Stop hejt w Opolu. Manifestacja przeciw mowie nienawiści
W ramach akcji Stop hejt w Opolu odczytano apel przedstawicieli opolskich partii opozycyjnych do mediów i polityków o zatrzymanie eskalacji nienawiści.
Demonstracja rozpoczęła się od utworu „The Sound of Silence”. Był odtwarzany w Gdańsku dzień po zamachu na prezydenta Adamowicza podczas wiecu „Stop nienawiści”.
Od pierwszego do ostatniego akordu utworu, przeplatanego ostatnimi słowami wypowiedzianymi przez prezydenta Gdańska, pod pomnikiem opolskiej Nike panowało głębokie milczenie.
– Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności… to jest cudowny czas dzielenia się dobrem […] – tak brzmiały ostatnie słowa Pawła Adamowicza, zanim został ugodzony nożem przez napastnika.
Apel o wstrzymanie fali nienawiści w imieniu opolskich polityków i samorządowców odczytała szefowa opolskiego KOD, Małgorzata Besz-Janicka.
– Razem solidarnie zwracamy się do mediów i polityków o rozwagę i uwagę. Razem apelujemy: hejt, szczucie i dehumanizacja przeciwników nie mogą być drogą do zdobycia władzy – mówiła. – Zatrzymajmy eskalację społecznych podziałów i rozpalanie najgorszych instynktów i emocji. Zanim dojdzie do kolejnej tragedii. Od czterech lat spotykamy się przy „sercu świateł” dla Pawła Adamowicza, którego zabiła zmotywowana politycznie nienawiść.
Politycy i byli opozycjoniści z czasu PRL na manifestacji
Na manifestacji pod opolską Nike byli obecni samorządowcy, politycy, adwokaci oraz mieszkańcy naszego regionu. Wśród nich byli m.in. wicemarszałkini województwa Zuzanna Donath-Kasiura, prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, senator Danuta Jazłowiecka, mecenas Jacek Różycki.
Jedno z ostatnich zdań odczytywanego apelu brzmiało: „Bądźmy czujni, nie wierzmy politykom i mediom siejącym nienawiść. Reagujmy na wszelkie formy hejtu”.
Swoimi obawami z „Opolską” podzieliła się też opolska aktywistka Jadwiga Gałęzowa, która za czynny udział w strajku studenckim w 1968 roku. Jak wielu innych studentów, została wyrzucona z Politechniki Wrocławskiej.
– Teraz wszystko jest możliwe, więc trzeba uświadamiać, że mamy problem i wszystko może się zdarzyć – stwierdziła pani Jadwiga.
Na manifestację przyszli także opolscy opozycjoniści z czasów PRL.
– Jesteśmy już na emeryturze, ale mamy we krwi, że trzeba cały czas demonstrować i komuną walczyć – mówili Janusz Wójcik i Jan Blacha.
Z nimi stał pan Mirosław, który pojawia się na wielu demonstracjach w obronie wolności i demokracji.
– Kiedy wyjeżdżałem z Polski do USA, to była u nas komuna – powiedział. – A po czterdziestu latach, po powrocie do kraju, znów Polskę trzeba naprawiać.
– Sto lat temu zabili Narutowicza, a cztery lata temu zabili Adamowicza – zauważył w rozmowie z „Opolską” Tadeusz Jarmuziewicz, były poseł PO. – Chichot historii polega na tym, że kilka dni temu szef największej partii opozycyjnej dostał ochronę od państwa, bo takie się rzeczy dzieją.
Wśród manifestantów zdecydowanie przeważali ludzie w średnim wieku i starsi, dobrze pamiętający czasy PRL. Dlaczego pod pomnikiem opolskiej Nike było tak mało młodych ludzi?
– Obecnie brakuje zrywu, bo łatwiej młodym niezadowolenie wyrazić kliknięciem w internecie – mówiła Irena Kirstein, wdowa po Romanie Kirsteinie, opozycjoniście w czasach PRL i pierwszym przewodniczącym opolskiej „Solidarności”.
Przyjechała z synem Piotrem Kirsteinem, współzałożycielem Fundacji Romana Kirsteina. – Młodzi będą musieli wszystko postawić na jedną kartę, jeśli chcą w Polsce demokracji i normalności.