Doskonałym potwierdzeniem tej tezy jest również fakt, iż bezpośrednio nad nią jest Warta Poznań, ówczesny średniak ekstraklasy. A tuż pod nią są dwie ekipy, które były wtedy w 2 lidze. Z czego Stal Stalowa Wola dopiero na 11. miejscu…
Warto zauważyć, iż na tym etapie kampanii 2023/24 opolanie mieli na koncie osiem zwycięstw, jeden remis i trzy porażki. Do tego przy bilansie goli 18-7. I również ta ostatnia liczba o czymś świadczy. Bo wtedy w 12 meczach stracili tylko jednego gola więcej niż… przez 75 minut ostatniego starciaz Arką Gdynia! Zresztą wówczas mieli już siedem gier z czystym kontem. Teraz zaledwie jedną. Najgorsze jest jednak to, że mają obecnie tylko dziewięć „oczek” i aż siedem porażek przy zaledwie dwóch wygranych. I to z najsłabszymi w stawce beniaminkami. Do tego dali się już pokonać 27-krotnie, podczas gdy przez cały uprzedni sezon, nie licząc baraży, ich defensywę zwiedziono jedynie 32 razy!
Rok Odry Opole. Zawsze może być gorzej…
Na tym nie koniec rozczarowań. Gdy pod koniec września niebiesko-czerwoni zostali rozbici w Krakowie z Wisłą 0-5, a posadą za to zapłacił Radosław Sobolewski (więcej TUTAJ), wydawało się, że wszyscy będą długo wspominać ten blamaż. Niestety, dziewięć dni później nasi piłkarze już ten wynik „przebili”. Zostali bowiem rozgromieni przez Arkę Gdynia 0-6. I jakby tego było mało działo się to na ich stadionie. Tym samym pobili niechlubny rekord sprzed 35 lat gdy w Opolu pokonała ich 1-6 CKS Czeladź. Jak podaje fachowy portal historiaodryopole.pl wyżej w swojej historii przegrali tylko dwa mecze: 0-7 z Polonią Bytom w 1964 roku i 1-8 z Górnikiem Zabrze AD 1957. Oba te pojedynki rozgrywali jednak na wyjeździe, z czego drugi jeszcze pod szyldem „Budowlani”.
Trudno więc się dziwić, iż po takim meczu – i łącząc to z faktem, iż w pięciu ostatnich grach zdobyli tylko punkt (przy bilansie bramowym 1-16) – zsunęli się do strefy spadkowej.
Nie do końca wytłumaczeniem takiego obrotu sprawy, może być fakt, iż przed tym sezonem Odra przeszła prawdziwą rewolucję kadrową. Wszak z klubu odeszło 12 piłkarzy, a przyszło 10. Wystarczy bowiem porównać składy ze wspomnianego na wstępie momentu sezonu z wyjściową „jedenastką” z ostatniego blamażu. W 12. kolejce poprzednich rozgrywek ograli Termalikę Nieciecza, która teraz rządzi w lidze, a wtedy broniła się przed spadkiem (kolejny zwrot o 180 stopni). Proszę sobie bowiem wyobrazić, że w obu przypadkach barw naszej drużyny bronił sześciu tych samych piłkarzy. Defensywa i bramkarz „zgodna w 80 procentach” (teraz zagrał Artur Pikk, wtedy Piotr Żemło). Środek identyczny. Skrzydła już inne, bo wtedy Tomas Mikinic i Michał Surzyn, a teraz Szymon Szkliński i Tomas Prikryl. Za atak odpowiadali Borja Galan i Din Sula, a ostatnio Edvin Muratovic i Dawid Czapliński, który wtedy wszedł w drugie połowie.
…ale musi być lepiej
– Zawsze szukam pozytywów, ale tutaj jest je naprawdę bardzo ciężko znaleźć. Wyglądaliśmy bardzo źle pod kątem fizycznym, przegrywaliśmy praktycznie wszystkie pojedynki, gdy należało doskoczyć do piłki. Przy wszystkich bramkach w pierwszej połowie spóźnialiśmy się z reakcjami. I to pomimo tego, że było kilka okazji, żeby tę piłkę wyekspediować, wybronić się. Jeśli liczymy na poprawę w kolejnych spotkaniach to również musi się to zmienić – analizował po porażce z gdynianami Jarosław Skrobacz, dla którego było to drugie starcie w charakterze trenera Odry.
W związku z powyższym jego podopieczni dwa tygodnie na przerwę reprezentacyjną spędzą na treningach. A także na krótkim obozie w Ustroniu. Zagrają również mecz kontrolny z czeskim MFK Karvina.
– Liczę w tym czasie na powrót kilku zawodników, którzy być może będą w stanie nam pomóc. Na pewno linii defensywnej przyda się jakaś forma rywalizacji. Bo wygląda to bardzo źle – zaznaczał szkoleniowiec naszych piłkarzy, nie kryjąc iż w omawianym czasie popracują oni bardzo mocno pod kątem fizycznym. – Zobaczymy jak zareagują na takie bodźce i sparing z trudnym rywale da nam odpowiedź jak wyglądamy w tej sferze. Tak by przyszłe mecze można było grać na większej intensywności.
Pewnego rodzaju iskierką nadziei w kontekście walki utrzymanie może być też to, że dwa lata temu, w tym samym momencie sezonu, opolanie także byli w strefie spadkowej. I również mieli tyle samo punktów co pierwsza ekipa ponad „kreską”. Aczkolwiek mieli ich wówczas o dwa więcej, choć też akurat byli po dwóch spotkaniach z rzędu w których nie przegrali.
Opole na to nie zasługuje
Tymczasem szkoleniowiec Odry zdaje też sobie sprawę z fali niezadowolenia jaka jest wokół klubu. Niemniej apeluje by jak najszybciej zrobić wszystko żeby się po prostu „nie dołować”. Tak by cała ta przygnębiająca atmosfera towarzyszyła piłkarzom – i nie tylko – jak najkrócej.
– Już też nie ma się co biczować. Musimy patrzeć w przyszłość i zrobić wszystko żeby również jesienie, gdzie jeszcze mamy bardzo ciężkich przeciwników, poszukać punktów – obrazował. – Oczywiście jako zespół bierzemy odpowiedzialność na siebie i teraz musimy zrobić wszystko żeby te głowy podnieść i starać się psychicznie odreagować. Znajdując się w dole trudno jest o każdy punkt. Dlatego musimy wydobyć z siebie maksimum, żeby wygrywać mecze i wrócić na właściwe tory, żeby nie spędzić zimy w strefie spadkowej. Co byłoby bardzo złe. Tym bardziej biorąc pod uwagę te możliwości, które się otwierają w związku z nowym stadionem. Opole nie zasługuje na to żeby Odra znajdowała się w tym miejscu.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.