Na witrynie Nasza Demokracja trwa wielka akcja zbierania podpisów pod petycją do Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, Prezydenta RP i Prezesa Rady Ministrów pod nazwą „Odra jako osoba prawna”. Kampanię zorganizował pisarz i reporter Robert Rient (a właściwie Łukasz Zamilski) . Dotyczy ona nadanie Odrze osobowości prawnej. Ma to pomóc w objęciu jej ochroną, uniknięciu kolejnych katastrof ekologicznej i zwróceniu uwagi na potrzeby rzeki. Marsz dla Odry jest ściśle powiązany z petycją: ma ją nagłośnić.
Marsz dla Odry. Chcą, by rzeka była osobą prawną
Po co ta petycja?
Robert Rient tłumaczy to tak:
„Eksploatacja Odry trwa od dekad. Druga największa rzeka w Polsce jest systematycznie uśmiercana i traktowana przez zakłady przemysłowe, firmy i instytucje jak ściek, a nie żywy organizm, którym jest. Doprowadziło to do katastrofy ekologicznej. Do końca sierpnia 2022 roku z Odry wyłowiono martwe ciała ważące około 500 ton. Sens powyższego zdania jest nie tylko brutalną opowieścią o kondycji współczesnego świata naturalnego, ale również poszukiwaniem znaczenia pojedynczej istoty: suma, raka, żaby, ślimaka, ważki, tataraku, a w końcu człowieka, który ma zdolność zabieranie głosu w imieniu istot pozaludzkich (…) Nie podlega dyskusji, że Odra jest żywym organizmem zapewniającym przetrwanie tysiącom innych organizmów. Aby rzeka przeżyła, potrzebuje ochrony prawnej.

Osobowość prawną posiada Magpie w Kanadzie, dorzecze rzeki Atrato w Kolumbii, Whanganui w Nowej Zelandii. Nikogo nie dziwi, że korporacje i firmy mogą posiadać osobowość prawną, tym bardziej zasadne jest nadanie osobowości prawnej realnemu podmiotowi, żywemu organizmowi, jakim jest rzeka.
Nadanie Odrze osobowości prawnej oznacza, że zyskałaby zdolność sądową, a zatem mogłaby stać się stroną postępowania. Od dekad Odra nie posiada swojej reprezentacji. Nikt nie może zająć stanowiska w jej sprawie, i nikt nie może podjąć się jej obrony. A ona sama jest przedmiotem analiz, a nie podmiotem. Prowadzi to do wielu nadużyć, nadmiernej eksploatacji, przyzwolenia na wypuszczanie toksyn i ścieków, i dalsze uśmiercanie Odry, która należy do samej siebie i nas wszystkich, w równym stopniu.
Apel ten jest wyłącznie prośbą o uznanie rzeczywistości: rozpoznanie w Odrze żywej rzeki, której należy się prawo do życia.”
Marsz dla Odry. Szli opolskim odcinkiem rzeki
Marsz na opolskim odcinku Odry trwał przez cztery dni. Szło kilka grup: ze Starego Koźla do Mechnicy, z Odrowąża do Krapkowic, ze Straduni do Zimnic oraz z Wróblina do Popielowa. Jak wyjaśnia dr Krystyna Słodczyk, opolska biolog, ekolog i aktywistka społeczna, która przewodziła grupie Opolskiego Klubu Przyrodników Bolko, każdy dostosowywał trasę marszu do swoich możliwości.

– Ważne, że marsz był, jest i trwa, ważna jest jego idea. W opolskim etapie udział wzięło 200 osób – podkreśla dr Słodczyk.
– To byli ludzie wrażliwi na problemy ochrony przyrody, aktywiści na rzecz ekologii. Nie tylko młodzież, co bardzo cieszy, ale też osoby dojrzałe. Szły całe rodziny, nawet z malutkimi dziećmi. Nasza opolska grupa z OKP Bolko ponadto była też na dużej manifestacji we Wrocławiu, związanej z tą kampanią. Nasze hasło na transparentach brzmiało „Odra – osoba, nie choroba” – opowiada.
CBOS przeprowadził badania wśród Polaków na temat potrzeby ochrony Odry. 86 procent respondentów było „za” i chce, by zaprzestać zrzucania ścieków do rzeki.
– 10 procent nie miało zdania, a 4 procent stwierdziło, że nie należy nic robić – dodaje Krystyna Słodczyk. – I tu właśnie widać potrzebę i cel tego marszu. Uświadomienie społeczeństwu, że ochrona Odry jest ważna, ważne jest nadanie jej osobowości prawnej, by była lepiej chroniona.
Ekolożka: System zarządzania wodami nie zdał egzaminu
Impulsem do zorganizowania akcji była ubiegłoroczna katastrofa ekologiczna, która zatruła Odrę i żyjące w niej organizmy. Teraz znów wszczęto alarm, bo złote algi stwierdzono m.in. w Kanale Gliwickim, kanale Kędzierzyńskim, w Czernicy. A w starorzeczu Odry w Januszkowicach wykryto groźną dla ludzi bakteriię Aeromonas hydrophilia. Katastrofa trwa. Straty są ogromne.
Zapytaliśmy dr Słodczyk, co można zrobić, aby pomóc Odrze.
– Petycja to presja na władzę. Od roku urzędnicy siedzą z założonymi rękoma i nic znaczącego nie robią, by zmienić sytuację wód polskich – tłumaczy ekolożka.
– Trzeba przede wszystkim zastanowić się nad systemem zarządzania wodami, bo on nie zdał egzaminu. W zeszłym roku katastrofę mieliśmy od 14 lipca do końca września i sytuację poprawiło – nieznacznie – tylko to, że stan wody się podwyższył. Przez trzy miesiące nie zrobiono nic! I nie chodzi tylko o Odrę, bo Wisła jest zagrożona jeszcze bardziej – przekonuje.
– Zmiany wymaga monitoring rzek. On musi odbywać się w sposób ciągły, a nie punktowo i w odstępach czasowych. Są takie możliwości. Wtedy będzie można reagować na bieżąco i skutecznie. Trzeba zmienić bardzo wiele, konieczne jest współdziałanie służb. Konieczne są procedury, a ich nie ma, zmiany prawne. System zarządzania wodami jest dziś kompletnie niewydolny, nie wiadomo, kto za co odpowiada. Ale to jest temat rzeka… – kwituje dr Krystyna Słodczyk.
Pod petycją, którą promuje Marsz dla Odry, zebrano już około 13 tys. podpisów.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.