Stal Nysa z GKS-em Katowice większych szans bowiem nie miała. Dość napisać, że podopieczni Daniela Plińskiego w żadnej z trzech partii nie przekroczyli granicy 20 punktów. W pierwszej odsłonie przegrali do 17, w dwóch kolejnych do 19.
Nic dziwnego, że szkoleniowiec nysan mocno rotował zestawieniem i w konsekwencji zdecydował się wymienić niemalże cały skład. Nie przyniosło to jednak odmiany w grze jego zespołu.
W premierowej partii katowiczanie szybko narzucili swój styl gry. I niebawem było 11:6 dla nich. To z kolei pozwoliło im kontrolować wydarzenia na parkiecie, a z czasem nieco powiększać przewagę. W pewnym momencie jednak zaczęli popełniać błędy. Niestety dla gości był to chwilowy zastój i finalnie rywale pewnie triumfowali przewagą ośmiu „oczek”.
Po zmianie stron trwał festiwal miejscowych, którzy przy zagrywkach Jakuba Szymańskiego odskoczyli na 15:7. W szeregach naszej ekipy sytuację próbował jeszcze ratować Kento Miyaura, jednak przedstawiciele GKS-u nie pozwalali sobie na większe błędy i znowu pewnie wygrali.
Trzecia odsłona znowu na początku należała do rywali, ale w pewnym momencie gracze z Opolszczyzny zaczęli jakby łapać rytm. Po dobrym zagraniu Nicholasa Zerby było nawet 9:8. Co z tego jednak skoro z dziewięciu kolejnych akcji siedem wygrali gospodarze, w czym znowu spora zasługa serwów Szymańskiego. Potem co prawda gracze Stali jeszcze próbowali zerwać się do ataku, ale niewiele z tego wynikło.
Tym samym nysanie wciąż są na ósmym miejscu w tabeli PlusLigi. Zostały im jednak tylko trzy mecze. Goniąca ich ekipa z Suwałk ma natomiast pięć gier w zanadrzu…
GKS Katowice – PSG Stal Nysa 3:0 (25:17, 25:19, 25:19)
Stal: Zhukouski (1 pkt), Kwasowski, Zerba (5), Ben Tara (6), Gierżot (4), Kramczyński (4), Dembiec (libero) oraz El Graoui (9), Buszek (4), Miyaura (4), Szczurek, Abramowicz, Jankowski, Biniek (libero)