„Opowieść wigilijna”, czyli dlaczego warto czytać Dickensa
Nie będę streszczał historii bohatera opowiadania „Opowieść wigilijna”, bogatego kutwy Ebenezera Scrooge’a, ani opisywał szczegółowo jego spotkań z duchami minionych, obecnych i przyszłych świąt. Proszę mi pozwolić jedynie na trzy krótkie refleksje.
Pierwsza dotyczy radości świętowania. Scrooge długo jej nie odczuwa. Na życzenia „Wesołych świąt”! odpowiada: „Głupstwo” albo – w jednym z tłumaczeń – „Bzdura, totalna bzdura”. Jego zdaniem, każdy idiota włóczący się z życzeniami „wesołych świąt” powinien zostać ugotowany z jego własnym puddingiem. Bardzo jest w tym podobny do części z nas.
Choćby do pani z czytanego we wtorek w sieci tekstu. Ona z okrutną pewnością mówi: Matka pójdzie na święta do ciotki, my jedziemy na narty. Można – jak Scrooge – nie widzieć świąt i miłości innych. Ale nawet wtedy pozostaje nadzieja, że się jednak zdąży na tym świecie docenić wartość życzeń i życzliwości. W każdym razie Scrooge zdążył.
Przed duchami odwiedza go „martwy jak ćwiek w drzwiach” wspólnik, Jakub Marley. Za sobą ciągnie długi i ciężki łańcuch sporządzony z egoizmów i źle ulokowanych pragnień. Nigdy nie wyszedłem ze swego kantoru – mówi – i to właśnie było moim błędem, moim grzechem. Nie sprawy mojego handlu i spekulacje, ale dobroczynność, litość, wyrozumiałość i łagodność powinny były być moim interesem.
Zaskakująco aktualna refleksja, jak na tekst napisany blisko 180 lat temu.
Ale zachęcam Państwa do przeczytania tych raptem 50 stron opowiadania, bo jego przesłanie jest ostatecznie optymistyczne, radosne. Obejrzawszy – razem z duchami – swoje niespecjalnie szczęśliwe życie, Scrogge dochodzi do ważnego wniosku. Że skoro żyje, ma nadal swój własny czas i że na pewno mu go wystarczy na gruntowną zmianę życia. Nieżyczliwość zastępuje ciepłem, skąpstwo hojnością, gorycz optymizmem, smutek śmiechem. Otwiera szkatułkę i serce jakby – właśnie w Wigilię – zrozumiał, że w święta, które upamiętniają fakt, że Bóg stał się człowiekiem, samemu też warto spróbować nim być. I człowiekiem zostać, także po świętach.
W nagrodę mały Tim, któremu przywraca nadzieję na wyzdrowienie i szczęśliwe dzieciństwo, daruje jemu i nam życzenia: „Niech Bóg błogosławi wszystkim i każdemu z osobna”. No właśnie.