Opolska parlamentarzystka od lat słynie z brawurowych egzaltacji na widok swoich szefów. Po sieci krąży filmik z jej entuzjastyczną pochwałą Mateusza Morawieckiego za wynegocjonowanie porozumienia z Czechami, którego nie było. Możemy się z tego pośmiać, w końcu śmiech to zdrowie, ale obawiam się, że w szaleństwie pani poseł jest metoda.
Przede wszystkim Jarosław Kaczyński to lubi. Gdyby było inaczej, dawno kazałby odseparować od siebie egzaltowaną polityczkę w sytuacjach, gdy jej popisy śledzi cała Polska. Ale on pławi się w tych uniżonych hołdach, strojach ludowych, patriotycznych pieśniach i kolejkach z prezentami – jak do Jana Pawła II. To jego ulubiona scenografia do ataku na innych Polaków, Niemców, czy Unię Europejską. Momentami można odnieść wrażenie, że obwożąc go po Polsce w takim anturażu, działacze fundują mu polską wersję filmu „Good bye, Lenin!”, w którym syn ukrywał przed chorą matką, fanką DDR, upadek komunizmu.
Bo Polska od 2015 roku, kiedy to PiS przejął władzę, bardzo się zmieniła. Zmieniła ją demografia, drożyzna, wojna na Ukrainie, a przede wszystkim zmienił ją sam Jarosław Kaczyński. Naczelnik tak podzielił naród i poobrażał całe grupy społeczne, że jego otwarte spotkania z Polakami, jak to robi Donald Tusk, nie są już możliwie. W obliczu potężnego kryzysu ekonomicznego, szef PiS utracił nadzieję na poszerzenie pola wyborczego rażenia, dlatego nawet nie próbuje kokietować wyborców środka. Skupił się na maksymalnej mobilizacji własnego elektoratu, stąd ten obwoźny teatr i coraz ostrzejsza retoryka: podkręcanie ataków na Niemców, czy osoby transpłciowe.
Jarosław Kaczyński stworzył układ zamknięty beneficjentów systemu. Oni mu czapkują jak Violetta Porowska, rechoczą z jego dziadkowych żartów, a podporządkowane media pokazują to wszystko jako przejaw prawdziwych nastrojów społecznych. I twardy elektorat to kupuje.
Przekonali się o tym dziennikarze, odwiedzając podlaską wieś, w której PiS miał siedem lat temu grubo ponad 90 procent poparcia. Okazuje się, że miejscowość mocno zbiedniała, a sklepowe pozakładały jak w dawnych latach zeszyty do notowania długów. Ale mieszkańcy klepią komentarze z TVP i pisowskich gazet, obwiniając za całe zło Tuska i Niemcy. Bo PiS „daje” Polakom czternaste emerytury, pięćset plus i trzy tysiące na węgiel, a ceny podnosi im szef Platformy. To jest ten poziom okadzenia propagandą, z którym trudno dyskutować. Ale to przekaz dla plebsu. Tymczasem spora część elit doklejonych do PiS myśli o zmianie frontu, a niektórzy, jak śląski marszałek Jakub Chełstowski, już Jarosława Kaczyńskiego zdradzili.
Za wcześnie mówić o masowym zjawisku ucieczki z tonącego okrętu, ale zbyt długo śledzę politykę,
by nie czuć w powietrzu nadchodzącej zmiany, której nawet obdarzony boskimi cechami Naczelnik nie będzie w stanie powstrzymać.