Do opolskiej izby wytrzeźwień przywożeni bezdomni, politycy, inżynierowie, księża, bezrobotni. Do nieprzytomnego zabalować i obudzić w „wytrzeźwiałce” może się zdarzyć każdemu. Zazwyczaj panom.
– Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły, ale koszt rocznego utrzymania izby wytrzeźwień to 1,5 miliona złotych – mówi Adam Leszczyński, rzecznik opolskiego ratusza. – Średnio w ciągu doby korzysta z niej sześć osób. To niewiele, a koszt olbrzymi. Szukamy oszczędności, bo utrzymanie izby wytrzeźwień nie może się odbywać kosztem pozostałych mieszkańców Opola, na przykład przez ograniczanie oświetlania ulic.
W izbie wytrzeźwień zawsze dyżuruje lekarz, co generuje największy koszt. Ponadto jest depozytariusz przyjmujący rzeczy, które ma przy sobie nietrzeźwa osoba, oraz kierownik zmiany.
– Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zakłada zatrudnianie minimum trzech osób i tak jest u nas – mówi Elżbieta Urzędowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Osobom Bezdomnym i Uzależnionym, w ramach którego działa Izba Wytrzeźwień.
Pijani z pacjentami na SOR?
W takim razie co z pijanymi błąkającymi się po mieście lub śpiącymi czasem na ławkach? – Zostaną odwiezione pod adres zamieszkania – mówi Adam Leszczyński. – Osoby, które ulegną wypadkowi trafią na SOR, a pozostali zostaną odwiezieni na policję.
Czyli trafią na policyjny „dołek”. Czy opieka nad pijanymi nie będzie dodatkowo angażowała funkcjonariuszy?
– Jeżeli chodzi o miejsce, to pomieszczenia są, na całą długość komendy wojewódzkiej – podkreśla aspirant sztabowy Piotr Chwastowski z zespołu prasowego KWP w Opolu. – Teraz na izbę wytrzeźwień wozi zarówno policja, straż miejska i służba ochrony kolei. Trudno mi powiedzieć, jak to będzie wyglądało, gdyby miało się opierać na policji. Oficjalnie jeszcze do nas nic nie dotarło.
Zapowiedź likwidacji izby wytrzeźwień w Opolu rodzi obawy, że osoby w upojeniu alkoholowym, które dotychczas były zabezpieczane w izbie, będą trafiały na szpitalne oddziały ratunkowe.
– Pijani, nierzadko agresywni ludzie będą przyjmowani razem z innymi pacjentami, w tym dziećmi, wymagającymi pilnej pomocy medycznej – mówi Edyta Hanszke-Lodzińska, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.
– Odpowiednie zabezpieczenie takich osób będzie również wymagało dodatkowego zaangażowania naszego personelu. Chcemy w tej sprawie rozmawiać z panem prezydentem. Liczymy, że władze miasta rozważą i przyjmą te argumenty – podkreśla.
Pobyt na „wytrzeźwiałce” na koszt miasta
Wiele lat temu pojawił się pomysł sprywatyzowania opolskiej „wytrzeźwiałki” i może to jest jakieś rozwiązanie. O ile znajdą się chętni.
Od lipca dobowy pobyt w izbie kosztuje 340 zł. Te stawki ustala minister zdrowia. Tyle, że często „klienci” trzeźwieją na koszt miasta, bo nie mają żadnych dochodów i nie ma z czego ściągać należności za ich pobyt.
Tradycja izb wytrzeźwień ma swoje korzenie w PRL. Zostały powołane ze względu na ład publiczny i walkę z pijaństwem. Traktowane są więc często jak relikt dawnego systemu. Ale pojawiają się głosy, że powinny być włączone w strukturę ochrony zdrowia.
Według „Portalu samorządowego”, liczba izb wytrzeźwień w Polsce maleje, ale co roku w całym kraju trafia do nich 280 tysięcy osób, które muszą „dojść do siebie”. Teraz, kiedy biedniej, to trzeba z czegoś zrezygnować. Właśnie po tak marginalnych sprawach rozpoznaje się zamożność kraju.