Marek Tomków – rozmowa
Jolanta Jasińska-Mrukot: Podczas ostatnich obrad Krajowego Zjazdu Aptekarskiego został pan nowym prezesem Naczelnej Rady Aptekarzy. Przewaga głosów „za” była miażdżąca, ale to nic dziwnego. Uchodzi pan za odważnego człowieka i jest pan skuteczny w działaniu na rzecz zawodowego samorządu i pacjentów.
Marek Tomków:– Z tą odwagą to przesada (śmiech).
Zauważyli to dziennikarze, że z otwartą przyłbicą mówi pan o różnych patologiach oraz problemach pacjentów i środowiska aptekarzy w obliczu zachodzących zmian.
– Dynamika zmian jest ogromna. Przed nami wiele wyzwań. Jednych rzeczy trzeba będzie bronić, a o inne trzeba będzie walczyć. Zmiany, które zaczęły się pojawiać, chociażby w okresie pandemii, pokazują, że nasz zawód ma ogromne możliwości. Same szczepienia pokazują, jak dużo apteki mogą zrobić dla pacjentów. Praca, którą mamy do wykonania, to poszerzanie, wzmacnianie naszej roli. I zdobywanie finansowania dla świadczeń. Bo apteki to jedne z najlepiej dostępnych miejsc. Codziennie w Polsce odwiedza je 2 miliony ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że w ciągu jednego tygodnia, w okresie pandemii, do aptek przyszło 20 milionów ludzi! Bardzo często mieli problem z dostaniem się do innych placówek ochrony zdrowia. Te apteki funkcjonowały cały czas, więc myślę, że trzeba je właściwie wykorzystać.
Ma pan na uwadze szczepienia?
– Myślę nie tylko o szczepieniach. Można do aptek wprowadzić dużo profilaktyki, podstawowe badania diagnostyczne. Przez 30 lat nie mieliśmy prawa do mierzenia ciśnienia w aptece.
Dlaczego aptekarz nie może zmierzyć ciśnienia?
– Bo ktoś w przeszłości nie zadbał o to w przepisach. A my rygorystycznie musimy się do nich stosować. W związku z tym, nawet proste badanie poziomu cukru było w aptece zabronione. Mogliśmy sprzedawać glukometry. Natomiast nie mogliśmy pacjentowi pokazać, jak one działają.

Kto wpadł na tak nienormalny pomysł?
– Błąd popełniono w 2002 roku, kiedy tworzono prawo farmaceutyczne. Wówczas zapisano, że po jakimś czasie zostaną wymienione inne czynności, jakie można wykonywać w aptece. Ale nigdy ich nie wymieniono. W 2021 roku weszła ustawa o zawodzie, która nam na to pozwoliła. A dwa lata później rozpoczęliśmy szkolenia z badań diagnostycznych. Jest pomysł, żeby pacjent, który przychodzi do apteki, mógł skorzystać z pomiaru ciśnienia, cukru, wagi, czy zrobić proste testy, następnie na ich podstawie zostać skierowany do lekarza, jeśli byłyby niepokojące. Lepszego badania przesiewowego nie uda się zrobić w najbliższych latach.
Podobnie jest w przypadku szczepień.
– My jesteśmy wszędzie. Mam nadzieję, że popularność szczepień wzrośnie. Tych przeciwko grypie, czy pneumokokom, które są w aptekach refundowane. Właśnie dlatego, że do apteki można wejść. I nie trzeba jechać do przychodni. Wszędzie na świecie, bo nie jesteśmy tutaj wyjątkiem, bardzo głośno się mówi, że trzeba wykorzystać inny personel, niż wyłącznie lekarzy. Bo jest to grupa bardzo obciążana obowiązkami. I takim pomysłem jest na przykład kontynuacja recepty w aptece. To już zostało zapisane w prawie. Ale w życie jeszcze nie weszło. Czy przeglądy lekowe. A środowisko lekarskie coraz częściej mówi o tej współpracy. Nawet autorytety w zakresie medycyny rodzinnej coraz częściej mówią, żeby farmaceuci współpracowali z nimi.
Jest jeszcze bardzo ważna profilaktyka, o której w ostatnich dekadach zapomniano.
– Trzeba mieć świadomość, że jedna złotówka włożona w profilaktykę zwraca się w wysokości siedmiu. A nawet ośmiu złotych. Opieka farmaceutyczna jest też profilaktyką. Farmaceuta może na przykład wyłapać problemy lekowe. Kiedy pacjent dostaje nowy lek, już nikt nie kontroluje, czy go bierze. I czy bierze dobrze. A przede wszystkim, czy dany lek został wykupiony. Tym bardziej, że mamy ogromne możliwości związane z cyfryzacją. Bo tam są wszystkie dane dotyczące leków, one się znajdują w IKP każdego pacjenta. Mamy e-receptę, więc ogrom pracy już został wykonany.
Ale po zmianach społeczno-gospodarczych ten szczególny klimat aptek uległ zmianie, a wielu zaczęło je kojarzyć tylko z miejscem, gdzie sprzedaje się leki. Aptekarz przestał być zawodem zaufania społecznego?
– Nie, farmaceuci wśród innych zawodów medycznych zawsze byli w czołówce zaufania społecznego. Po prostu, apteki stały się przedmiotem zainteresowania biznesu. Wiele praktyk znanych wcześniej wyłącznie z supermarketów próbowano przenieść do aptek. W 2011 roku wprowadzono zakaz reklamy aptek. Właśnie po to, żeby po pierwsze chronić pacjentów przed tymi agresywnymi praktykami. Wtedy pacjenci mogli zbierać punkty za wykupywane leki, za które mogli dostać patelnie. I to była powszechna praktyka. Dlatego wprowadzono zakaz reklamy. Również dlatego, że w wyniku takich praktyk dochodziło do zwielokrotnienia wydatków po stronie Narodowego Funduszu Zdrowia.
Mam nadzieję, że to już nie wróci i leki nie będą reklamowane.
– Wiem, że trwają próby zmiękczenia tego zapisu, uchylenia go. A efekt takiej zmiany byłby dramatyczny. Mamy miliony pacjentów uprawnionych do bezpłatnych leków, wprowadzanie jakichkolwiek konkursów skończyłoby się dramatycznie. Te wszystkie praktyki łączenia biznesu z ochroną zdrowia nie mogą mieć miejsca. Bo dobro pacjenta powinno być najważniejsze. Pacjent wchodząc do apteki musi wiedzieć, że nie jest manipulowany. Skupiamy się na jego zdrowiu.
Pojawiały się też trudne, wręcz patologiczne sytuacje związane z wywożeniem leków za granicę, a w efekcie brakowało ich w aptekach.
– Problemów było bardzo dużo. A wiele z nich już udało się rozwiązać. W każdym razie zminimalizować, jak chociażby nielegalny wywóz leków, czy produkcję narkotyków z leków na katar. To są te sprawy, które możemy wpisać po stronie załatwionych i sukcesów, oczywiście, cały czas pilnując, czy jakiś proceder nie wraca.
Podczas pandemii okazało się, że brakuje niektórych komponentów do produkcji leków…
– Dużo było problemów z brakami leków, kryzysów lekowych, które w pewnej części są nieuchronne, bo jesteśmy bardzo uzależnieni od składników pochodzących z Indii i Chin. Więc bardzo się cieszę, że w ostatnich latach w ogóle zaczęto mówić o bezpieczeństwie lekowym. Dlatego, że wcześniej leki traktowano jako produkt do sprzedaży, natomiast bezpieczeństwo lekowe to zupełnie coś innego, co powinno być na równi, albo jeszcze bardziej poważnie traktowane niż bezpieczeństwo energetyczne. Mówienie o kategoriach bezpieczeństwa rozpoczęło się już na całym świecie. Wiadomo, że niepotrzebna jest żadna bomba, wystarczy brak insuliny, a liczba ofiar na świecie będzie zdecydowanie większa. Myślę, że rządzący mają coraz większą tego świadomość.
W Polsce są sieci aptek, niby tańsze, ale za chwilę takimi już mogą nie być. Walczą o ten dobrze prosperujący biznes lekowy. W 2023 roku sprzedaż całego rynku aptecznego wyniosła 50 mld złotych, o 9,5 proc. więcej w porównaniu do poprzedniego.
– Tutaj nie chodzi o podział. Bo w Polsce są sieci aptek i w żadnym razie nie można ich dyskryminować. Natomiast jest kilka dużych podmiotów, które często chowają się za tymi małymi. Te kilka dużych podmiotów ma swój biznesowy cel, jakim jest rozwój firm i przejmowanie rynku, tak, jak jest na rynku branży spożywczej, odzieżowej itd. Proszę sobie teraz wyobrazić państwo zarządzające lekami, kiedy cała ich dystrybucja należy do kilku podmiotów prywatnych. Teraz, w ramach ochrony tego rynku, osiemdziesiąt procent aptek w Europie działa w ramach zasady „Apteka dla aptekarza”. Na przykład w Niemczech, 80-milionowym kraju, taka zasada funkcjonuje od dawna. W Polsce została wprowadzona kilka lat temu, oczywiście, cały czas trwają i będą trwały próby jej podważenia. Ale tutaj rządzący powinni mieć na uwadze interes państwa, tym samym interes pacjenta, który ze wszech miar powinien być chroniony. Przecież od lat mamy taki przepis „Kancelaria dla prawnika”, to też ochrona pewnego rynku.
Przepisy związane z nadmierną koncentracją powinny dotyczyć także szpitali. Tam także biznes, w kontekście starzejącego się społeczeństwa, widzi swoją szansę, a to powinno być ze wszech miar chronione.
– To są często te same firmy, które prowadzą apteki.
Wiele aptek w pewnym momencie było zadłużonych, niektórym groziła nawet upadłość.
– Pracowaliśmy nad tym na kilka sposobów, po pierwsze została zmieniona ustawa refundacyjna, przy której miałem przyjemność pracować w Ministerstwie Zdrowia w ubiegłym roku. Chodziło o to, żeby apteki szybciej dostawały pieniądze z NFZ. I udało się poprawić sytuację finansową wielu aptek. W momencie, kiedy pacjent dostaje leki za darmo, oznacza to, że apteki biorą ten koszt na siebie. Dopiero po kilku tygodniach odzyskują te pieniądze. Ale żeby przez ten czas mogły działać, muszą być mocne i dobrze zaopatrzone. Muszą być stabilne finansowo.
Chciałabym jeszcze zapytać o „klauzulę sumienia”. Zdarzało się, niektóre apteki unikały w ten sposób sprzedaży środków antykoncepcyjnych.
– W polskim prawie nie ma „klauzuli sumienia” dla farmaceutów. Jest ona dla lekarzy. A wynika to prawdopodobnie z tego, że lekarz mając bezpośredni kontakt z pacjentem podejmuje decyzję. Potem bywa tak, że farmaceuta na recepcie wystawionej przez ginekologa widzi leki na leczenie choroby wrzodowej. Wszyscy wiedzą, że to lek stosowany w przerywaniu ciąży. Ale farmaceuta nie jest w stanie ocenić przeznaczenia leku i stanu zdrowia pacjentki. Byłoby to zresztą nieodpowiedzialne.
Tabletka „dzień po” też wywołuje wiele emocji.
– Po raz kolejny odbędzie się dyskusja na temat tabletki „dzień po”. Ta dyskusja jest teraz oparta bardziej na argumentach światopoglądowych, niż na farmakologicznym działaniu tego leku. Oczywiście, stosujemy się do wymogów prawa. Natomiast uwagi, które słyszymy od farmaceutów, dotyczą ryzyka, czy nie będzie przypadków, kiedy wystraszona 15-latka będzie chciała „na wszelki wypadek” zażyć kilka opakowań. Bo z tym się spotykaliśmy wcześniej. I tutaj jest bardzo duża rola farmaceutów, którzy tłumaczą, że nie można tego robić. To jest kwestia światopoglądowa, na nią każdy ma swoje spojrzenie. A nasza rola będzie edukacyjna. Był taki moment, kiedy te tabletki jako prezent były kupowane na „osiemnastkę”. Więc edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. A autorytet mamy, tylko nie pozwólmy go stracić.
Czytaj też: Pediatria niedomaga. A dzieci coraz bardziej chorują
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.