Anna Konopka: Panie prezesie, mamy kryzys ekonomiczny. Co więc dziś wyróżnia Opolszczyznę, jeśli chodzi o ogólny rozwój gospodarczy?
Bartosz Ryszka: – Z pewnością to stale zapełniające się przestrzenie inwestycyjne w Opolu, dzięki przenikającym się tu strefom ekonomicznym. W ostatnim czasie na plus trzeba zaliczyć rozbudowę firmy IFM Ecolink, Parku Naukowo-Technologicznego, czy budowę stadionu, która pobudza gospodarkę. Wzorcowym przykładem jest również gmina Ujazd, gdzie samorządowcy przyciągają kolejnych inwestorów. Kusi oczywiście korzystna logistyka i bliskość autostrady.
Jakie mamy jeszcze atuty?
– Możemy być dumni z długoletniej produkcji przemysłu mineralnego i chemicznego. Już historycznie ten fakt nas wyróżniał. Region jest przychylny również dla rolników ze względu na wysokiej klasy gleby, korzystny klimat i ukształtowanie regionu.
To wszystko przyćmiła pandemia, a teraz wojna i kryzys w Ukrainie. Jak to się odbija na opolskiej gospodarce?
– Lokalny biznes dotykają te same problemy, co resztę kraju. Najgorsza sytuacja jest z mikro i małymi przedsiębiorcami. Średni i więksi w większości przypadków nie mają problemów z funkcjonowaniem i szeroko pojętym istnieniem.
Które branże tracą teraz najwięcej przez kryzys ekonomiczny?
– To firmy małe, zwłaszcza te w gastronomii, które zatrudniają do dziewięciu osób. Po pandemii ledwo co wyszły na prostą, a chwilę później dobiła je wojna i jej konsekwencje: podwyżki cen prądu i gazu, inflacja. Nie dziwi fakt, że niektóre lokale gastronomiczne zamykają się lub są czynne jedynie w weekend i zaledwie dwa razy w tygodniu. W Opolskiem obserwujemy spore problemy branży budowlanej. Boom budowlany jest już daleko za nami. Dziś wszystko stoi, ponieważ ludzi nie stać na budowanie i kupowanie mieszkań, zaciąganie kredytów hipotecznych. Kryzys odczuwa też branża meblarska.
Wyraźnie widać, że problemy jednego sektora wpływają na kolejny…
– Sytuacja rynku budowlanego przekłada się ściśle na hurtownie. Właściciel jednej z opolskich hurtowni budowlanych zanotował w listopadzie 70 proc. niższe obroty w stosunku do listopada ubiegłego roku. Otwarcie przyznał, że podobnej sytuacji nigdy nie było.
Jakie mogą być konsekwencje?
– To wszystko zależy, jak długo ta sytuacja się utrzyma. Brak pracy dla branży oznacza cięcia w zatrudnieniu i zwolnienia pracowników. W mojej ocenie, w przypadku mikro i małych przedsiębiorstw kluczowe będzie przetrwanie i zachowanie płynności finansowej. Stąd, niestety, wiele firm już dziś planuje zwolnienia grupowe od stycznia.
Już dziś wiadomo, że w przypadku jednej z bardzo dużych opolskich fabryk związanych ze stolarką okienną 150 osób straci pracę. To będzie sukces, jeśli tylko na tym się skończy. Podobnie firmy produkujące wszelkiego typu surowce, dzięki którym budujemy m.in. lokale użytkowe, również stoją przed decyzjami zwolnień. Tych zamówień nie ma od pewnego czasu, więc siłą rzeczy zespół nie ma pracy.
Natomiast średnie i duże firmy mają większe możliwości na przekwalifikowanie pracowników, wysłanie ich na bezpłatne urlopy czy po prostu restrukturyzację.
Kto może być bardziej spokojny o pracę?
– W przypadku osób lepiej wykwalifikowanych, trudniej będzie je zwolnić. Średnim i dużym firmom nie opłaci się utrata fachowca, w którego zainwestowały czas i środki finansowe. Najtrudniej będzie osobom o niższych kwalifikacjach.
Wydaje się więc, że kluczowy będzie najbliższy rok.
– Tak, to prawda, jednak nikt nie potrafi przewidzieć, jak długo ta sytuacja potrwa. Obecne analizy ekonomiczne nie dają żadnej jednoznacznej odpowiedzi. Trzeba wierzyć, że koniunktura się poprawi.
Jak wyglądamy na tle reszty kraju w obecnej sytuacji gospodarczej?
– Sądzę, że nasze problemy znacząco nie różnią się od problemów innych województw, a nawet reszty Europy. Radzimy sobie nieźle. Miejmy nadzieję, że kryzys w końcu wyhamuje, a doświadczenia z tego czasu nauczą nas, jak działać w podobnych warunkach.
A co robić, zanim to nastąpi?
– Trzeba działać wspólnie i wymieniać doświadczenia. Nie można się poddawać oraz, jak to się potocznie mówi: „założyć ręce i biadolić w kółko, jak to jest źle”. Wtedy na pewno nie przetrwamy.
W jaki sposób biznes ma się wspierać w czasie, gdy mamy kryzys ekonomiczny? Czy możemy pochwalić się dobrymi praktykami?
– Jako OIG, do którego należy ponad 400 członków, organizujemy cykliczne spotkania informacyjne i warsztaty, na których rozmawiamy o bieżących problemach gospodarczych. Tydzień temu we współpracy z Gwardią Opole odbył się I Opolski Wieczór Przedsiębiorczości. Eksperci z Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu opowiadali naszym członkom o zarządzaniu kryzysowym w administracji publicznej, samorządach, firmach prywatnych, organizacjach międzynarodowych.
To praktyczna wiedza, którą można przenieść na grunt opolskich biznesów?
– Nie chodzi tylko o przekazanie wiedzy, ale zrozumienie, że nie ma się czego obawiać, jeśli poznamy odpowiednie narzędzia do rozwiązania problemu. Eksperci je podsuwają, mówiąc m.in. o wsparciu w finasowaniu, czy wyborze tańszych rozwiązań niż kredyty. Podobne spotkania, co najmniej raz w miesiącu, organizujemy nie tylko w Opolu, ale i w całym województwie, np. w Mosznej, Brzegu, Lewinie Brzeskim, Namysłowie, Grodkowie. Wśród poruszanych kwestii są także zagadnienia dotyczące zmian w prawie pracy czy prawie podatkowym.
