poniedziałek, 4 grudnia, 2023
  • O redakcji
  • Regulamin
  • Ochrona danych
  • Kontakt
Opolska360
  • Strona główna
  • Aktualności
    • Opole
    • Region
    • Tylko u nas
    • Biznes
    • Nauka
    • Sport
    • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
  • Strona główna
  • Aktualności
    • Opole
    • Region
    • Tylko u nas
    • Biznes
    • Nauka
    • Sport
    • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
REKLAMA
Home Tylko u nas

Opolskie opiekunki ujawniają, co dzieje się w domach niemieckich seniorów

W busiku kameralnie, same swoje, więc opowiadają, co której się przytrafiło. A co opiekunka, to inny przypadek. Jedna się naszarpie z dziadkiem po wylewie, inna jest tylko do towarzystwa w zamożnej rodzinie, nie musi gotować, bo robi to kucharka. Ma czas poczytać. Jeszcze któraś się skarży, że chowają przed nią jedzenie, więc na własną rękę się dożywia.

Jolanta Jasińska-Mrukot Jolanta Jasińska-Mrukot
3 tygodnie temu
w Najważniejsze, Opole, Tylko u nas
0
opolskie opiekunki w Niemczech

- To często praca trudna i niewdzięczna, ale ciągle opłacalna - mówią opolskie opiekunki w Niemczech. Fot. pixabay.com / zdjęcie ilustracyjne

REKLAMA

W Niemczech legalnie jako opiekunki osób starszych pracuje 50 tysięcy Polek, a cztery razy więcej zajmuje się tym na czarno – tak wynika z szacunku Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy. Resztę na niemieckim rynku usług wypełniają kobiety z Rumunii i Ukrainy. Z Polski jadą głównie do tej pracy osoby niewykwalifikowane, choć zdarzają się też gruntownie wykształcone. W tym gronie są opolskie opiekunki seniorów w Niemczech.

– Rumunki i Ukrainki godzą się na wszystkie warunki, dla nich euro to złoty pieniądz – opowiada 73-letnia Anna z Opolszczyzny, była kustosz biblioteczna, a od dziesięciu lat opiekunka niemieckich staruszek. Anna wygląda o dziesięć lat młodziej, nadal jest pełna energii i porusza się z gracją.

– Niektóre opiekunki z Polski też godzą się na wszystko, one nie potrafią zawalczyć o swoje prawa – dodaje Anna. – Taka kobieta jedzie do opieki, a w ramach tych 1300 euro będzie sprzątać garaż, piwnicę i jeszcze w ogrodzie pracować. W zależności na jaką rodzinę trafi, bywa, że człowiek jest jak służąca.

– Do opieki jeżdżą też panowie, spotkałam anglistę, pana inżyniera, nauczycieli – kontynuje opowieść Anna. – Ale są też osoby, dla których ten niemiecki rynek pracy był już jedyną szansą, bo u nas się nie odnajdą.

Z wiekiem też bywa różnie, zdarzają się młode, ale opiekunki, to głównie emerytki na chodzie, czasem po siedemdziesiątce muszą dorabiać, bo emerytura niska, albo dzieci się budują i potrzebują pomocy.

– Mnie polska emerytura płynie na konto, a w Niemczech zarobię 1300 euro na czysto – mówi Anna. – Mieszkanie i wyżywienie mam tam zapewnione, a i Taschengeld (kieszonkowe – aut.) na niedzielę wpadnie.

Pretoriusa słuchało się jak bajki

Mówi, że przez te dziesięć lat Bawarię i Badenię-Wirttembergię poznała jak własną kieszeń. Zmiana jest co sześć tygodni, albo co trzy miesiące, to zależy już od uzgodnień z firmą. Anna miała różnych podopiecznych, z niektórymi się zżyła i było ciężko się rozstać, kiedy odchodzili. Do nich należał dyplomata, pan dobiegający setki.

– Ale samodzielny – podkreśla Anna. – Pretoriusa, bo tak miał na imię, można było słuchać jak bajki. Opowiadał o życiu, o świecie, który poznał. I o wielkich tego świata, z którymi się spotykał.

Emerytowany dyplomata miał swoje zwyczaje, w każdą niedzielę ze swoją przyjaciółką jadł obiad w restauracji. Którejś niedzieli się potknął i upadł. Do sprawności już nie wrócił, potem było coraz gorzej.

opolskie opiekunki w Niemczech
Opolskie opiekunki w Niemczech trafiają na najróżniejszych podopiecznych – fot. pixabay.com / zdjęcie ilustracyjne

Annie jest przykro, że nie była przy jego śmierci.

– Wtedy była u niego zmienniczka, kobieta, która poleciła mi u niego pracę – kontynuuje. – Pielęgniarka mówiła mi potem, że Pretorius odchodził, a zmienniczka się nudziła i włączyła głośno telewizor. Pielęgniarka zwróciła jej uwagę.

A jego sąsiad, lekarz, opowiadał Annie, że kiedy Pretorius zmarł i zanim przyjechali po jego ciało, transportowym autem podjechał mąż zmienniczki na szaber.

– Zajęła się tym policja, ale nie wiem, jak to się zakończyło – mówi Anna.

Opolskie opiekunki w Niemczech. Trzy miesiące z jędzą

Innym razem trafiła do trudnej kobiety i po trzech miesiącach odeszła dobrowolnie. Podobnie jak poprzedniczki Anny.

– Płaciła dobrze, bo 500 euro tygodniowo plus zwrot kosztów podróży, była jednak strasznie apodyktyczna – opowiada. – Pieniądze mnie przy niej tylko trzymały. Na niedzielę dostawałam ekstra Taschengeld. Ale wtrącała się do wszystkiego. Stała nade mną, kiedy gotowałam i w wielu innych sytuacjach.

Musiała mieć ją stale na oku, gdy choć na chwilę straciła Annę z pola widzenia, po korytarzach domu rozlegało się „Anaa!”.

– Syn tej kobiety był na każde jej skinienie, ale córka była prawie nieobecna – opowiada Anna. – Mówię kiedyś do niego: „Niklas, jesteś wykształcony, a dajesz sobą tak matce poniewierać”. Szczerze powiedział, że matka zmarnowała im dzieciństwo. Zamykała ich w piwnicy i trenowała, tak, jak w Hitlerjugend.

Jej córka zapytała kiedyś Annę, jak potrafi wytrzymać z ich matką.

– Wytrzymałam, bo kiedy jest wszystko formalnie, przez firmę, to nie można, tak z dnia na dzień, porzucić pracy, bo za to byłaby wysoka kara – tłumaczy Anna. – Trzeba czekać na zmienniczkę. Kiedy jest się prywatnie, to jak się nie podoba, człowiek w jednej chwili zamyka za sobą drzwi i nic go nie obchodzi.

Prywatnie, czyli zwykle na czarno, bez podatków i pośredników. Anna mówi jednak, że teraz woli mniej zarobić, ale być zatrudnioną przez firmę.

– Bo jestem ubezpieczona i mam większe poczucie pewności, że jestem pod kontrolą – tłumaczy. – A jak mi coś nie pasuje, to dzwonię do koordynatora i firma reaguje.

Choć firmy zatrudniające opiekunki za granicą bywają różne.

– Z moją nie ma problemów, ale jak spotykam się z dziewczynami na winie, to słyszę, jacy cwaniaczkowie zabierają się za te usługi opiekuńcze – dodaje Anna. – Kiedyś firma dobierała odpowiednią osobę do podopiecznego, brano pod uwagę wykształcenie, obycie, a teraz wszystko idzie z „łapanki”. Popyt na opiekunki w Niemczech jest coraz większy, a chętnych do pracy mało.

„Do panów już nie jeżdżę”

Kiedy trafiła do inżyniera zarządzającego w przeszłości dużą firmą, wydawało się, że to jeden z tych trafionych wyborów. Ale to był drugi i ostatni raz, kiedy zgodziła się opiekować panem.

– On 92-letni mężczyzna, jego żona, dystyngowana o sześć lat młodsza pani – opowiada. – Niewiele miałam obowiązków w zamożnym domu, gdzie była kucharka.

Opiekowała się staruszkiem z demencją, m.in. raz w tygodniu musiała go kąpać. Czyli wejść z nim, ubrana w strój kąpielowy pod prysznic, a żona tego pana zawsze stała z boku.

– Pan w miarę samodzielny, tylko trzeba było mu pomóc się wycierać – opowiada Anna. – No i wtedy nastąpił u niego wzwód. Zrobił się z tego powodu duży problem. Żona tego pana zadzwoniła do mojej firmy, prosząc, żeby przysłali „kogoś starszego”. Usłyszałam w firmie „Ty go podniecasz”, a dobiegałam siedemdziesiątki! Poczułam się bardzo źle, więc to był ostatni raz, kiedy opiekowałam się panem.

Od tego czasu są tylko kobiety. Myła, przewijała, karmiła, ale też z użyciem siły przenosiła na wózek albo do kąpieli.

– Więc te moje prawie pięćdziesiąt godzin szkolenia dla opiekunek bardzo mi się przydało – dodaje.

Opiekowała się też kobietą po wylewie, sztucznie karmioną, więc dwa razy dziennie musiała jej podłączyć sondę z płynnym pożywieniem.

– Ale trzy razy dziennie przyjeżdżała pielęgniarka, więc nawet nie musiałam tej pani przewijać – opowiada. – Byłam tam sama jak kołek, we wsi zabitej dechami. Do najbliższego sklepu trzy kilometry, ale miałam niewyobrażalny luksus, mogłam czytać godzinami.

– System opieki u Niemców nad staruszkami jest bardzo dobrze zorganizowany – dodaje. – Nam bardzo daleko do tego.

Opolskie opiekunki w Niemczech. „Trzeba mieć godność”

– Nie zawsze jest luksusowo, ale za każdym razem muszę jakoś z trudnej sytuacji wybrnąć – opowiada Anna.

Jest taki zwyczaj, że kiedy przyjeżdża zmienniczka, żeby zastąpić opiekunkę, która wraca na krótki odpoczynek do Polski, ta druga przekazuje jej obowiązki, raportuje o problemach, przygotowuje też obiad, który jedzą wspólnie.

– I kiedyś miałam taki przypadek, że zaczęłam szukać serwetek, żeby ułożyć sztućce, a zmienniczka na mnie z buzią: „Co to jakiś wersal? Wielką damę to sobie możesz zgrywać gdzie indziej” – opisuje Anna. – Zapytałam tylko, czy u niej serwetek pod sztućce się nie daje. Nie zjadłyśmy wspólnie obiadu, ona długo się jeszcze wydzierała, więc powiedziałam jej, że do pięt mi nie dorasta. A sam fakt, że w obecności klientów wywołała awanturę, zgłosiłam w firmie.

Anna zaznacza, że nie chce nikogo stygmatyzować, ale zmienniczki to często kobiety ze ściany wschodniej. Bez najprostszej znajomości niemieckiego, bezwolne i zagubione. Nawet po wielu latach pracy posłusznie robią to, co do nich zupełnie nie należy. A w umowie jest 40-godzinny tydzień pracy, jasno określony zakres zajęć opiekunki, która ma się zajmować podopiecznym, ale nie być sprzątaczką od mycia okien, czy prac w ogrodzie. Właśnie przez takie kobiety dość powszechne jest przekonanie w Niemczech, że opiekunki z Polski to jak służące na każde zawołanie.

– Ja nie raz musiałam pokazać podopiecznym lub ich rodzinom, co jest w umowie, że sobota i niedziela jest dla mnie – zaznacza Anna.

Są jednak sytuacje, w których żadna umowa nie pomoże.

– Opiekowałam się taką kobietą, dla której 60 euro na zakupy to było za drogo, bo wcześniej wydawałam maksimum 50 – wspomina. – Rzeczywiście tak było, ale tego dnia kupowałam środki czystości i akurat ceny poszły w górę.

Dzieci staruszki zadzwoniły do firmy, że rezygnują z jej usług, bo jest „rozrzutna”. Zdaniem Anny, to był tylko pretekst, kiedy okazało się, że rodziny zwyczajnie nie stać na legalną opiekunkę.

– Za taką z firmy rodzina musi zapłacić ponad 3 tysięcy euro miesięcznie, z czego opiekunka dostaje od 1200 do 1500 euro – wyjaśnia Anna. – Na ogół te zamożniejsze rodziny z tego korzystają, ale te biedniejsze szukają kogoś z „łapanki”, nieoficjalnie, na czarno. Już bez prowizji dla firmy…

Między nami opiekunkami

W wielu niemieckich miastach w niedziele po kościele pracujące w okolicy opiekunki z Polski spotykają się w kawiarniach przy winie.

– Posiedzimy, poplotkujemy, poopowiadamy, co się u której dzieje – mówi Anna. – Można się zwierzyć ze swoich problemów, więc te spotkania dobrze robią. Poza tym dowiadujemy się od siebie, na co lepiej w tej pracy uważać.

Np. Kasia, empatyczna dziewczyna, głaskała po twarzy powierzonego jej opiece starszego pana. Ten odebrał to opacznie i w nocy chciał się dostać do jej pokoju. Kasia zgłosiła to rodzinie, a kiedy ta wyrzuciła jej, że jest dla pana zbyt miękka, ona zadzwoniła do firmy, że już więcej tam nie pojedzie.

Z kolei Magdę wyklinały, bo wszystkie wiedziały, że nie tylko się opiekuje, ale – czego sama nie ukrywała – udziela przy okazji „innych” usług podopiecznym.

opolskie opiekunki w Niemczech
Opolskie opiekunki w Niemczech mówią, że trzeba mieć swoją godność – fot. pixabay.com / zdjęcie ilustracyjne

Dla wielu kobiet ta praca wiąże się z obciążeniem psychicznym.

– Podopieczni po osiemdziesiątce, często nawet porozmawiać się z nimi nie da, kobiety są samotne, wdowy albo po rozwodach, mężatki tęsknią za domem, a jak mają jeszcze młodsze dzieci, to nie radzą sobie z rozłąką – tłumaczy Anna.
– Niektóre topią więc smutki w alkoholu.

Czasem kończy się to tak, jak w przypadku Bożeny, która przyjechała z Polski pijana w sztok, tak, że następnego dnia rano bliscy podopiecznego nie mogli jej dobudzić. Zadzwonili do firmy, żeby natychmiast ją zabrali.

Są też nieuczciwi opiekunowie.

– Jedna sprawa była głośna, nawet pisały o niej lokalne gazety – opowiada Anna. – Opiekunka ukradła rodzinną biżuterię, wsiadła do busika i odjechała. Ale córka seniorki zorientowała się i jeszcze na terenie Niemiec policjanci wyciągnęli ją z busa, przeszukali jej bagaże i znaleźli tę biżuterię. Próbowała im wciskać, że to wszystko dostała w prezencie od zdemenciałej podopiecznej.

Opolskie opiekunki w Niemczech. „Czy Polki mają pralki i lodówki?”

65-letnia Inga, mieszkanka przedmieść Opola, doskonale zna język niemiecki. I ma prawo jazdy, a to są atuty, o jakich marzy niejedna opiekunka. Mówi, że nie musi szukać firmy-pośrednika.

– Nie muszę, bo jeżdżąc przez wiele lat mam już wyrobione kontakty – tłumaczy Inga. – Niemcy mnie sobie polecają pocztą pantoflową, a przy znajomości języka nie ma niedomówień, wszystko na samym początku ustalamy.

Pracując w Niemczech zauważa, jak zmienia się tam postrzeganie Polski i Polaków.

– Jeszcze parę lat temu moje podopieczne staruszki pytały, czy w Polsce kobiety mają pralki – opowiada. – Były ciekawe, czy dotarły do nas lodówki. Ale ja to rozumiem, skąd miały wiedzieć, jak nigdy się niczym nie interesowały, tylko w swoim całym życiu bardzo ciężko pracowały.

Podczas pobytu w Niemczech Inga nie szuka kontaktów z innymi Polkami, które pracują jako opiekunki i spotykają w niedziele w kawiarniach. Nie korzysta również z busów czy autokarów, sama dojeżdża z Polski do miejsca pracy. Ale nie zawsze tak było.

– Pierwszy mój wyjazd do opieki to była praca na czarno – przyznaje Inga.
– Moi pracodawcy ryzykowali, bo kary w Niemczech są ogromne. Ale też wiele Polek się na to godzi, więc są bez ubezpieczenia zdrowotnego, nie tylko w Niemczech, ale też w Polsce. Nikt za nie nie odprowadza składki. A one naprawdę ciężko pracowały, więc nie ma mowy, żeby po latach były zdrowe.

Jeszcze kiedy jeździła do pracy autokarami, dziwiło ją, że wiele Polek wozi ze sobą torby z żywnością, choć przecież mają zapewnione jedzenie u swoich podopiecznych.

W środowisku opiekunek z wożenia prowiantu znana była Lidia spod Kędzierzyna-Koźla. – Kiedyś trafiłam do ludzi, którzy chowali przede mną jedzenie – wyjaśniała koleżankom Lidia. – Takich to jeszcze nigdy nie spotkałam. No i od tego czasu wożę toboły z jedzeniem…

Kiedyś jej podopieczny zapragnął do Kartoffelsalat (sałatki ziemniaczanej) kiełbasy, więc wyjęła ją ze swoich zapasów. Potem już proponowała sama, że ma swoje wyroby, więc woziła rolady, kiełbasy, pasztety i słoiki z mięsem, a nawet owoce i warzywa ze swojego ogrodu. Wielu rzeczy już nie kupowała, więc „koszykowe”, pieniądze na zakupy, zostawały dla niej.

– Lidia wśród koleżanek opiekunek zasłynęła także wożonym z Niemiec do Polski drewnem do kominka – mówi Anna. – Ale stawia córce dom, ma taki sam upór, jak kiedyś, kiedy budowała swój.

Twarda kobieta, która ciężko pracuje mimo wieku.

Czytaj także: Korepetycje na Opolszczyźnie, czyli rodzice płaczą i płacą. „Nawet 350 zł za 45 minut”

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Tags: biznesbiznes opoleNiemcypraca Opole
REKLAMA

Powiązane wpisy

Odra przegrała w Pruszkowie
Sport

Odra Opole nie wykorzystała szansy powrotu na fotel lidera 1 ligi

8 godzin temu
Paczka dla dziecka więźnia
Region

Rozpoczęła się wyjątkowa akcja. „Paczka dla dziecka więźnia”, to paczka więzi

12 godzin temu
Rafał Bartek
Tylko u nas

Rafał Bartek: Sama etniczność to może nie być najlepszy szyld

16 godzin temu
pomoc społeczna
Najważniejsze

Profesor UO o pomocy społecznej: Przekazywanie pieniędzy bez kontroli jest złym pomysłem

21 godzin temu
atak zimy w Opolu
Opole

Atak zimy w Opolu i regionie. W weekend trudna sytuacja na drogach

2 dni temu
Likwidacja połączeń z Nysy do Wrocławia
Region

Koniec bezpośrednich połączeń koleją z Nysy do Wrocławia? Trwa zadyma z polityką w tle

2 dni temu

KUP e-WYDANIE

NAJPOPULARNIEJSZE

  • Trojaczki urodziły się w Opolu

    Trojaczki urodziły się w Opolu. „Myśleliśmy, że będą bliźnięta”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Biskup Andrzej Czaja szczerze o swoim zdrowiu. Po przeszczepie były kolejne operacje

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Parafie chcą za darmo ponad 2,5 tysiąca hektarów ziemi rolnej na Opolszczyźnie

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Trudne warunki na drogach Opola. „To jakiś komunikacyjny armageddon”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Lasy Państwowe mają znacznie ograniczyć wycinkę. „To precedens na skalę kraju”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
REKLAMA

PRZEGLĄDAJ PO KATEGORIACH

  • Bez kategorii
  • Biznes
  • Ekologia
  • Najważniejsze
  • Nauka
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
REKLAMA

PRZEGLĄDAJ PO TAGACH

Arkadiusz Wiśniewski biznes opole Diecezja Opolska ekologia Futsal GDDKiA Opole Gwardia Opole Historia inwestycje opole Ireneusz Jaki Janusz Kowalski Jarosław Kaczyński Koalicja Obywatelska Opole komunikacja Opole Koszykówka kultura kultura opole Marcin Oszańca MKS Kluczbork Mniejszość Niemiecka MZD Opole Odra Opole Okręg wyborczy 21 Opole PiS Opole Piłka nożna Piłka ręczna Platforma Obywatelska Opole (PO) Policja Opole Polska 2050 Prokuratura Opole PSL Opole Puchar Polski Rafał Bartek Siatkówka Stal Brzeg Stal Nysa Uni Opole Uniwersytet Opolski Urząd Miasta Opole WiK Opole Witold Zembaczyński Wybory do Sejmu i Senatu 2023 Wybory parlamentarne 2023 ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zdrowie Opole
REKLAMA
  • O redakcji
  • Regulamin
  • Ochrona danych
  • Kontakt

© Wydawnictwo SIlesiana 2022

Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
  • Home
  • Region
  • Biznes
  • Opole
  • Najważniejsze
  • Sport
  • Nauka

© Wydawnictwo SIlesiana 2022

Welcome Back!

Login to your account below

Forgotten Password?

Retrieve your password

Please enter your username or email address to reset your password.

Log In

Add New Playlist