Chcieliśmy pokazać, jakie sukcesja niesie szanse i konsekwencje – mówi Michał Wojczyszyn, wicedyrektor OCRG i dodaje, że dziś w Polsce, co odnosi się również do Opolszczyzny, firm identyfikujących się jako rodzinne jest około 30-35 proc. – Oznacza to, że odpowiadają za około 20 proc. PKB. To ważny element, o który należy dbać. Dziś trend jest taki, że dążymy do modelu zachodniego, w którym te firmy rodzinne stanowią aż 75-80 proc. ekosystemu gospodarczego. Pamiętajmy jednak, że na zachodzie kultura sukcesji, przekazywania firmy z pokolenia na pokolenie, ma znacznie dłuższą historię.
Obecnie w Polsce wciąż przeważa pierwsze pokolenie założycieli firm rodzinnych.
– Sukcesja, czyli przekazanie pionowe na krewnych jest procesem bardzo złożonym. W tym mieści się całe przekazywanie, umiejętność współzarządzania i w końcu – należyte zaangażowanie nestorów. To wszystko nie następuje z dnia na dzień – zaznacza Wojczyszyn.
Sukcesja, czyli jak połączyć biznesy rodzinne
W konferencję OCRG zaangażowali się przedstawiciele Okręgowej Izby Radców Prawnych w Opolu.
– Opowiedzieli o korzyściach i zagrożeniach, wynikających z ustanowienia fundacji rodzinnej – mówi wicedyrektor OCRG. – Zależy nam nie tylko na szerzeniu rzetelnej wiedzy. Chcemy, by przedsiębiorcy tworzący firmy rodzinne w regionie tworzyli też pewnego rodzaju wspólnotę. Każda z tych osób będąc na etapie sukcesji – lub dopiero to planująca – mierzy się z podobnymi problemami. Bogatsi o doświadczenia innych w tym gąszczu przepisów możemy znacznie łatwiej się odnaleźć.
Dodaje, że firmy rodzinne dzielą się na takie, które tworzą drobni rzemieślnicy, zatrudniając kilku pracowników, ale i międzynarodowe dziś już przedsiębiorstwa jak Sindbad, Adamietz czy Galmet.
– Portfolio firm rodzinnych z Opolszczyzny jest naprawdę duże – podkreśla Michał Wojczyszyn. – Dlatego my, jako OCRG, chcemy być na bieżąco ze wszystkimi zmianami prawnymi w tym zakresie. Jeśli więc ustawa w jakiś sposób umożliwia tym naszym firmom sukcesję lub daje nową możliwość związaną z zarządzaniem, chcemy profesjonalnie o tym informować, być platformą współpracy. Pierwsze spotkanie z cyklu za nami, ale już wkrótce zaprosimy firmy rodzinne na warsztaty z udziałem specjalistów.
Istotne narzędzie do budowania firm
Dr Jerzy Bar, założyciel Klubu Nestora i Sukcesora w Sulisławiu [klubu lobbującego na rzecz ustawy o fundacji rodzinnej – red.], laureat wielu nagród gospodarczych i biznesmen mówi wprost, że Polska w stosunku do Zachodu pod kątem liczby firm rodzinnych jest na szarym końcu. Sukces Zachodnich krajów na tym polu wynika jednak z naturalnej kolei rzeczy.
– Tam praca dla tego typu firmy jest swoistą nobilitacją – wyjaśnia dr Jerzy Bar. – Niektórzy są w zespołach firm, które działają przeszło 150 lat. To po części tajemnica sukcesu gospodarczego nawet naszych zachodnich sąsiadów. Oni nie zaczynają od zera, pracując dla dużych firm, jak Porsche czy Siemens. Nierzadko biznesy znane dziś na całym świecie powstawały na bazie firm rodzinnych. Ale też dlatego, że miały do tego narzędzie – ustawę o fundacjach firm rodzinnych, którą to my mamy dopiero teraz.
Przypomnijmy. Ustawa o fundacji rodzinnej wejdzie w życie 22 maja. Zmiany, jakie wprowadzi, pozwolą firmom rodzinnym na stabilną działalność po śmierci właściciela lub po jego przejściu na emeryturę.
– Ustawa liczy 148 artykułów, a najważniejszy jej punkt mówi, że fundator może do fundacji włożyć swój majątek, który będzie funkcjonować w jednym monolicie, będzie niepodzielny – tłumaczy dr Bar. – Ale to on określa w statucie fundusze rezerwowe. Przykładowo, wnuki mogą mieć opłacone studia do 25. roku życia. I fundacja ma na to zarezerwowane pieniądze, więc za to płaci.
Ruszy proces kreowania klasy średniej
Dr Bar podkreśla, że ustawa była bardzo potrzebna.
– Zmieni w Polsce to, że my i nasze dzieci nie muszą już zaczynać od marzeń i… zera – tłumaczy Jerzy Bar. – Tak naprawdę, dopiero teraz rozpocznie się kapitalizm, po 30 latach gospodarki rynkowej! Powstałe majątki i fundusze nie będą już rozdrabniane, a działalność firmy rodzinnej nie będzie się kończyła na testamencie. To nie było dobre rozwiązanie. Skończy się wreszcie „wywożenie” majątku za granicę i do innych dziwnych rajów podatkowych. Dopiero teraz w Polsce rozpocznie się proces kreowania klasy średniej, która jest koniem pociągowym całej krajowej gospodarki.
Ekspert z branży zwraca uwagę również na inne udogodnienia polskiej ustawy, które wyprzedzają nawet Zachód.
– Nasz rząd poszedł dużo dalej – zaznacza. – Aż w ośmiu punktach pozwolił fundacji prowadzić działalność gospodarczą. I to jest naprawdę genialne. Bowiem te środki można teraz pomnażać.
Dr Jerzy Bar podkreśla wyższość firm rodzinnych nad państwowymi.
– Tworzenie tych drugich to bezsens – stwierdza. – Firma państwowa, która nie ma szefa, bo ten zmienia się co cztery lata, będzie dobrze prosperowała tylko wtedy, gdy pojawi się dobry menedżer. Oczywiście, mogą pojawiać się firmy strategiczne, związane m.in. z obronnością czy energetyką. Ale żadne inne. Reszta powinna zostać w rękach firm prywatnych. Sztafeta pokoleń to idealne narzędzie. Badania pokazują, że prawie 50 proc. firm rodzinnych stawia na doświadczenie, odpowiedzialność, dobrą atmosferę, rzetelność, stabilizację, dziedzictwo i trwałość. A dopiero na ósmej pozycji – jest zysk. W korporacjach jest zupełnie odwrotnie.
Sukcesja – proces rozłożony w czasie, dokładnie przemyślany
Można powiedzieć, że w trakcie sukcesji jest świetnie znana na Opolszczyźnie i w Europie firma Galmet z Głubczyc, laureat m.in. Diamentów Forbesa 2022. To firma rodzinna z 40-letnim doświadczeniem w produkcji urządzeń grzewczych i zapewniających ciepłą wodę użytkową.
– Przez ostatnie kilka lat w naszej branży nastąpił prawdziwy boom, m.in. przez wszystko, co jest związane z energią odnawialną. Zatrudniamy już blisko 700 osób – cieszy się Robert Galara, wiceprezes firmy. – A to wszystko się zaczęło w 1982 roku w garażu obok naszego domu, w którym mój, 83-letni dziś ojciec zaczął spawać zbiorniki. On wciąż jest aktywny zawodowo, ale udziały w firmie podzieliliśmy pół na pół. Oczywiście, on nie pracuje już od 6 do 22, jak dziesięć lat temu, ale wciąż jest obecny, stale omawiamy tematy strategiczne. Doradza i służy doświadczeniem m.in. w tematach produkcyjnych i handlowych.
Natomiast pan Robert jest twarzą firmy na zewnątrz, angażuje się w kontakty z klientami.
– Nasza pierwsza sukcesja, czyli z ojca na mnie, jeszcze się nie zakończyła – podkreśla. – A już od dwóch lat pracuje z nami mój syn, który zdobył wykształcenie inżynierskie mechaniczne i magisterskie z zarządzania. Na razie poznaje firmę na różnych wydziałach. Ta sukcesja jest jednak jeszcze pieśnią przyszłości, a ja na emeryturę tak szybko się też nie wybieram – śmieje się wiceprezes. – Widać wyraźnie, że ta sukcesja postępuje, a ciężar myślenia o przyszłości jednak spoczywa na mnie. Galmet jest w trakcie zmian organizacyjnych – ze spółki komandytowej na akcyjną. Wtedy ojciec przeszedłby z zarządu do rady nadzorczej, a zarząd poprowadziłbym ja. Gdy to nastąpi, dopiero wtedy sukcesja w naszym przypadku dokona się kompletnie.
Co zmieni ustawa?
– My przedsiębiorcy bardzo na nią czekamy, jesteśmy zadowoleni z jej kształtu – nie kryje Robert Galara. – A nawet słychać głosy, że wyszła lepiej niż oczekiwano. Ustawa wiele uporządkuje, likwiduje podejrzliwość przedsiębiorców. I uspokaja ich co do formuły przekazywania majątków, mówiąc w przenośni, nie zostaniemy po raz kolejny „złupieni” po janosikowemu. Tu nie ma żadnego szwindlu. Nikt nie chce nikogo oszukać. Chodzi bowiem o najważniejszą rzecz w krwiobiegu ekonomii: zachowanie ciągłości działania firmy. Statystyki mówią wprost, że tylko około 30 proc. firm rodzinnych skutecznie przeprowadza sukcesję. To zatrważające. Oznacza to, że ponad dwie trzecie się „gubi”: upadają, nie rozwijają się, są sprzedawane konkurentowi czy sąsiadowi. Teraz to w końcu ma szansę się zmienić.
Podsumowując, firmy rodzinne mają pozytywną motywację.
– My wciąż chcemy robić krok w przód, wyprzedzać konkurencję zagraniczną – podkreśla. – Siedzimy wieczorami, omawiamy kolejne pomysły czy problemy, bo mamy cały czas tzw. powera do pracy. Praca w domu rzemieślnika to bardzo poważna sprawa. Obaj z bratem od dziecka obserwowaliśmy ojca. Gdy my wstawaliśmy do szkoły, on już był w warsztacie. To wszystko zostaje zaszczepione od małego.