Służby zakończyły walkę o drewniany most tymczasowy w Głuchołazach w sobotę 14 września w godzinach wieczornych. Dociążyły go jak mogły. Potem zostało już tylko czekać, aż przeprawa wytrzyma. W niedzielny poranek kobieta mieszkająca blisko rzeki wrzucała do sieci transmisje z tego, co dzieje się w rejonie przeprawy. Wtedy widać było, że na konstrukcji, która w każdej chwili może się poddać Białej Głuchołaskiej uwięziony jest wilczur. Pies na moście w Głuchołazach wył, ale nikt nie był w stanie mu pomóc.
Gdy o poranku nurt rzeki porwał konstrukcję wydawało się, że los wilczura jest przesądzony. Ale okazało się, że psu udało się wydostać nad powierzchnię wody, a potem zatrzymać na betonowo-metalowej barierze.
Potem czworonoga uratował pan Robert, mieszkaniec Głuchołaz. Zabrał go do swojego bloku. W sieci lotem błyskawicy rozeszło się zdjęcie psa leżącego na posadzce korytarza przed wejściem do mieszkania człowieka, który przyszedł mu z pomocą.
Pies na moście w Głuchołazach – historia jednak z happy endem
W internecie z miejsca rozgorzała dyskusja czy to aby na pewno jest pies, który był na moście w Głuchołazach. Niektórzy wątpili twierdząc, że ktoś wyłowił z Białej Głuchołaskiej martwe zwierzę, a na fotografii udostępnianej w sieci widać zwierzę. Ale ostatecznie okazało się, że pies żyje i że jego właściciel odebrał go od pana Roberta.
To, że wilczur miał na szyi kawałek łańcucha wzbudził jednak obawy obrońców zwierząt. Podobnie jak fakt, że pies był zaniedbany i miał strupy na uszach. Ludzie z grupy Kocie Nieszczęścia potwierdzili u członków rodziny właściciela psa, jak i u mieszkańców miasta, że wilczur od trzech lat był trzymany na łańcuchu. Żył w budzie w złym stanie, a właściciel nie radził sobie z opieką nad nim. Sąsiedzi relacjonowali, że pies nie był karmiony regularnie. Jego właściciel odrzucał jednak wszelkie propozycje pomocy.
„Poruszeni jego losem, rozpoczęliśmy działania mające na celu poprawę jego sytuacji, aby zapewnić mu godną jesień życia. Udało nam się znaleźć fundację gotową dać mu odpowiednią opiekę, miejsce w hotelu dla psów oraz pełne wsparcie weterynaryjne i behawioralne, gdzie mógłby czekać na adopcję” – opisali działacze grupy Kocie Nieszczęścia.
Właściciel psa nie chciał jednak zgodzić się na oddanie psa. Ostatecznie odebrał go Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Jego działacze mają mu zapewnić godną jesień życia.
Czytaj także: Zespół z Głuchołaz pomaga powodzianom. Wokalista jest z „drogówki”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.