tajnikami dzieli się za darmo z rolnikami.
Teraz jednak przyszłość Top Farms stanęła pod znakiem zapytania. Od kilkunastu miesięcy o dzierżawione przez spółkę 10 tysięcy hektarów zaczęli głośno upominać się rolnicy, na czele z Tomaszem Ognistym, radnym powiatowym w Głubczycach, przewodniczącym „Solidarności” RI na Opolszczyźnie i byłym już asystentem społecznym posła Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski.
Poseł Janusz Kowalski (obecnie wiceminister rolnictwa) razem z Tomaszem Ognistym rozpoczęli kampanię na rzecz parcelacji Top Farms pod hasłem „polska ziemia musi trafić do polskich rolników”. Na spotkaniach z rolnikami w powiecie głubczyckim obiecywali im hektary dzierżawione przez Top Farms. A w jednym z wiejskich sklepów leżał zeszyt, do którego mogli się zapisywać chętni na grunt.
– To było śmieszne, bo jak ktoś gospodaruje na dwudziestu hektarach, nie ma parku maszynowego, a zapisuje się na sto hektarów, to nie podoła – komentowali sytuację przedsiębiorcy rolni. – To jak porywanie się z motyką na słońce.
Top Farms Głubczyce przekazało 560 hektarów gruntów do KOWR
Przypomnijmy, że po likwidacji PGR ziemię za symboliczną złotówkę mógł wziąć każdy, ale wtedy nikt nie chciał. To był czas, kiedy samorządowcy modlili się o inwestycje i kapitał zagraniczny, a jedno i drugie trafiło się wtedy Głubczycom. Ziemia łasym kąskiem stała się po wejściu do Unii Europejskiej, kiedy zaczęły płynąć dopłaty hektarowe i wielu zaczęło wydzierżawiać swoje pola. Więc płynęły im pieniądze i za dzierżawę, i z dopłat unijnych.
Dlatego od kilku lat łasym okiem na ponad 10 tys. ha dzierżawionych przez Top Farms zaczęli spoglądać okoliczni rolnicy indywidualni. Czy w tej sytuacji doskonale prosperująca spółka, z infrastrukturą i metodami produkcji na europejskim poziomie zostanie rozparcelowana? To bardzo możliwe, bo Top Farms kończy się w przyszłym roku dzierżawa, a presja rolników i Solidarnej Polski jest wielka. Pytanie tylko, jeśli dojdzie do parcelacji, to kto wtedy spółce zapłaci za nowoczesną infrastrukturę, którą wybudowała przez lata działalności? Na razie odpowiedzi brak.
Przekazanie 560 hektarów na rzecz KOWR, czyli dla rolników indywidualnych, można odebrać, jako gest ze strony Top Farms, że spółka jest otwarta na jakiś kompromis.
– Deklaracja z naszej strony do KOWR została złożona w lipcu, teraz potwierdzono, że przejmą tą ziemię – mówi Krzysztof Tkacz, członek zarządu Top Farms Głubczyce. – Produkcja odbywa się normalnie, te 560 hektarów mogliśmy wyłączyć, to uszczerbek, ale nie wymaga od nas ograniczenia zatrudnienia. Mamy ciągle nadzieję, bo ta umiera ostatnia.
Pracownicy Top Farms: Straciliśmy zaufanie do Tomasza Ognistego
Zatrudnieni w spółce ludzie czują się coraz bardziej niepewnie, bo jeśli dojdzie do parcelacji, pójdą na bruk.
– Nasza spółka zatrudnia 250 osób, do tego dochodzą firmy usługowe działające na rzecz Top Farms – podkreśla Janusz Gużda, przewodniczący związków zawodowych Top Farms, który pracę rozpoczynał jeszcze w Kombinacie Rolnym PGR Głubczyce. – Jeśli do tego się dołoży ich rodziny, to robi się zdecydowanie większa liczba ludzi, których byt zależy od istnienia spółki. I jak to jest, że Tomasz Ognisty obiecuje rolnikom ziemię, a nam wszystkim utrzymanie zatrudnienia? Przecież to jest nie do pogodzenia. Straciliśmy do pana Tomasza Ognistego zaufanie, szczególnie po tych nagraniach.
O nagranych rozmowach pisaliśmy już w tygodniku „Opolska” wielokrotnie. Słychać w nich, jak Tomasz Ognisty obiecuje, powołując się na swoje wpływy, legalne załatwienie ziemi swoim kolegom, biznesmenom z branży rolnej.
– I jak to jest, że spółki skarbu państwa są sprzedawane i idą w obce ręce, a nasza spółka z kapitałem zagranicznym im przeszkadza? – dodaje Janusz Gużda. – Nasi ludzie przecież widzą, że to wszystko nie tak, że nie chodzi o przekazanie ziemi rolnikom indywidualnym.
Do sytuacji wokół Top Farms jeszcze będziemy wracać.