Miłość przez portal randkowy
– Myślałam, że taką starą babą, jak ja, już nikt się nie zainteresuje, ale się myliłam – dodaje Wioleta, ciągle atrakcyjna blondynka, a do niedawna brunetka.
Przypadek sprawił, że zaczęła myśleć inaczej.
– Kiedyś wpadła na chwilę bliska koleżanka mojej córki i opowiadała o nowopoznanym chłopaku przez portal randkowy – kontynuuje Wioleta.
Przyznaje, że wtedy nie ukrywała swojego wzburzenia na takie internetowe znajomości. Że jej się to kojarzy z seksem na telefon.
Dziewczyna starała się jej przerwać ten monotonny wywód.
– Pani Wiolu, a jak pani myśli, gdzie pani córka poznała pani zięcia? – wreszcie udało się jej przebić przez tyradę Wioletty. – Większość z nas tak właśnie się poznaje! Niech pani przestanie opowiadać bzdury o mordowaniu i wykorzystywaniu przez ludzi poznanych na portalu randkowym.
Nie bez złośliwości powiedziała, że świat się zmienia i nie wszyscy to ogarniają, a młodzi w pandemii tylko tak mogli się poznawać.
– I jeśli ktoś jest ogarnięty w życiu, to i w portalowych relacjach zrobi tak samo – dziewczyna rzuciła na odchodnym.
Wioleta pojawia się na Tinderze
Wioletta została sama ze swoimi myślami. Kiedyś były „kąciki z serduszkiem” w gazetach, biura matrymonialne, dancingi, na które można było pójść z koleżanką, bo nikogo nie dziwił widok dwóch kobiet bez towarzystwa przy stoliku, a wręcz wiadomo było, o co chodzi. Doszła do wniosku, że to wszystko chyba wchłonął internet, a ona tego mogła po prostu nie zauważyć.
– To wszystko już przeżytek, a gdzieś się trzeba poznawać – Wioleta rozpoczęła o tym rozmowę z koleżankami w pracy.
Wtedy koleżanki, w podobnym wieku, co ona, szybko przywołały film dokumentalny o naciągaczu, który wykorzystywał kobiety poznane przez międzynarodowy portal randkowy.
– Ten facet zbił fortunę, zanim wpadł w ręce policji – mówiły. – Widać dawał kobietom to, co chciały, a one były zbyt łatwowierne. Uwierzyły w miłość…
Wioletta zaczęła się zastanawiać nad małżeństwem córki, skoro młodzi poznali się przez tą aplikację. Ale nie dopatrzyła się niczego niepokojącego, zięć jest OK.
Kiedyś, po rodzinnej imprezie, ta sama koleżanka córki ściągnęła aplikację i założyła Wioletcie konto na Tinderze. Wtedy jej życie odwróciło się o 180 stopni.
Co było dalej? Ciąg dalszy w artykule „Myślałam, że jestem już za stara. Aż do wirtualnej randki…”. Przeczytasz go w e-wydaniu tygodnika „Opolska”. Kup e-wydanie!