Patryk Fogel. Z Opola na Cypr…
– Trafiłem tam dzięki rekomendacji zawodniczek i władz klubu Pannaxiakos, który prowadziłem w poprzednim sezonie. Cypryjczycy mocno współpracują z Grekami i zasięgają ich opinii. Bardzo się cieszę więc, że moja praca, wiedza i umiejętności doprowadziły mnie do tego pięknego miejsca – wyjaśnia sam zainteresowany.
Jego nowe podopieczne to aktualne wicemistrzynie kraju. Teraz również idzie im świetnie, albowiem z dziewięciu meczów wygrały osiem.
– Klub słynie ze świetnej organizacji. Jest tu trener od przygotowania fizycznego, lekarz, fizjoterapeuta, jako team mamy do dyspozycji duży obiekt sportowy i nowoczesną siłownię. Zawodniczki mają zapewnione posiłki, apartament i auta – nie kryje opolanin. – Cieszy mnie bardzo podejście siatkarek, jak i całego sztabu. Wszyscy są bardzo zaangażowani od pierwszych wspólnych zajęć.
Tym samym jest to jego trzecie miejsce pracy poza granicami Polski. Najpierw w sezonie 2019/20 pracował w szwedzkim Hylte/Halmstad. Później prowadził grecki AON Pannaxiakos Naxos. Wszystko to dość ciekawe kierunki jak na siatkówkę. Tym bardziej, że rzadko który trener ma możliwość pracy z drużynami w tak różnych krajach.
…przez Szwecję
– Faktycznie, totalnie inne temperamenty, mentalność, różne filozofie życiowe i sportowe – przyznaje Patryk Fogel.
– Do tego inna organizacja, jeżeli chodzi o działalność klubu, inny schemat działania. Natomiast to, co było wspólnym mianownikiem w dwóch poprzednich miejscach, to na pewno fakt, iż doceniali tam pracę, a ja pracować lubię. Myślę, że nie ma na świecie ludzi sportu, którzy nie potrafią dostrzec wartości pracy, którą się wykonuje. W Szwecji kult w pracy jest w narodzie, więc tam zaadaptowałem się momentalnie. Wbrew temu, co się słyszy o Grecji, tam też trafiłem na niesamowicie pracowite dziewczyny. Nie unikały treningów, nie szukały wymówek, tylko chciały się rozwijać i chłonąć wiedzę, więc szybko znaleźliśmy wspólny język.
Jego profesjonalizm i podejście do pracy były mocnymi atutami, dzięki którym znalazł zatrudnienie we wszystkich wspomnianych klubach. W znacznej mierze trafiał tam z polecenia siatkarek, z którymi kiedyś pracował.
– Nie bez znaczenia było jednak i to, jak nakreślił mi w rozmowie prezes pierwszego klubu, że „jestem młodym obiecującym trenerem, który ma olbrzymią wiedzę, w związku z tym chętnie chcieliby z tego skorzystać” – wspomina Patryk Fogel z uśmiechem.
Tym bardziej, że zastał team, który był w trakcie totalnej rewolucji kadrowej. Z podstawowego składu drużyny, która rok wcześniej zdobyła brązowy medal ligi, została tylko jedna zawodniczka. W zamian nie mógł oczekiwać wielkich transferów i takowych nie było.
– Niedawne rezerwowe musiały stać się więc pierwszoplanowymi postaciami, a cel generalnie mocno się nie zmienił – wspomina opolanin. – Może już nie była to walka o medale, ale mieliśmy walczyć o pierwszą piątkę. I ja na to przystałem, bo chciałem bić się o jak najwyższe miejsce. Choć teoretycznie zespołu na to nie mieliśmy.
Praca popłaca
Swoistego rodzaju potwierdzeniem jego słów był tradycyjny sondaż, który przeprowadza się wśród trenerów klubowych tamtejszej ligi przed startem rozgrywek. Wówczas to typują oni lokaty poszczególnych drużyn. Jego ekipa umiejscowiona została na piątym, szóstym miejscu.
– Podeszliśmy do rozgrywek w sposób „rozwojowy”. Od razu powiedziałem, że nie interesuje mnie to, co będzie w pierwszych paru kolejkach. Mnie interesowało to, jak będziemy wyglądali w drugiej rundzie i w fazie play off – opowiada.
Tak, czy inaczej, jego podopieczne zaczęły zgodnie z oczekiwaniami. Z pierwszych pierwszych siedmiu spotkań wygrały „tylko” cztery, co plasowało je w środku stawki. Za to później spisywały się już rewelacyjnie. Z 13 pozostałych meczów sezonu zasadniczego wygrały 12. Do tego na koniec ligi pokonały główne faworytki do tytułu. I to na ich boisku.
– Zbudowaliśmy taką formę, że zaczęto nas wymieniać w gronie ścisłych kandydatów do złota. Zresztą, ja jeszcze przed półmetkiem sezonu czułem, że jesteśmy w stanie osiągnąć coś naprawdę dużego – podkreśla Patryk Fogel.
Patryk Fogel: Covid-19 odebrał marzenia o złocie
Zespół czekał już zatem na play off, gdzie prawo występu miały cztery najlepsze drużyny sezonu zasadniczego. Jak to jednak bywa: plany jedno, a życie drugie. Dokładnie na dzień przed rozpoczęciem tej fazy wszystko przerwał Covid-19. Wszak działo się to w marcu 2020 roku. Liga, tak jak w Polsce, została zawieszona, a następnie odwołana. Jego podopieczne zostały więc sklasyfikowane na miejscu trzecim w tabeli.
– Miałem też umowę podpisaną na kolejny rok, ale ze względów na sytuację pandemiczną i oszczędności zakończyliśmy współpracę – nie kryje Patryk Fogel.
W Szwecji był nie tylko trenerem zespołu seniorek, ale i zajmował się szkoleniem młodzieży. Koordynował w zasadzie wszystkie grupy, jakie były w klubie.
– W głównej drużynie dałem możliwość gry trzem szesnastolatkom, żeby miały okazję poczuć jej atmosferę w ważnych meczach. I potem wszystkie trzy poszły do tamtejszego odpowiednika naszych Szkół Mistrzostwa Sportowego. Wiem, że reprezentują Szwecję, na arenie międzynarodowej w rozgrywkach młodzieżowych. To jest dla mnie taka „wisienka na torcie” mojej pracy tam – cieszy się szkoleniowiec.
Wszystkim, którzy myślą, że siatkówka w tym skandynawskim kraju stoi na niskim poziomie, przypominamy tylko, iż ta miała swój czas na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Wtedy to męska reprezentacja tego kraju jeździła na wielkie imprezy. Łącznie z Igrzyskami Olimpijskimi 1988, a na Mistrzostwach Europy rok później zdobyła srebro.
– To bardzo usportowiony naród, który dba o siebie – podkreśla Patryk Fogel. – Trenują solidnie i uczciwie. Gdy tam byłem, widziałem, że robią bardzo duże postępy. Już wtedy im powiedziałem, że zobaczę ich kadrę na następnym EURO 2021. I faktycznie, nie tylko tam awansowały, ale i dotarły do ćwierćfinału, czyli zrobiły taki wynik, jak Polki.
Patryk Fogel postawił grecki zespół na nogi
W związku z sytuacją pandemiczną powrócił do rodzinnego miasta. Aż pojawiła się oferta z Grecji, mianowicie z AON Pannaxiakos. Tam poleciła go Julia Vlasić, reprezentantka Chorwacji z którą pracował w Szwecji, a potem grała dla klubu z Naxos.
– W klubie tym nie do końca byli zadowoleni z tego, jak zespół był przygotowany do rozgrywek. Potwierdzał to fakt, iż po kilku kolejkach dziewczyny były na przedostatnim miejscu w tabeli ze znikomą liczbą punktów na koncie – wspomina szkoleniowiec z Opola. – Szukali zmian, nie tylko w graniu, ale i w systemie treningów. W związku z czym Julia zaproponowała mnie.
Patryk Fogel szybko zaczął spłacać kredyt zaufania. Na tyle, że w drugiej rundzie jego podopieczne zdobyły 20 punktów i spokojnie utrzymały się w lidze, co było ich celem. W dodatku jak równy z równym grały z takimi potentatami ligi, jak późniejszy mistrz Panathinaikos Ateny.
– Bardzo miło było słyszeć po paru kolejkach, że drużyna pod moją wodzą zmieniła styl, że wnieśliśmy nową jakość – przyznaje Patryk Fogel. – Na pewno były udane rozgrywki, o czym świadczy choćby to, że zostałem ogłoszony trenerem na następny sezon, ale ostatecznie klub wycofał się z rozgrywek z powodu problemów organizacyjnych i finansowych.
Piękne okoliczności przyrody
Oczywiście, nie byłby sobą gdyby nie dał szans gry perspektywicznym siatkarkom. Co też w jakiś sposób zdumiało miejscowych, bo wcześniej mało który trener decydował się na takie ruchy. On jednak wziął do składu cztery młode perspektywiczne zawodniczki, z czego jedna gra w tej chwili w reprezentacji U19 jako libero.
Naxos może wspominać także z powodu wspaniałej przyrody, wszak to największa wyspa archipelagu Cyklady na Morzu Egejskim, pomiędzy Grecją a Turcją.
– Nie ukrywam, że było tam przepięknie, aczkolwiek był i jeden duży minus – wyjaśnia. – W zasadzie na każdy mecz, za wyjątkiem pojedynku z drużyną z Santorini, musieliśmy najpierw płynąć promem pięć godzin do Aten. Potem, w zależności od tego, z kim i gdzie mieliśmy, spędzić parę godzin w autobusie. Logistycznie było to bardzo trudne, a i choroba morska nie była wskazana – dodaje z przymrużeniem oka. – Z drugiej strony, można był też przez tak długi czas podróżny oczyścić umysł. Albo po prostu pracować w zupełnie innych warunkach niż warunki domowe czy hala sportowa.
– Cieszę się, że miałem okazję trenować zespoły w Szwecji i w Grecji, ponieważ każda praca rozwija, a w innym środowisku jest dwa razy bardziej wymagająca, bo mogę powiedzieć, że od szkoleniowców przyjezdnych za granicą wymaga się dwa razy więcej niż od miejscowych – podsumowuje Patryk Fogel. – Teraz czas na kolejne wyzwania!