Tym samym podopieczni Daniela Plińskiego po pewnego rodzaju załamaniu formy powoli ją odbudowują. Wszak w pewnym momencie na osiem gier zwyciężyli tylko raz, a teraz wygrali drugie starcie z kolei. Szkoda, że nie powrócili na „dobre tory” nieco wcześniej, bo po najświeższym triumfie awansowali na piątą lokatę elity, co dałoby im prawo gry w ćwierćfinale Pucharu Polski.
No nic to, wróćmy do piątkowego meczu. Ten początkowo było dość wyrównany, jednak w pewnym momencie goście, głównie dzięki dobrej grze blokiem, wyraźnie odskoczyli. Tablica wyników pokazywała już 12:8 dla nich, ale też nysanie nie zamierzali na tym poprzestawać. Niebawem mieli już sześć „oczek” więcej i było już jasne, że żadna krzywda w tej partii im się nie stanie. Ostatecznie zwyciężyli z przewagą siedmiu punktów, o czym przesądził atak ze środka Nicolasa Zerby.
Po zmianie stron sytuacja długo wyglądała dość podobnie. Tym razem nasi siatkarze zaczęli budować dystans od remisu po 8. Gdy wyszli na prowadzenie 17:13 wydawało się, że już nic im mnie grozi. Rywale jednak jeszcze raz się zmobilizowali i zniwelowali straty do dwóch akcji różnicy. Na szczęście przyjezdni na finiszu zachowali więcej „zimnej krwi” i triumfowali do 23.
W trzeciej odsłonie za to zanosiło się na odwrócenie ról. Wszak po sprytnym serwisie Adriana Buchowskiego było już 12:9 dla gospodarzy. Zaraz jednak jeszcze lepiej na zagrywce zaprezentował się Jakub Abramowicz i jego dwa asy sprawiły, że mieliśmy remis po 12. Jego koledzy z pola „poczuli krew” i niebawem Stal odskoczyła na 17:14. Dzięki temu jej przedstawiciele do końca byli już krok, albo i nawet więcej, z przodu. Ostatecznie wygrali przewagą czterech piłek.
Ślepsk Malow Suwałki – PSG Stal Nysa 0:3 (18:25, 23:25, 21:25)
Stal: Zhukouski (3), Gierżot (15), Zerba (6), Ben Tara (14), Kwasowski (13), Abramowicz (5), Dembiec (libero) oraz Biniek (libero), Miyaura (1), Szczurek, El Graoui.