Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Zadbajmy o nasze dzieci
W Tatrach zresztą wciąż ma się dobrze stary zwyczaj mówienia „dzień dobry”. Także nieznajomym (zgodnie z turystycznym savoir-vivre’em schodzący witają pierwsi wędrujących pod górę).
Trudno było nie zauważyć dzieci z rodzicami. Nie tylko z powodu ich liczby. Nie spotkałem ani jednego ojca i ani jednej mamy podnoszących głos, wychowujących „na pokaz”, zniecierpliwionych. I może właśnie dlatego, dzieciaki chodziły dzielnie, a zmęczonym rodzice dodawali skutecznie otuchy. Zero przemocy, ośmieszania, poganiania itd. Za to dużo cierpliwości i uczenia własnym przykładem, że warto się czasem zmęczyć, idąc pod górę, żeby mieć radość, jak się stanie na wierzchołku.
Zderza mi się ten obrazek z nieco wcześniejszym doświadczeniem z Opola. Siedzę z moimi bliskimi w ogródku jednej z cukierni. Wpada grupa dzieciaków w strojach sportowych. Robią taki hałas, że już po chwili nie słyszymy własnych głosów. Po kolejnej także myśli. Na szczęście – niezmiennie z wrzaskiem – idą w końcu dalej. Za nimi troje trenerów czy – przynajmniej z nazwy – wychowawców. I to do tych ostatnich mam pretensje. Nie o to, że nie uciszyli dzieci (wiem, to naprawdę bywa trudne). Tylko o to, że nie podjęli próby zwrócenia młodym sportowcom uwagi na to, że nie są sami ani w lokalu. Ani na świecie. Że nie spróbowali postawić grzecznie, z poszanowaniem godności, ale jednak wyraźnie wymagań wychowankom.
Urlopowy komentarz miał być niepolityczny. Ale puenta o politykę zahaczy. Przypomniał mi się twórca Akademii Zamojskiej, który – zakładając w 1594 roku uczelnię – pisał: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Miał ambicję uczyć młodych Polaków postaw obywatelskich i przygotowywać ich do pełnienia funkcji publicznych. Nie robi tego ten, kto jest wobec młodych i wobec egoizmu bezkrytyczny.