Piotr Guzik: Jakie wrażenie zrobiły na panu nagrania z udziałem Tomasza Ognistego?
Marcin Oszańca: Do teraz jestem w szoku. To jest niepojęte, jak osoba będąca współpracownikiem osoby pełniącej tak istotną rolę w resorcie rolnictwa może być zamieszania w proceder kupczenia ziemią. Do tego to człowiek, który pełni przecież funkcje publiczne, jest radnym powiatu głubczyckiego.
Bohater nagrania, a także Janusz Kowalski, przekonują, że nagrania są sfabrykowane i zmanipulowane.
– To, co słyszymy w tych nagraniach, nie pozostawia wątpliwości. Dla mnie to świadectwo korupcji politycznej. Popatrzmy zresztą w oświadczenie majątkowe Tomasza Ognistego. Jest wiceprezesem spółki Agrozap. Ten podmiot dokonał próby dzierżawy gruntów, którymi obecnie gospodaruje spółka Top Farms. Chodziło o niebagatelny areał, bo 2 tysiące hektarów. W tej sytuacji hasła o przywracaniu ziemi polskim rolnikom, jakie Tomasz Ognisty i Janusz Kowalski mają na sztandarach, są cynicznym żartem. To, co forsują, to w istocie przykrywka dla przejęcia tych atrakcyjnych ziem przez inny, związany z nimi podmiot. Na nagraniach słychać zresztą, że rolnikom oddanych będzie 30 proc. gruntów, a reszta pójdzie „boczkiem” dla jakiegoś dużego gracza.
Tomasz Ognisty na nagraniu podkreśla, że żadnym „boczkiem”, tylko zgodnie z prawem.
– Twierdzenia, że asystent społeczny Janusza Kowalskiego bronił transparentności procesu i nie zgadzał się na obchodzenie prawa to próba mydlenia oczu. Prawo jest już przecież przygotowane pod opisany wcześniej scenariusz przejęcia gruntów Top Farms przez ekipę ziobrystów. . Jednym z wątków całej sytuacji jest przecież próba poddzierzawy gruntów przez Tomasza Ognistego. Na szczęście się nie powiodła, mimo ingerencji ze strony Janusza Kowalskiego. A przecież przez to z rządu poleciał jego poprzednik – Norbert Kaczmarczyk.
Hasła o przywracaniu ziemi polskim rolnikom trafiają jednak na podatny grunt. Głód ziemi jest ogromny.
– Rolnicy potrzebują ziemi i to jest bezdyskusyjne. Ale trzeba też mieć na uwadze, że obecna sytuacja z Top Farms uderza w podmiot, w którym pracuje ponad 200 osób, a z którym powiązany jest szereg lokalnych firm. Co więcej, do tej pory nie ma planu parcelacji terenu po tej spółce. I nie da się tego zrobić w ciągu nieco ponad roku, który pozostał do zakończenia dzierżawy 10 tys. hektarów gruntów przez ten podmiot. Znaków zapytania jest zresztą znacznie więcej. Infrastruktura na nich powstała pozostanie własnością spółki. Nigdzie nie słyszałem, aby państwo chciało ją odkupić, a budowa nowej to ogromne koszty. Do tego istnieje ryzyko, że atrakcyjne tereny wskutek indolencji rządu prawicy, który miał przecież 7 lat, by się do tej sytuacji przygotować, będzie leżało odłogiem. Wszystko to w obliczu ogromnego ryzyka problemów z dostępnością żywności.
Trzeba jednak pamiętać, że to właśnie PSL przyczynił się do całego tego galimatiasu z Top Farms. Przepisy wymuszające na dużych podmiotach rolnych oddawanie 30 proc. gruntów przy okazji starania się o odnowienie dzierżawy wprowadzili właśnie ludowcy w 2011 roku.
– Trudno mi się tłumaczyć za ówczesne działania partyjnych kolegów. Była to odpowiedź na wspomniany głód ziemi i okazja na stopniowe przywracanie jej rolnikom indywidualnym. Musimy jednak pamiętać, że okoliczności były wtedy diametralnie inne. Nie mieliśmy kryzysu energetycznego. Nie było ogromnej inflacji. Nie było radykalnego wzrostu cen paliw i nawozów. Nie było wojny tuż za naszą granicą. Rozwalanie Top Farms w tej sytuacji jest w istocie działaniem na szkodę państwa.
Wobec tego wcielę się w Janusza Kowalskiego i zapytam dlaczego nie chce pan, aby polska ziemia wróciła do polskich rolników i woli, aby łapę na niej trzymał zagraniczny kapitał.
– Powtórzę to, co mówiłem już wielokrotnie. Jestem za tym, aby ziemia wracała do polskich rolników indywidualnych. Nie chcę natomiast, aby przejmowali ją kolesie z Solidarnej Polski. Fakt, że Janusz Kowalski postanowił pozbawić Tomasza Ognistego funkcji swojego społecznego asystenta potwierdza tylko, że mamy do czynienia ze śmierdzącą sytuacją. To, że poinformował o zawiadomieniach do ABW i CBA także. Te ruchy jednak nie wystarczą. W obliczu całej tej sytuacji Janusz Kowalski powinien podać się do dymisji.