Anna Konopka: Lato w pełni, korzystamy więc z pogody i słońca. Niestety wiele osób nie chroni skóry przed jego promieniowaniem. Jedni z niewiedzy, inni twierdzą, że słońce im nie szkodzi, bo ładnie się opalają.
Monika Rusztowicz: – Trzeba zrozumieć, czym to promieniowanie jest. Gdy mówimy o promieniowaniu UV, musimy pamiętać, że jego część dociera do powłoki ziemskiej z różną długością fali. Co istotne, a o czym się nie mówi, promieniowanie to dzieli się na UVA, UVB i UVC (prawie całkowicie pochłaniane przez warstwę ozonową). Najbardziej szkodliwe dla skóry jest UVA.
– Zatem promieniowanie UVA z pewnością wywiera wpływ na naszą skórę.
– Ten typ promieniowania dociera w około 90 proc. do powierzchni Ziemi. Do warstw skóry dociera znacznie głębiej niż UVB. Przenika całkowicie przez naskórek i w 50 proc. przez skórę właściwą. Analizując odczyny z przekrojów skóry, wiemy, że ten typ UV dociera bardzo głęboko. Zupełnie inaczej niż UVB, który w 90 proc. dociera do naskórka, a w 10 proc. do skóry właściwej.
– Jak przed typami promieniowania się chronić?
– Reakcja naszej skóry ze słońcem zachodzi bez przerwy. Do nadmiernej ekspozycji dochodzi nie tylko podczas zamierzonego opalania na pełnym słońcu. Czasem po prostu pracujemy w ogrodzie, gdzieś spacerujemy czy jedziemy samochodem. Pamiętajmy, że nawet tafla wody czy piasek również odbijają promieniowanie. Dlatego nawet będąc w cieniu trzeba założyć, że jesteśmy na ekspozycji słonecznej, choć mniejszej. Przy czym pamiętajmy, że oczywiście słońce jest nam potrzebne. Badacze dowiedli, że od 30 do 60 minut bezpiecznej ekspozycji jest dobre dla naszego zdrowia, ponieważ tak wzbudzamy syntezę skórną (80-100 proc.) witaminy D.
– Co się dzieje, gdy przebywamy w sposób niekontrolowany na słońcu?
– Promieniowanie UVA jest dla nas niebezpieczne ze względu na dużą ekspozycję i bardzo głębokie przenikanie. Analizując czerniaki, czyli nowotwory skóry, które powoduje m.in. ten typ promieniowania, wiemy, że dalsze konsekwencje to m.in. degradacja włókien kolagenowych i elastyny, popękane naczynia krwionośne, przerost warstwy rogowej, pobudzenie hormonu melanotropowego (zmiany przebarwieniowe). Warto pamiętać, że stopniowe ciemnienie skóry 2-3 dni po ekspozycji trwa 1-2 tygodnie.
– A co kluczowe, UVA jest podobno bardzo zdradzieckie.
– Nie daje aż takich sygnałów na skórze jak UVB. UVA skutkuje powstawaniem przebarwień, zmian nowotworowych, fotostarzeniem oraz utratą napięcia. Z kolei promieniowanie UVB, czyli to mniej groźne, aktywuje ciemniejszy odcień skóry, wzbudza syntezę witaminy D (wpływającej pozytywnie na nasz układ nerwowy, mięśniowy, immunologiczny). Powoduje rumień oraz podrażnienia. To pierwszy sygnał mówiący, że dochodzi do stopniowego przegrzania tkanki, poparzenia. W przypadku zmian skórnych nie ma czegoś takiego jak „obserwacja na oko”. Każda zmiana, która budzi wątpliwości, wymaga bezwzględnej konsultacji z dermatologiem, który dokona oceny ryzyka. Znaczenie ma tu również genetyka oraz indywidualne predyspozycje.
– To znaczy, że niektórzy są bardziej podatni niż inni?
– Istnieje ryzyko, że zewnętrzne czynniki rakotwórcze współdziałają z czynnikami genetycznymi w różnych kombinacjach. To może skutkować inicjacją mechanizmu powstawania zmian nowotworowych.
– W takim razie, ile przebywać na słońcu, aby sobie nie zaszkodzić?
– Zdecydowanie należy unikać ekspozycji, gdy słońce jest najintensywniejsze, w godz. 11.00-15.00. Drugą kwestią jest stosowanie filtrów. Powszechnie brakuje informacji, jak działają kremy, które są oznaczone symbolem SPF (sun protection factor z ang.). To wskaźnik, który nam mówi o wysokości ochrony przed promieniowaniem UVB. A nie UVA. Istotny jest również stopień nawodnienia. Okres letni to zwiększona utrata wody z organizmu w ciągu doby. Zgodnie z rekomendacją WHO, wskazane spożycie wody to 3 litry na dobę w celu utrzymania poprawnego bilansu wodnego.
– Najogólniej mówiąc, gdy chcemy się opalić, kupujemy niski filtr, a gdy zależy nam na ochronie, to wysoki…
– Kremy z filtrem 6 lub 10 to bardzo niska ochrona działająca na zasadzie tzw. samoopalaczy. Moim zdaniem, ich popularność to raczej marketing. Jeśli ktoś chce zadbać o skórę, nie powinien ich kupować.
– A co z resztą?
– Z kolei SPF 15, 20, 25 to średnia ochrona. Sugerowałabym ich stosowanie tylko, gdy przebywamy w cieniu i krótko eksponujemy się na słabym słońcu i posiadamy wyższy fototyp skóry. Natomiast SPF 30, 50 i 50+ to ochrona wysoka. Przy czym seniorzy, dzieci czy osoby z różnymi tendencjami skórnymi powinny stosować jedynie kremy 50+, czyli te z najwyższą ochroną (98 proc. promieniowania zostaje zatrzymane). Ciekawostką jest też fakt, że istnieje ogólny kalkulator, który powie nam, ile dany krem będzie skuteczny w ochronie skóry. Na przykład mamy SPF 20. Mnożymy więc 20 (wys. SPF) razy 15 minut (15 minut to czas potrzebny do wniknięcia minimalnej dawki rumieniowej). Suma jest informacją, ile minut trwa tzw. ochrona przy założeniu, że to jest maksymalny czas naszej ekspozycji na słońcu.
– A więc, gdy rano smaruję się kremem, ponieważ idę na basen, nawet SPF 50+ nie ochroni mnie do wieczora.
– Nadmierna ekspozycja jest szkodliwa. Jest coś takiego jak klasyfikacja Fitzparicka, schemat numeryczny fototypów ludzkiej skóry. Pozwala nam określić reakcje skóry na promieniowanie. Na przykład jedynka mówi, że skóra jest bardzo blada, możliwe jest występowanie piegów. Taka osoba będzie miała oczy niebieskie lub piwne, a włosy jasny blond albo rude. Wiemy, że mamy jej zalecić krem minimum SPF 50, unikanie słońca, nienaświetlanie skóry także szkodliwym solarium. Taka osoba zawsze ulega poparzeniom, a nigdy się nie opali. Ci, którzy mają wyższe fototypy, mogą sobie pozwolić na więcej. Mimo to nie oznacza to, że w skórze nie zachodzą reakcje w kierunku nowotworzenia lub innych zmian patologicznych.
– Opisy kosmetyków mających zapewnić nam ochronę bywają naciągane. Na niemal każdym takim produkcie padają hasła „pełna ochrona”, „skuteczna ochrona”, „wysoka fotoprotekcja” itp. Jak nie dać się zwieść reklamie?
– SPF znaczy, ile razy mniej promieniowanie UVB przenika do naszej skóry. Nie mylmy go z UVA. SPF nie mówi nam o nic o ochronie przeciwko UVA. Oznaczenie UVA w kółeczku, czyli ochrona przeciwko promieniowaniu UVA często wynosi jedną trzecią wartości SPF. Często jest to minimalna deklarowana ochrona przed UVA. Oznaczenie PPD to liczba mówiąca, ile razy jest mniejsza dawka promieniowania UVA docierająca do skóry pokrytej filtrem. W Unii Europejskiej nie ma niestety wymogu, by każdy producent deklarował wskazaną ochronę. Warto poczytać o danym kremie przed zakupem.
– A więc kto na pewno powinien darować sobie opalanie?
– Wszyscy, którzy mają skłonność do zmian pigmentacyjnych, osoby chorowite, ale też po zabiegach kosmetologicznych, chirurgicznych czy terapiach trądzikowych. Stosowane produkty pielęgnacyjne mogą również stanowić wykluczenie do ekspozycji słonecznych. Przeciwwskazaniem do przebywania na słońcu są przyjmowane leki jak antybiotyki, moczopędne, chemioterapeutyki i inne.
– Jakich ziół nie powinniśmy stosować przy regularnej i silnej ekspozycji słonecznej?
– Pod wpływem ziół mogą występować reakcje fototoksyczne i fotoalergiczne. O negatywnym działaniu dziurawca zwyczajnego w połączeniu z ekspozycją słoneczną nieco osób już wie. Ale gdy planujemy opalanie, niewskazane jest spożywanie i stosowanie również innych ziół jak: ruta zwyczajna, rumianek pospolity, nagietek lekarski, wrotycz pospolity, krwawnik pospolity, bylica pospolita, arnika górska, nawłoć pospolita, pasternak zwyczajny, arcydzięgiel litwor i inne.
– Podsumowując, czy słońce dziś jest bardziej niebezpieczne dla ludzi niż dawniej? Jeszcze nie tak dawno kobiety smarowały się naftą, by uzyskać lepszy efekt opalania… Nie słyszeliśmy tyle o czerniakach i innych konsekwencjach przebywania na pełnym słońcu.
– To nie jest tak, że tych problemów nie było. Zwyczajnie mniej się o nich mówiło. Brakowało publikacji oraz danych istotnych statystyczne. Należy również założyć, że zmiany w przypadku ozonosfery decydują również o promieniowaniu UV docierającym do powłoki Ziemi. Dziś więcej mówimy o zdrowym stylu, ale jesteśmy bardziej wrażliwi, w tym nasza skóra. Kiedyś nie spożywaliśmy tak dużych ilości produktów wysoko przetworzonych oraz modyfikowanych. To gwarantowało lepsze funkcjonowanie narządów wewnętrznych. A dziś liczby nowotworów rosną.
Sylwetka
Monika Rusztowicz pracuje m.in. na Wydziale Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Opolskiego, jest kosmetologiem z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, a także pracownikiem kliniki medycyny estetycznej „Medicinea” w Opolu. Jej zainteresowania badawcze obejmują m.in. terapie anti-aging, blizny/rozstępy oraz zmiany trądzikowe. Swój rozwój zawodowy opiera na współpracy z krajowymi oraz zagranicznymi uczelniami. Wyniki badań poruszające powyższe problemy można sprawdzić w znaczących czasopismach naukowych.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.